Lethal Weapon proponuje odcinek rozgrywający się podczas świąt Bożego Narodzenia. To właśnie tutaj wątek Cole'a i jego córki staje się sercem serialu. Jest to na swój sposób urocze i jednoznacznie wywołujące pozytywną reakcję. Chce się kibicować Cole'owi, by ten ułożył sobie tę relację, gdy wyraźnie nie wyszło mu z byłą ukochaną. Najważniejsze jednak, że twórcy nigdy nie wchodzą na rejony banału, cały czas zachowując dobrą granicę pomiędzy emocjami a świątecznym klimatem. Wątek kryminalny z włamywaczami do domów rozgrywa się interesująco. Twórcy dobrze korzystają z konwencji (strzał starszej pani w bandytę upadającego na choinkę to taka zaskakująca niespodzianka) i budują opowieść, która ma znaczenie. Szybko przestaje odgrywać rolę, kto kradnie i dlaczego, bo ważniejsze staje się udowodnienie niewinności przyjaciela Cole'a. Takie wątki dobrze działają, bo są w stanie zaangażować widza emocjonalnie (bez popadania w kicz) i wcisnąć w to trochę świątecznego ducha. Ostatecznie jest happy end, ale droga do celu to kawał dobrej rozrywki. Szczególnie fakt, że jeden ze zbirów wyglądał jak Święty Mikołaj (kapitalny pomysł!). Najjaśniejszym punktem jest publiczna bójka Rogera z Mikołajem. Czasem odnoszę wrażenie, że scenarzyści po kryjomu dopasowują Rogera do charakteru aktora Damona Wayansa, o którego wybrykach czytało wielu widzów. Murtaugh w tym odcinku przez większość czasu jest nieznośny i zachowuje się irracjonalnie. Pomijam kwestię imprezy dla syna, ale jego wybuch i potok słów to już była przesada. Takim zagraniem trudno budować sympatię do postaci. Nawet jeśli koniec końców rozumie on swój błąd i wszystko się układa, to droga  do tego celu oraz wyjaśnienie zachowania pod kątem emocjonalnym nie działa. Nie kupuję tego i przez to istotny wątek w domu Murtaughów przestaje być na tyle interesujący. Lepiej wypada rozwijanie Cole'a, które jest przeprowadzane stopniowo i równomiernie. Twórcy cały czas robią coś, abyśmy lepiej go poznawali. Retrospekcje z jego dzieciństwa i świąt wiele mówią o tym, dlaczego Cole jest taki, jaki jest. A to ważne, bo to pozwala go zrozumieć i jeszcze bardziej polubić. Dobry przykład, jak budować postać. I muszę przyznać, że Seann William Scott sprawdza się i przekonuje w tej roli. Nie jest to Riggs (ten miał własny urok), ale mówiąc prosto: daje radę. Zabójcza broń kończy emisję w 2018 roku odcinkiem niezłym i wręcz na typowym poziomie serialu. Rozrywkowo, zabawnie (kwestia Scorsese'a) i z pomysłem. Nawet jeśli nie wszystkie wątki są trafione, całokształt zapewnia dobry czas przed ekranem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj