Zgon to w gruncie rzeczy początek opowieści o nowym życiu Lex, o życiu ze śmiercią za pan brat. Wszystko utrzymano w punkrockowo-zbuntowanej konwencji – wystarczy spojrzeć na nazwy ulic i miejsc w miasteczku, w którym mieszka wujaszek Mort i cała rzesza innych, powiedzmy to sobie szczerze, dziwacznych indywidualności. Oczywiście niewtajemniczona rodzina panny Lexington uważa, że dziewczyna spędzi tam dni na czyszczeniu obory, karmieniu świń, pracy w polu i innych nużących czynnościach. A Lex nie może wyjawić im niezwykłej prawdy o swojej pracy – którą pokocha tak ogromnie, że nie będzie już dla niej miejsca w świecie normalnych ludzi.

Bo w świecie normalnych ludzi nie nazywa się ulicy "Aleją Zgładzonych" czy "Drogą bez Powrotu". Zgorszenie wśród owych normalnych ludzi wzbudziłoby z pewnością nazwanie kwiaciarni "Kwiatki od Spodu", a sklepu spożywczego "Wyciągnięte Kopyta". Ale miasteczko Zgon nie jest miejscem dla normalnych ludzi, a ci z nich, którzy tam zabłądzą, bardzo szybko zapominają o jego istnieniu. Coś, co z początku wydaje się być dziwaczne (nie ma ani jednej kawiarni Starbucks!), szybko okazuje się dla panny Lex prawdziwym rajem, jedynym miejscem, gdzie może się odnaleźć. I gdzie bluza z kapturem osłaniającym twarz nie jest niczym dziwnym.

Od razu ostrzegam: to nie jest książka, w której możecie spodziewać się krwawych opisów śmierci, wszechobecnej zdrady i politycznych spisków. To nie jest "dorosłe" fantasy, do jakiego wiele osób jest przyzwyczajonych – to literatura młodzieżowa o problemach młodzieży i dorastaniu (a gdy dorasta się, przy okazji ucząc, jak zostać Mrocznym Żniwiarzem, tych problemów może być jeszcze więcej). I dlatego też trzeba traktować Zgon jako lekką i przyjemną (a jest nią na pewno!) lekturę o nastolatkach i ich perypetiach w niesamowitym środowisku. Nieco pikanterii dodaje też wszechobecny sarkazm.

Nie dziwi, że zarówno nastolatki, do których skierowana jest książka, jak i również ludzie starsi sięgają po pełną przygód historię dziewczyny, która z początku jest po prostu wrednym dzieciakiem (jej palce za czasów naszych dziadków i pradziadków byłyby ciągle spuchnięte od prania linijką), potem zaś zaczyna - niechętnie i bardzo opornie - zmieniać się w… no, polecam samemu sprawdzić, w co się zmieni.

Zgon to debiut autorki, ale przyznać trzeba, że doskonały – w języku angielskim pojawiły się już dwa kolejne tomy, u nas trzeba będzie nieco na nie poczekać. Jeśli okażą się tak dobre jak pierwsza część, to naprawdę warto będzie ich wypatrywać. Dlatego też pozwoliłem sobie nagrodzić Zgon prawie najwyższą oceną, bo jak na debiutantkę Gina Damico naprawdę na to zasługuje.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj