Musieliśmy się mocno uzbroić w cierpliwość, aby doczekać się pełnego emocji odcinka Better Call Saul, gdzie wiele skrywanych uczuć znalazło swoje ujście. Co prawda to było kwestią czasu, ale cieszy to, że stało się to przed finałem sezonu, który czeka nas już w następnym tygodniu. Ale zanim doszliśmy do tych newralgicznych momentów, pierwsze sceny jeszcze nie wskazywały, jaki widzowie będą przeżywać emocjonalny rollercoaster. Kim i Jimmy znowu wcielili się w role, aby zrobić przekręt w stylu Slippin' Jimmy i zamienić niepostrzeżenie projekty. Od pierwszych sezonów bawiły te gierki psychologiczne, które co jakiś czas razem przeprowadzali, czy to dla rozrywki czy żeby utrzeć komuś nosa. Zawsze można było docenić spryt i wyobraźnię naszych bohaterów, a teraz jeszcze dołożyli kilka rekwizytów i kontrolowany rozwój wypadków. Co prawda wciąż budzi to mieszane uczucia ze względu na to, że popełniają oszustwo, ale jak zwykle miło się ich ogląda razem w takiej akcji. Ale ta sielanka musiała się skończyć i to w bardziej brutalny sposób dla Jimmy’ego, niż mogliśmy przypuszczać po ich rozmowie w restauracji. Jednak wcześniej nasz główny bohater musiał stawić czoła komisji, która decydowała o przywróceniu go do zawodu. Napięcie było wyczuwalne w tym małym, klaustrofobicznym pomieszczeniu, gdzie w tle jeszcze było słychać stukanie palców w klawisze stenografki. Ale pewność siebie McGilla i jego przygotowanie do rozmowy przekonywało, że wszystko potoczy się po jego myśli. Dopiero pytania o prawo zaczynały niepokoić. Z początku wydawało się, że jego odpowiedzi okażą się wystarczające, bo komisja zachowała niewzruszone twarze. Ale to subtelne niedopowiedzenie w dialogu i oczekiwanie na wspomnienie o Chucku było wyczuwalne. Natomiast posądzenie o nieszczerość Jimmy’ego w tym temacie najbardziej uderzało. Jego wzburzenie zdecydowanie podniosło temperaturę odcinka. Natomiast kulminacyjnym punktem epizodu była kłótnia McGilla z Kim. Każdy z nich powiedział, co mu leży na sercu, ale to Jimmy’ego bardziej poniosło. Wzajemne pretensje w końcu ujrzały światło dzienne. Koniec końców znowu wszystko się sprowadziło do tematu Chucka i Slippin' Jimmy’ego. Po niemal czterech sezonach dokładnie rozumiemy, skąd wziął się ten wybuch emocji. Ta intensywna kłótnia, ekspresja bohaterów wywoływała również w widzach masę uczuć, od współczucia, zdenerwowania po zawód i niedowierzanie. Zapewne jest to punkt zwrotny dla ich związku, co smuci, ale trzeba pochwalić Boba Odenkirka i Rheę Seehorn, że zagrali tą scenę tak emocjonalnie i zgodnie z charakterami swoich postaci. W końcu też coś się ruszyło w wątku Mike’a, gdzie niespodziewanie Werner zaczął przejawiać objawy zbliżającego się załamania psychicznego. Atak paniki pod ziemią niepokoił, ale również całe przedsięwzięcie z wybuchem i zsynchronizowaniem go z ciężarówką trzymało w napięciu. Natomiast zaskoczeniem jest jego sprytna ucieczka, którą prawdopodobnie zmotywowało przeświadczenie, że nie wyjdzie z tego żywy. Gus raczej nie przymknie oka, na to lekkomyślne zachowanie budowniczego. Przez te kilka odcinków Werner zdążył wzbudzić sympatię wśród widzów, więc teraz emocje naprawdę zaczynają wzrastać i interesować, jak dalej potoczą się jego losy. Na to czekaliśmy! Z kolei do gry w wojnie kartelowej wkroczył z impetem nasz nowy bohater w Zadzwoń do Saula, Lalo. Bo jak inaczej określić wyjawienie tajemnicy skąd wziął się dzwonek z recepcji hotelowej przy wózku Hectora? To jeden z najbardziej charakterystycznych i kultowych przedmiotów Breaking Bad, a teraz poznaliśmy jego pochodzenie. Poza tym Eduardo coraz bardziej fascynuje, ponieważ przez jego szeroki uśmiech i pewność siebie trudno stwierdzić, w którym momencie mówi poważnie, a kiedy tylko prowokuje. Tak właśnie było podczas spotkania z Gusem, które może nie trzymało w napięciu, ale wzbudzało ogromną ciekawość, jak zareaguje Fring na kolejnego członka rodziny Salamanca. Lalo szybko zadomowił się w serialu i trzeba powiedzieć, że może świetnie rozruszać cały ten wątek związany z narkotykami. Aż chce się go więcej oglądać na ekranie! W ostatnich tygodniach można było narzekać na brak emocji, ale najnowszy odcinek zrekompensował to długie oczekiwanie. Poszczególne wątki ciekawiły, choć nie każdy w równym stopniu, ale ważne, że posunęły fabułę do przodu. Niektórzy mogą zarzucić, że wydarzenia rozwijają się zbyt wolno, ale to przecież Zadzwoń do Saula, gdzie twórcy większą uwagę poświęcają dialogom, zarysowywaniu warstwy psychologicznej bohaterów i podtrzymaniu wysokiej jakości serialu. Co jest również podparte znakomitą grą aktorską, która imponuje. Najnowszy epizod doskonale zbudował grunt pod finał sezonu, który zapowiada się co najmniej intrygująco.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj