Akcja odcinka przeskakuje o cztery lata, co daje możliwość zaprezentowania życia Lagerthy i Bjorna po opuszczeniu włości Ragnara. Od wielu miesięcy wiadomo, że Alexander Ludwig ma zagrać starszego Bjorna. W tym miejscu wielkie słowa uznania dla twórców serialu, gdyż zmiana aktora w ogóle nie jest odczuwana. Ludwig mówi, wygląda i gra tak samo jak młody Nathan O'Toole, więc nic tutaj nie razi. Starszy Bjorn jest chłopakiem, który chce wyruszyć w świat i udowodnić swoją męskość, ale nie pozwala mu na to ojczym. Sceny interakcji Lagerthy i Bjorna z tymże mężczyzną sugerują jedną konsekwencję: ten człowiek zginie w brutalny sposób, bo wyraźnie działa na nerwy obojgu.
Wikingowie nie marnują czasu na nudne wątki obyczajowe, momentalnie rzucając nas w bój o łupy i ziemię. Wyprawa Ragnara i króla Horika jest wyraźnym skokiem jakościowym w stosunku do poprzedniego sezonu, gdyż teraz mamy kilka okrętów pełnych żądnych krwi wikingów, więc jednocześnie zwiększa się rozmach. Odcinek dostarcza sporo porządnie nakręconej akcji, gdy bohaterowie napadają na opactwo pełne skarbów i przyszłych niewolników. Efekt tego starcia jest oczywiście z góry wiadomy, bo garstka wiejskich chłopców z mieczami nie ma najmniejszych szans z doświadczonymi wojownikami.
Istotne dla serialu są sceny po walce, gdy na pierwszy plan wychodzi konflikt Athelstana z Flokim. Przyjaciel Ragnara wykazuje się wielką nieufnością wobec jego nowego kompana, nie wierząc w zmianę wiary i w jego lojalność. Naśmiewa się z niego oraz drażni, korzystając z jego dawnego upodobania do chrześcijaństwa. Te momenty są dla Athelstana wielką próbą człowieczeństwa i mężności, z której wychodzi zwycięsko. Zaczynam się zastanawiać, czy Floki nie zachowuje się tak przez oszczędzenie Rollo. Do tego znajduje wspólny język z królem Horikiem, kiedy razem spędzają czas na torturowaniu duszpasterza. Konflikt z Horikiem jest raczej kwestią czasu i nie zdziwię się, jeśli Floki opowie się przeciwko Ragnarowi.
W trzecim epizodzie można dostrzec tak naprawdę jedną wadę - związaną z relacją Ragnara z Horikiem oraz Jarlem Borgiem. Lothbrok zawsze sprawiał wrażenie człowieka bystrego, który umiejętnie radzi sobie w politycznym świecie. Dlatego zaskoczeniem jest to, że nie przewidział reakcji Borga po tym, jak w perfidny sposób złamali wcześniejsze ustalenia. Jednak jest dość jasne, że Horik umyślnie odegrał w tym swoją rolę. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie podczas uczty.
[video-browser playlist="634036" suggest=""]
Atak Jarla Borga na Kattegat to kolejny popis Kena Girottiego, który świetnie prowadzi akcję, nasycając ją takimi emocjami i klimatem, że podczas seansu siedzi się na skraju fotela. Rollo dowodzący starcami i kobietami udowadnia mężność, honor i waleczność. Jest efektownie, momentami nawet krwawo, a to wszystko dzięki solidnym zdjęciom, które pozwalają cieszyć oko starciami. Dawno w Wikingach nie było tak prowadzonego wątku, w którym czuć tyle napięcia. Można założyć, że Rollo swoimi czynami jednocześnie odkupuje swoje dawne winy.
Drugi sezon Wikingów imponuje przede wszystkim tym, że dostajemy dwóch charyzmatycznych i ciekawych przeciwników dla Ragnara. W pierwszej serii mieliśmy starca, który przez większość odcinków rozczarowywał. Teraz mamy groźnego Jarla Borga, który swoim atakiem na Kattegat udowadnia, że pochlebne słowa nie są przypadkowe. Pojawia się też król Eckbert z Wessex, który imponuje ekranowym magnetyzmem oraz dostrzegalnym szaleństwem. Bez wątpienia to właśnie Eckbert będzie najgroźniejszy dla Ragnara Lothbroka.
Wikingowie w trzecim odcinku dostarczają ogromu nieźle nakręconej akcji, wiele emocji, znakomitej atmosfery i postacie, które stają się intrygującymi rywalami Ragnara na resztę drugiego sezonu.