Polska wersja tytułu najnowszego filmu Petera Zelenki jest całkowitym nieporozumieniem, gdyż ani niczego nie wyjaśnia, ani też do niczego nie zaprasza. Oryginalny tytuł Ztraceni v Mnichově można przetłumaczyć jako Zgubieni (przegrani) w Monachium i odnosi się oczywiście do układu monachijskiego z 1938 roku, w wyniku którego najsilniejsze wówczas państwa europejskie zgodziły się na hitlerowską okupację Czechosłowacji. Fakt ten zaznaczył się w świadomości Czechów, usprawiedliwiających swoje niepowodzenia tym, że to zawsze silniejsi decydują za nich, a oni jedynie potulnie muszą podporządkować się czyjejś woli. Od tego też punktu wyszedł Peter Zelenka, budując całkowicie nieprawdopodobną i absurdalną sytuację, której rozwój śledzimy, krztusząc się ze śmiechu i podskakując w kinowym fotelu. Ale już przecież pisarstwo Franza Kafki nauczyło nas opisywać zło przy użyciu figur, których spoiwem jest nonsens i niedorzeczność. Tak więc obracamy się wokół czeskich specjalności. Czy Czesi śmieją się w trakcie seansu Ztraceni v Mnichove? Z recenzji zamieszczonych w internecie wynika, że tak. My, po drugiej stronie Karpat, śmiejemy się równie głośno, choć wielki znawca spraw czesko-polskich, Mariusz Szczygieł, zauważył w jednej ze swoich książek, jak bardzo różne mogą być wzajemne opinie w ocenie gatunku filmu. Na przykład Miłość blondynki Miloša Formana na starych czechosłowackich afiszach filmowych była opisywana jako „komedia filmowa”, gdy polski dystrybutor zapraszał na „słynny dramat psychologiczny”. Samemu reżyserowi musi być jednak mniej do śmiechu, skoro w licznych wywiadach daje wyraz złości na rodaków za ich ignorancję w prawidłowym odczytywaniu faktów historycznych. Według niego świadomość bycia zdradzonym utrudnia funkcjonowanie Czechów w relacjach z zagranicą i między sobą, a wiedza o braku wpływu na własne losy sprawia, że naród przestaje prawidłowo funkcjonować. Aby odwrócić wektor narracji związany z poczuciem klęski narodowej, Zelenka umiejętnie wprowadził do filmu autentyczne streszczenie mocno szarżującej koncepcji historyka i dysydenta, Jana Tesařa. A wspominam tu o tym nie przez przypadek, gdyż wolę jednak uprzedzić widza, prowadzonego na fali absurdalnych zdarzeń narracyjnych, że akurat ten koncept nie jest kolejnym żartem reżysera, jak zdołał już powątpiewać w jego autentyczność recenzent pewnego znanego polskiego tygodnika. Owszem, Jan Tesař w roku 2000 wydał książkę pod tytułem Kompleks Monachium, jego przyczyny i konsekwencje. Pozwolę sobie na jeszcze jeden konieczny spoiler, który jednak ewentualnemu widzowi nie powinien zbytnio zaszkodzić. Reżyser nie byłby sobą, gdyby zechciał prowadzić jedynie prostą linię zdarzeń. Po około półgodzinie następuje typowe postmodernistyczne zerwanie poziomów narracji i oto znów Zelenka bawi się swoją ulubioną i niejednokrotnie stosowaną formą mockumentary, czyli udawanym reportażem. Dodatkowo splata pewne drobne sygnały z filmów wcześniejszych. Jeśli ktoś pamięta kuriozalną konferencję prasową z członkami zespołu Čechomor w Roku diabła, podczas której redaktor (w rzeczywistości autentyczny dziennikarz Jan Foll) stawia sakramentalne pytanie: "Czy Nohavica zakłada bokserki czy w slipy?", to w Zagubionych ten sam dziennikarz na konferencji prasowej odbywającej się w tym samym pomieszczeniu stawia równie niedorzeczne pytania. Naturalnie i w tym filmie musi być też wdzięcznie obśmiany świat telewizyjnej i filmowej ułudy. A przy okazji zręcznie zbudowane zostaje inne zestawienie: historia zdarzeń politycznych kontra świat filmu, gdzie okazuje się, że Francuzi oczywiście znów zdradzają, a Czesi na to kolejny raz pozwalają. Jestem pewien, że taki scenariusz nie zostałby przyjęty do realizacji na naszym krajowym podwórku filmowym. Po prostu zostaliśmy już jakimiś nieznanymi siłami skazani na głupie i tandetne komedie, a nasze rozliczenia z historią podawane z humorem i ironią pozostały chyba już na zawsze przypisane do rachunku Franka Dolasa i obywatela Jana Piszczyka. Na szczęście Czesi mają swojego Petera Zelenkę, który nie powiedział ostatniego słowa, a w kolejnym filmie obiecuje zająć się tematem terroryzmu. No tak, Czechy – ojczyzna krakatitu i semtexu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj