Zemsta ("Revenge") robi zwrot o 180 stopni i teraz to Emily Thorne (Emily VanCamp) jest tą złą. Dlatego też w 1. odcinku więcej czasu ekranowego poświęcono Victorii Grayson (Madeline Stowe) w wariatkowie, która oczywiście chce się zemścić za niecne uczynki złej Emily. Sam pomysł jest już tak absurdalny i przekombinowany, że trudno go zaakceptować bez przymrużenia oka. Do tego banalna ucieczka Victorii z zakładu psychiatrycznego - dodajmy też brak reakcji ze strony Emily na jej pojawienie się w drzwiach (wystarczyło zadzwonić po sanitariuszy i policję) - i mamy mieszankę wybuchową, która stoi poniżej poziomu krytyki.
Życie Emily jest trochę zabawne. Tak naprawdę zmieniła się ona w Victorię, rozsiadając się na tronie Królowej i organizując najlepsze przyjęcia. Komiczny jednak wydaje się fakt uzależnienia od zemsty (co to w ogóle za pomysł?). Dlatego też cały wątek poświęcony jej próbom pomocy ani trochę nie zachwyca. Nie ma on w sobie niczego interesującego, a nawet pokazuje Emily w gorszym świetle, bo dziewczyna zmieniła się w Victorię i teraz tak samo manipuluje ludźmi - tylko że ona tłumaczy się pomocą w zemście. Nie przekonuje to.
[video-browser playlist="630054" suggest=""]
Jak wątek Emily i Victorii jeszcze wydaje się w miarę poprawny, tak wprowadzenie tutaj obojga młodych Graysonów jest totalnym nieporozumieniem. Są niebywale irytujący w swoich zachowaniach i tak naprawdę nie widać jeszcze żadnego sensownego powodu, który mógłby usprawiedliwić ich obecność w obsadzie Zemsty. Ten serial zyskałby wiele, gdyby się ich pozbyto - szczególnie Charlotte, której zdrowie psychicznie jest dość wątpliwe, a przyczyny takiego stanu rzeczy wydają się raczej śmieszne. Jej wątek nie przekonuje w żadnym aspekcie i nic nie potrafi uwiarygodnić jej przemiany.
Zobacz również: Wpadki z planu 3. sezonu serialu "Zemsta"
Zemsta powinna zakończyć się na 3. sezonie, kiedy Emily dokonała swojej zemsty. Premierowy odcinek 4. serii sprawia wrażenie stworzonego na siłę - nie ma tu żadnego interesującego pomysłu, a obecność Davida Clarke'a (nie zdziwię się, jeśli będzie on jego złym bratem bliźniakiem...) jedynie pogłębia regres tego serialu, który powoli staje się popłuczynami po czymś, co było naprawdę niezłe.