Ucieczka Stefana i Eleny z miejsca, gdzie przetrzymują ich Podróżnicy, jest wielką zagadką. Oczywiście, że dostają pomoc, ale to wygląda, jakby trzymano ich w jakimś odosobnionym miejscu bez żadnych strażników. Gdyby ktoś ich pilnował, raczej sojuszniczka bohaterów nie potrafiłaby z taką łatwością tam wejść i ich uwolnić. Cały wątek buntu w społeczności Podróżników również pozostawia wiele do życzenia i wydaje się za bardzo naciągany. The Vampire Diaries mają w zwyczaju zabawną realizację scen, w których ktoś zagradza drogę jadącym autom. Zauważmy, że Stefan i Elena mogą jednoznacznie domyślić się, co rodzeństwo chce od nich, ale i tak hamują, by dać się pojmać i prawie zabić.
Enzo w pewnym momencie stał się niezłym dodatkiem do serialu, bo wypełnia pewną lukę po tym, gdy Damon przestał być sobą i stał się mdłą wersją Stefana. Jego wymyślny plan powrotu do życia pokazuje, że The Vampire Diaries wpadły w bagno, które coraz bardziej je wciąga. Skoro twórcy pozbywają się czegoś takiego jak śmierć, to jak szokować widzów? Jak dostarczyć im emocji, skoro każda śmierć za chwilę zostanie cofnięta? Dlatego też cliffhanger odcinka tak naprawdę nie działa najlepiej, bo choć Stefan ginie (to chyba pierwsza sytuacja, w której ginie ktoś z trójki) i niby nie ma szans na ratunek, to The Vampire Diaries pokazały, że śmierć nie ma żadnego znaczenia. Jak można czuć się zaskoczonym i uwierzyć twórcom, skoro nie mają już na nic pomysłu? Śmierć Stefana wydaje się kolejnym tanim trikiem mającym wywołać emocje wśród nastoletnich fanów, bo dorosłego widza, który kiedyś polubił ten serial za jego zalety, może to jedynie zniesmaczyć.
[video-browser playlist="635426" suggest=""]
Sceny z Damonem i Markosem pokazują natomiast, że twórcom brak ręki nawet do castingu. Choć początkowo Klaus nie wzbudzał jakichś emocji ani od pierwszych momentów nie atakował charyzmą, Joseph Morgan z czasem zbudował czarny charakter, który miał wiele zalet i potrafił podkreślić swoją obecność na ekranie. Natomiast Markos jest najbardziej nijakim, mdłym czarnym charakterem w historii tego serialu, ponieważ nie wzbudza kompletnie żadnych emocji, nie przekonuje, nie ma wokół siebie aury tajemniczości ani nie tworzy atmosfery grozy. Postać ta powinna wzbudzać jakieś emocje u widza i udowodnić, że zagrożenie jest realne, ale nie udaje się tego osiągnąć.
The Vampire Diaries w piątym sezonie sięgają dna. Choć pozostawała nadzieja na poprawę, bo potencjał w niektórych wątkach zdecydowanie był obecny, to również ona zaczyna zanikać.