Zmasakrowani zostali... zmasakrowani przez amerykańskich krytyków. Tym razem jednak nie mogę zgodzić się z recenzentami. Oceny widzów także wskazują na to, że odbiór produkcji wcale nie był tak negatywny. Nie przeczę, że twórcy Cobra Kai podeszli do tego w sposób nieoczekiwany i wulgarny. Czy jednak powinno nas to dziwić? Pamiętajmy, że dwóch z nich pracowało nad serią Harold i Kumar, więc można było się domyślić, na jaki humor postawią. A humor jest tu dość prosty – tak samo zresztą jak sposób opowiadania historii. Nie jest to jednak problem, bo zadbano o ciekawy pomysł.  Słowa, że twórcy przypominają "grupę nastolatków z szalejącymi hormonami" są niewłaściwe i krzywdzące. Panowie bardzo wyraźnie bawią się konwencją i nie ma niczego złego w tego typu specyficznej rozrywce. Trzeba podejść do tego z dystansem i przyznać się przed samym sobą, że takie mniej ambitne rzeczy też mogą się podobać. Nic więcej.  Zmasakrowani mają dobry punkt wyjścia. Grupa agentów imprezuje na całego po zakończonej misji, a więc nie mogło zabraknąć alkoholu, narkotyków i seksu. Niestety okazuje się, że w Las Vegas jest bomba atomowa, a bohaterowie mają kilka godzin, by ją odnaleźć. Inaczej wybuch zniszczy miasto i zabije miliony ludzi. I tak zaczynają się zwariowane perypetie – mężczyźni pod wpływem różnych substancji mają halucynacje, problemy z racjonalnym myśleniem i inne "dolegliwości". Twórcy bawią się konwencją, dzięki czemu w prosty i niewymuszony sposób potrafią rozbawić widzów. To nie jest humor wysokich lotów, ale wcale mi to nie przeszkadza. Jest wulgarnie i dziwacznie, ale też lekko i śmiesznie – naprawdę całkiem dobrze się to ogląda! Udało się stworzyć z tego mieszankę wybuchową, która na pewno nie trafi do wszystkich. Seans polecam osobom, które chcą rozluźnić się po ciężkim dniu i lubią tego typu rozrywkę.
Netflix
Pamiętajmy, że Zmasakrowani to komedia akcji. I ten drugi aspekt jest na zaskakująco dobrym poziomie. Twórcy zadbali o to, by sceny walk i strzelanin były efektowne, autentyczne i emocjonujące. Mamy wiele długich ujęć, doskonałą pracę kamery i mnóstwo solidnych pomysłów w choreografii walk (scena w kuchni!). To poziom, z którego fani najlepszego kina akcji będą zadowoleni.  Oczywiście na naszą uwagę zasługują też bohaterowie. Nie raz oglądamy sceny, w których wychodzą oni ze swoich skorup i obranych stereotypów. Zawsze powtarzam, że schematami należy się odpowiednio bawić – dzięki temu postacie nabierają sensu i wyrazu – a serial właśnie to robi. Relacje między mężczyznami dostarczają rozrywki na dobrym poziomie, a ich dziwaczne losy potrafią nas zaciekawić i zaangażować. Jedyna osoba, która wydaje się nieporozumieniem w tej produkcji, to Hagerty (C. Thomas Howell) – przez 3/4 serialu jest nieprzytomny, a potem wręcz irytująco nieznośny. To postać przechodząca ze skrajności w skrajność, której nie da się polubić. Odstaje on od tej sympatycznej grupy. Zmasakrowani to serial pełen skrajności. Czasem ma się wrażenie, że twórcy bawią się gatunkiem z lat 90., w którym można było pozwolić sobie na więcej w kwestii niepoprawnego humoru. Ta atmosfera dawnych lat jest tutaj odczuwalna – dodam, że idolem jednego z bohaterów jest Rambo. To wszystko miesza się z humorem wulgarnych komedii dla dorosłych w stylu Harolda i Kumara. Można powiedzieć, że ten serial jest wyjęty z innej epoki. Jeśli lubicie niepoprawną rozrywkę, scenariuszowe szaleństwa i brak hamulców, Zmasakrowani do Was trafią. Być może negatywne recenzje to taki znak czasów – w końcu część komediowa przypomina największe hity dla dorosłych z przełomu lat 90. i 2000. Obecnie takich rzeczy zwyczajnie się nie tworzy. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj