Drugi odcinek pokazuje nam, że w Graceland będzie panowała wyraźna ciągłość akcji. Serial nie skupia się tylko i wyłącznie na proceduralowej formie, czyli jeden odcinek = jedna sprawa. Można odnieść wrażenie, że to przewodni wątek ma priorytet, a sprawa odcinka jest zaledwie środkiem do jego budowy.
Kolejną sprawę, jaką zajmują się nasi bohaterowie, można ocenić dość wysoko. Mamy tutaj rozrywkę na dobrym poziomie - nie brak humoru, ciekawych, niestereotypowych historii i tej miłej lekkości. Jest to serial na sezon letni, więc miejsce akcji jeszcze bardziej podkreśla ten klimat. Próba sprzedaży amunicji, by dorwać handlarzy, wypada emocjonująca i ciekawie.
[video-browser playlist="635674" suggest=""]
Okazuje się też, że nie poznaliśmy jeszcze wszystkich lokatorów Graceland. Brakującą osobą jest piękna Paige Arkin, która od razu wpada naszemu bohaterowi w oko. Poza tym, że wyróżnia się urodą, na razie nic szczególnego nie można o niej powiedzieć. Na pewno wiąże ją interesująca relacja z Briggsem. Na ocenę musimy poczekać kilka odcinków, gdy postać zaprezentuje coś więcej.
Główny wątek zajmuje bardzo dużo czasu drugiego odcinka. Mike zaczyna kontaktować się z agentem, który nim kieruje. Zajmuje się nadal sprawą Biggsa, zastanawiając się, dlaczego tak naprawdę ma go śledzić. Chociaż nie zawsze zgadza się z jego metodami, nie może zaprzeczyć, że jest efektywny. Specyfika ich pracy polega na tym lawirowaniu na granicy prawa, czego Mike dopiero się uczy. Widzimy dylemat młodego agenta, który w jakimś stopniu zaprzyjaźnia się ze swoim celem, ale jednocześnie jest ambitny i chce szybko awansować.
Końcówka odcinka to zaskoczenie. Wydawało się, że wątek śledzenia Briggsa jest przygotowywany na cały sezon i będzie stopniowo rozwijany. Cliffhanger temu zaprzecza, zaskakująco przyspieszając rozwój akcji. Dzięki temu pojawiają się emocje, które powoli powinny budować u widza chęć oczekiwania na kolejny odcinek.