W 16. odcinku dostajemy kontynuację wątku nowej przyjaźni Riggsa ze starszą panią, która była tematem jednej ze spraw kryminalnych. Taka ciągłość wprowadza przyjemne urozmaicenie w serialu Lethal Weapon i wyrywa go ze schematów tzw. procedurali. Szkoda tylko, że ten bardzo dobrze wpływający na bohatera wątek jest tak szybko urywany. Ta relacja wzbudzała sporo sympatii, a humor doskonale bawił. Jednocześnie czuć, że wątek spełnił swoją rolę, bo wyrwał Riggsa z objęć alkoholizmu. A to zawsze plus w istotnym rozwoju bohatera, który nie może stać w miejscu. Sprawa kryminalna 16. odcinka wygląda interesująca i jest nieźle prowadzona. Uwagę może przykuwać wątek współpracy ATF i policji, z którego wynika, że każdy departament ma swojego szaleńca. Rywalizacja szefów związana z tym, czyj wariat bardziej doskwiera, to bardzo zabawny pomysł, z którego wynikają naprawdę przyjemnie pokazane szaleństwa. Cały wątek zdecydowanie na plus, bo choć nie chodzi tutaj o wynik śledztwa, bo to samo w sobie jest oczywiste, ale o każdy etap prowadzący do finału. A tutaj mamy emocje, akcje i zabawne pomysły na czele z Murtaughem udającym eksperta od pracy pod przykrywką. Twórcy zdecydowanie czują wypracowaną konwencję i wiedzą, jak się nią bawić. Drugim ważnym wątkiem w tych odcinkach, który wpływa na ciągłość fabuły jest kłótnia Murtaugha z Trish. W końcu twórcy zdali sobie sprawę, że nie mogą non stop mówić nam, jakie to idealne małżeństwo. Czasem po prostu to stawało się nudne, gdy nie mieli oni żadnych poważnych problemów. To zmieniło się i rozbicie kryzysu tej pary na kilka odcinków okazuje się strzałem w dziesiątkę pod względem fabularnym, dramatycznym i humorystycznym. Jest w tym wszystko to, czego moglibyśmy oczekiwać, by pokazać Trish i Rogera z innej perspektywy. By postacie mogły zaistnieć bez siebie, dojrzeć i stać się bardziej wartościowymi bohaterami. Dzięki temu stają się bardziej ludzcy, a to samo w sobie doskonale wpływa na odbiór. A przecież sprawa 17. odcinka jest ściśle związana z nimi i zakończeniem kłótni. Nie brak w niej dobrych gagów, niezłych pomysłów i ciekawych akcji. Sam motyw z wyskakiwaniem z samolotu to zwariowana sytuacja, jakiej nie ogląda się często w serialach. A tutaj jest to jeden z lepiej zrealizowanych pomysłów, nadający odcinkowi tempa i budujący jego rozrywkowy charakter. A taką wisienką na torcie jest Roger w roli współlokatora Riggsa. Bawi do łez. W dobrym momencie powraca też związek Riggsa z Molly, którego urwanie kilka odcinków temu było głupie i bezsensowne. Zwłaszcza że w kolejnych odcinkach nawet słowem nie poruszono tej istotnej sytuacji, dopóki nie stała się ważna dla bieżącej fabuły. Takie rozwiązanie trochę razi, bo brakowało ciągłości nadającej serialowi charakteru. A przecież Molly i Martin to świetna para. Wspaniale się ich razem ogląda i chciałoby się więcej. A twórcy tłumaczą to największym serialowym banałem: Riggs chciał ją chronić! Ileż można używać tego irytującego motywu i to jeszcze w tak kiepski sposób? Pomimo pewnych niedociągnięć, błędów czy niekoniecznie satysfakcjonujących decyzji, Zabójcza broń bawi, emocjonuje i gwarantuje kapitalną, lekką rozrywkę, do jakiej serial przyzwyczaił. Są lepsze i gorsze momenty, ale całokształt trzyma poziom.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj