Tego, jak bardzo popularna stała się nowa partia Birgitte wśród niezrzeszonych polityków, nie trzeba przedstawiać. W niedługim okresie przybyło sporo nowych twarzy, niektórych aż nadto radykalnych lub ekstremalnie liberalnych. Jak na pomysł utworzenia partii środka nie są to najlepsi kandydaci na polityków. 

Birgitte wraz z Jonem i Katriną mają jednak inne problemy. Jak pokazali twórcy serialu, założenie nowej partii nie jest jakoś przesadnie skomplikowane, ale wypromowanie jej i pokazanie, że jest się poważną siłą polityczną, z którą należy się liczyć, jest już zadaniem niezwykle trudnym. Dwa kolejne odcinki sezonu właśnie na tych sprawach się skupiają. 

Pokazanie kontrastu pomiędzy pracą w polityce a życiem rodzinnym jest tutaj niezwykle istotne. Twórcy skupiają się właściwie na trzech głównych wątkach, a każdy bohater otrzymuje swoje pięć minut. Niewątpliwie na pierwszy plan wysuwają się postacie kobiece - Birgitte i Katrine. Ta pierwsza robi wszystko, by partia rosła, myśli nad programem, próbuje trafić do obywateli. Druga pomaga jej w walce, mając też własne problemy rodzinne - z byłym mężem, który podrywa coraz więcej kobiet, zachowuje się niczym nastolatek i zaniedbuje małego syna. 

Wątek polityczny, medialny i rodzinny zostały tutaj potraktowane na równi, co sprawia, że serial ani na chwilę się nie nudzi. Świetnym zabiegiem scenarzystów było skupienie się w trzecim odcinku przede wszystkim na rozbudowaniu partii i wyodrębnieniu programu politycznego. Co prawda w wątku pobocznym pojawia się kwestia imigracji, ale jest ona jedynie dodatkiem do głównego wątku. Ma za to realne konsekwencje w kwestii mediów. To, jak Alex rozmawia z Torbenem o komentatorce w programie finansowym, Nadii pokazuje, co jest najważniejsze - oglądalność, szczególnie wśród ludzi bogatych. Stwierdzenie o pakistańskiej zwiastunce Apokalipsy jest mocno nie na miejscu i bardzo rasistowskie. Nadia zresztą przechodzi do Birgitte, która bardzo chętnie to wykorzystuje. 

Drugim niezwykle ważnym wątkiem jest kwestia finansowania partii. Na razie za niemal wszystko płaciła Birgitte z własnej kieszeni, co zmusiło ją do przeprowadzenia się w tańsze miejsce (świetnie poprowadzony wątek z małym zbuntowanym synem pragnącym nadal mieszkać w pięknym apartamencie). Dofinansowanie partii sprawia, że można kupić nowy sprzęt i ruszyć dalej. 

[video-browser playlist="633948" suggest=""]

Niezwykle istotne jest zakończenie trzeciego odcinka, które zwiastuje pewne zmiany i wejście do poważnej polityki. Jak mówi sama Birgitte - jeśli chce się zaistnieć w polityce, pokazać ludziom, trzeba być wyrazistym. Niektóre osoby niestety nie pasowały do partii ze względu na swoje zbyt radykalne poglądy. Z tymi osobami Nowi Demokraci się żegnają. Wolą pracować w mniejszym gronie, ale za to pokazać, że zależy im na Danii i Duńczykach. 

Dzięki tym zmianom czwarty odcinek może się skupić na konkretnej sprawie. W tym wypadku są to świnie oraz warunki, w jakich są hodowane. Ten główny wątek przewija się przez cały czas trwania czwartego odcinka. Otwiera przed Nowymi Demokratami możliwości współpracy z Rządem, Premierem oraz pokazanie się obywatelom. Dzięki wywiadom w telewizji, debacie oraz późniejszej rozmowie z szefem Rządu partia Birgitte wypływa na szerokie wody, stając się istotną, a na pewno zauważalną siłą w polityce. 

Oba odcinki kontynuują dobrą passę trzeciego sezonu, który jest zupełnie nowym rozdaniem. Jak na razie twórcy doskonale prowadzą poszczególne wątki, skupiając się także na życiu rodzinnym bohaterów, wpływie, jaki praca ma na relacje międzyludzkie, zaś w tle ciągle przejawia się praca mediów, ich korupcja, upolitycznienie oraz - przede wszystkim - nastawienie na zysk i tabele oglądalności. Widząc to wszystko od środka, widz może się czasami przerazić, jak wszystko wygląda, ile w tym obłudy i chłodnych kalkulacji. Jest to jednak największa zaleta Rządu. Uniwersalność zawarta w tym serialu jest ponadczasowa, a mechanizmy można śmiało przełożyć chociażby na nasze, polskie poletko. 

Losy Birgitte i Nowych Demokratów śledzi się z nieskrywaną przyjemnością. Doskonała scena kończąca czwarty odcinek, czyli rozmowa Katrine z bratem, idealnie pokazuje, że czasami pozorny sukces, jakim jest chociażby pokazanie się wyborcom i obywatelom oraz zaistnienie w świecie politycznym, może być porażką w życiu osobistym. Ciągłe lawirowanie pomiędzy chęcią zmiany państwa, polepszenia warunków a udanym życiem rodzinnym czy związkiem jest coraz trudniejsze, a granica dzieląca zwycięstwo od porażki - niezwykle cienka. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj