Od razu było wiadomo, że czeka nas premiera nieco spokojniejsza niż dwie poprzednie, bowiem w finale 2. sezonu zabrakło soczystego cliffhangera, który pozostawiłby widzów rozemocjonowanych do granic możliwości. Jednak ten lżejszy ton pozwolił twórcom znowu coś zmienić w opowiadanej historii, a zarazem ruszyć naprzód, zachowując ciągłość fabularną i czerpiąc z tego, co dotąd było najlepsze w serialu.
Może zdziwić, że ponownie mamy do czynienia ze "sprawą tygodnia". Wydawało się, że serial coraz śmielej zmierza w kierunku fabuły ciągłej, co dobitnie było widać w drugim sezonie. Jednakże powrót seryjnego jednoodcinkowca nie jest niczym złym; pokazuje, za co widzowie pokochali ten serial. I choć sam casus, z jakim borykają się bohaterowie podczas premiery, nie jest nadzwyczaj interesujący, to dostarcza oczekiwanej dawki rozrywki na przyzwoitym poziomie - tak "niedzielnemu" widzowi, jaki i stałemu fanowi produkcji CBS.
Jednakże sprawa odcinka jest tak naprawdę tylko pretekstem do ukazania nowego porządku w rzeczywistości zaistniałej po majowym finale. Zespół obrońców dobra rozrósł się, co wypada zdecydowanie na plus. Agentka Shaw to nie tylko zmiana miła dla oka, ale także świetne uzupełnienie już i tak dobrze zgranego zespołu. Nie jest na siłę wciśnięta; bez wątpienia dodaje kolorytu "starym" bohaterom i będzie integralną częścią rozpoczynającego się właśnie sezonu. Zmiany zaobserwujemy także u detektyw Carter, która zmieniła stanowisko na zwykłą funkcjonariuszkę drogówki. Nie to jest jednak ważne; ciekawie bowiem zapowiada się to, co policjantka robi za plecami przyjaciół. Powracający jak bumerang Elias, wątek zabicia Cala Beechera oraz fakt, kto stoi na czele HR, z pewnością będą intensywnie rozwijane przez scenarzystów w najbliższych odcinkach i postawią bohaterkę w wielu niekomfortowych sytuacjach, co powinno dostarczyć sporej porcji emocji (nie wspominając już o momencie, kiedy Reese i Finch się o tym dowiedzą). To dopiero przyszłość, ale twórcy już podczas premiery umiejętnie nakreślili nową sytuację byłej już detektyw Carter.
[video-browser playlist="634934" suggest=""]
W "Liberty" nie zabrakło także cech niezwykle charakterystycznych dla Impersonalnych. Oprócz schematycznej formy odcinka, epizod wręcz obfitował w humor sytuacyjny, którzy scenarzyści elegancko wpletli w dialogi. Z tego faktu pełną dozę przyjemności mogą czerpać tylko stali widzowie, bowiem w rozmowach zawarto masę odniesień do poprzednich sezonów, co stanowi nie lada smaczek. Wisienką na torcie jest natomiast Reese mówiący: "I'm a very private person" - po prostu zwala z nóg, ale to jednak należy zobaczyć samemu.
Ostatnim szalenie ważnym punktem premiery, o którym należy wspomnieć, jest Root. Jej osoba niejako zespaja 2. oraz 3. sezon i pozwala zachować ciągłość fabularną. Poza tym jest to najbardziej intrygujący wątek, który został poruszony przez twórców w tym odcinku. Dostarcza wiele emocji, odpowiedzi, ale i jeszcze większej liczby pytań. Natomiast to, jak Amy Acker odgrywa po części niezrównoważoną psychicznie osobę, to naprawdę najwyższych lotów aktorstwo. Jest niezwykle wiarygodna w swoim szaleństwie skrywającym nieprzeciętną inteligencję, co pokazuje ostatnia scena. Niejaka Carrie Mathison z Homeland mogłaby się sporo od niej nauczyć. Z niecierpliwością oczekuję, jak dalej będzie rozwijany ten wątek, bowiem przyprawił mnie o przyjemne ciarki na plecach i pokazał, że scenarzystom pomysłów nie brakuje.
Premiera 3. sezonu Impersonalnych może nie była pełna emocji, zaskakujących zwrotów akcji czy niesamowitych cliffhangerów, ale mimo że nieco spokojniejsza, to wcale nie znaczy, że była gorsza. Korzystała bowiem z pełnej palety zalet serialu, nie bojąc się wrócić do formuły "sprawy odcinka". Ponadto twórcy umiejętnie nakreślili nową sytuację, w jakiej znaleźli się bohaterowie, okraszając ją niebanalnym humorem sytuacyjnym i wieńcząc intrygującym wątkiem związanym z hakerką Root. Krótko mówiąc: w 45 minutach zawarli to, co jest kwintesencją tej produkcji. Było to zdecydowanie dobre otwarcie sezonu na poziomie, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.