Zagubiony w czasie (Quantum Leap) to reboot i kontynuacji kultowego serialu sci-fi z 1989 roku. Jak zapowiada się historia?
Zagubiony w czasie to serial będący kontynuacją tytułu z 1989 roku. Pilot sprawnie wplata odwołania do pierwowzoru. Dzięki temu dowiadujemy się, jaki los spotkał Sama i Ala. Wiemy też, że pewna postać z nimi związana będzie odgrywać kluczową rolę w tej historii. Tym samym twórcy nie zamykają sobie w żadnym momencie furtki na ewentualny występ gościnny Scotta Bakuli. To mogłoby ubogacić opowieść oraz stanowić znakomitą kropkę nad i dla oryginału. Na razie jednak można powiedzieć, że podchodzą do nawiązań z szacunkiem i dobrym pomysłem. Nic w tym aspekcie nie jest na siłę.
Odcinek sugeruje, że cała historia będzie oparta na tajemnicy głównego bohatera. Wychodzi on z przyjęcia, jedzie do laboratorium i tam, korzystając ze specjalnej maszyny, dokonuje skoku w czasie. Tak jak bohater oryginału wchodzi w ciało losowego człowieka, któremu ma pomóc. Z jednej strony więc mamy świetną proceduralną konwencję z oryginału, która pozwoli opowiadać ciekawe historie i budować emocje. Z drugiej strony mamy duży wątek sezonu. Pojawiają się pytania: dlaczego Ben to zrobił? Twórcy nie odpowiadają na nie, ale pokazują, że coś więcej jest na rzeczy. Ta tajemnica może być interesująca, jeśli scenarzyści mają na nią pomysł i w każdym odcinku będą odkrywać nowe fakty. Mam nadzieję, że nie będą budować jeszcze większej aury niepewności, by przyciągnąć widzów przed ekrany. Taki błąd popełniają twórcy
Turbulencji. Nie można tajemnicy poganiać tajemnicą. Widz może się tym znudzić.
Problemem pilota jest denna historia. Pierwsza przygoda Bena jest fatalnie rozpisana. Na minus zaliczam: brak ciekawych postaci, emocji czy konkluzji. Całość kończy się za szybko. Pod koniec wszystko zostało mocno przyspieszone. To rozkłada ten odcinek na łopatki. Szkoda, bo oryginał nie miał takich problemów. Niestety, mamy też do czynienia z wątpliwej jakości realizacją oraz błędami, które w pewnych momentach aż zaskakują scenariuszową niefrasobliwością.
Z
agubiony w czasie to tani serial. Bardzo często widzimy, że bohaterowie grają na tle green screenu, a sceny te są bardzo niedopracowane. Zwłaszcza jedna scena razi sztucznością – kobieta, pokazując zdjęcie pewnej postaci na hologramie, rusza urządzeniem... Problem w tym, że obrazek jest statyczny! Tego typu niedoróbki rzucają się w oczy i obrazują duży problem serialu.
Na razie nie ma tutaj ciekawych postaci. Nawet Ben wypada blado na tle Sama z oryginału. Cała nadzieja w rozwinięciu wątku tajemnicy. Mam nadzieję, że nabierze wyrazu. Plusem jest wątek z czasów, z których przybył bohater, czyli jego teraźniejszości. Dodaje trochę kolorytu opowieści. Jeśli zostanie to dobrze powiązane z rozwojem tajemnicy, potencjał może zostać wykorzystany.
Kontynuacja
Zagubionego w czasie odbiega od swojego pierwowzoru, bo pilot jest zwyczajnie słabo rozpisany i fatalnie zrealizowany. Rozkładając serial na czynniki pierwsze, można jednak dostrzec pewien potencjał. Jest szansa, że w kolejnych odcinkach wszystko się zmieni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h