Quarry utrzymuje dość stabilne tempo akcji, do czego większość widzów zapewne już przywykła. Narrację można potraktować za mocną stronę serialu, choć trzeba przyznać, że mimo tego, iż do końca sezonu pozostały zaledwie dwa odcinki, fabuła nie wydaje się zmierzać do konkretnego finału. Nic nie zapowiada mocnej, wywołującej dreszcz kulminacji. Miejmy nadzieję, że to tylko cisza przed burzą. Szósty odcinek poświęca trochę uwagi właściwie wszystkim bohaterom. Mamy więc Maca, który popada w senne paranoje, wściekłego Mosesa (a przy okazji rzut okiem na jego artystyczne zamiłowania), Buddy'ego, u którego właściwie nie dzieje się nic nowego poza tym, że wciąż chciałby zmienić fach, oraz – co chyba dla wszystkich najbardziej intrygujące – samego Brokera i pewien ciekawy zwrot w ostatniej scenie z jego udziałem. To interesujące, że każdy z tych powiązanych jednym biznesem ludzi ukazuje sporą dozę człowieczeństwa; twórcy nie uczynili z żadnego z nich absolutnie złego i bezwzględnego mordercy. Co najbardziej intryguje, zupełnie nową w kontekście zleceń zabójstwa twarz ukazuje sam Broker. Najwyraźniej jego działania umotywowane są czymś zupełnie innym, niż mogło się wydawać. To wszystko – wraz ze świetną, subtelną i niejednoznaczną grą aktorską Petera Mullana – tworzy z niego najciekawszą postać w serialu. Parę swoich chwil ma również Joni. Ewidentnie zależy jej na małżeństwie i jak najszybciej pragnie wyrwać męża z objęć stałego poczucia zagrożenia. Ciekawi mnie, jak dalej potoczy się jej relacja z Conwayem. Na razie bardzo dobrze zrobił serialowi motyw wyciągnięcia ręki i próby ocalenia małżeństwa mimo tak przerażających okoliczności. Przydaje to Quarry dość świeżych akcentów i kilka ciekawych możliwości rozwoju. Możemy się też spodziewać, że w końcu dojdzie do konfrontacji z detektywem Olsenem, co może potoczyć się na kilka różnych sposobów. Miejmy nadzieję na kilka zaskoczeń i niebanalne zawiązanie wątku. Dobrze byłoby również zobaczyć nieco lepiej zarysowany rozwój postaci Maca. W relacji Mac-Broker tkwi potencjał na odświeżenie umysłu pierwszego z bohaterów, nadanie mu poczucia sensu i uspokojenia – w końcu na razie jego zlecenia są (i zapowiadają się) czymś, co sprawia, że czuje, jakby robił coś właściwego. Mogą też, koniec końców, doprowadzić do kompletnego wypalenia, jak wydaje się w przypadku Buddy'ego. Do końca, jak już wspominałem, pozostały zaledwie dwa odcinki. Bardzo chciałbym, by były one emocjonujące i zapadające w pamięć. Wciąż wierzę i trzymam kciuki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj