Epizod „Two Girls, One Code” przyniósł bowiem ze sobą kilka innych, znacznie bardziej interesujących wydarzeń i dalszy rozwój głównych wątków sezonu. Sceny rozgrywające się na sali sądowej tym razem wypadły całkiem przyzwoicie, lecz blado w porównaniu z pozostałymi elementami odcinka. Podczas sądowej roszady moją uwagę najbardziej przykuła postać sędziego Marxa, którego słaby słuch wzbogacił przedstawioną historię odrobiną humoru. Pozytywnie należy ocenić również zaskakujące zakończenie wątku, kiedy to sądowy sukces Willa i spółki okazał się pyrrusowym zwycięstwem.
[image-browser playlist="597958" suggest=""]©2012 CBS
Równolegle z rozgrywkami na sali sądowej rozwijały się pozostałe serialowe historie. Bardzo ciekawie wypadły sceny z udziałem Kalindy, podczas których po raz kolejny można było zobaczyć jak wygląda jej patologiczne małżeństwo. Porannemu robieniu jajecznicy towarzyszyły bowiem bardzo silne emocje, które dzięki grze aktorskiej Panjabi i Warrena były wyraźnie odczuwalne. Znaczny wzrost napięcia można było zaobserwować także podczas sceny w klubie, oraz w momencie, gdy Kalinda oznajmiła Nickowi, że Lana jest agentem federalnym.
Najbardziej emocjonujący wątek odcinka przypadł jednak w udziale tytułowej bohaterce serialu, która znalazła się w bardzo kłopotliwej sytuacji i była targana różnego rodzaju emocjami. Początkowo towarzyszył jej strach związany z groźbą upublicznienia jej romansu z Willem, który pod wpływem późniejszych wydarzeń został zastąpiony złością na męża, by w końcu przerodzić się w uczucie ulgi. Julianna Margulies po raz kolejny dobrze wybrnęła z powierzonego jej zadania i wiarygodnie przedstawiła rozterki nękające panią prawnik. Pośrednio sprawcą uczuciowej huśtawki Alicii był Eli, który podczas spotkań, w sprawie kampanii Petera, z reporterką Mandy Post otrzymywał od niej dość niepokojące informacje odnośnie pożycia małżeńskiego Florricków.
[image-browser playlist="597959" suggest=""]©2012 CBS
Ten ciekawie rozpisany wątek zaowocował moim zdaniem również interesującymi scenami z udziałem Alicii i bliskich jej mężczyzn. Pierwszą z nich była telefoniczna rozmowa kobiety z Willem, podczas której stwierdziła, że czuje się przeklęta. Na twarzy Gardnera można było zaobserwować smutek i grymas bólu spowodowany poczuciem winy z powodu krzywdy, jaką wspólny romans może wyrządzić jego ukochanej. Ciekawie zaprezentowano również uczucia Alicii względem Petera, które doprowadziły do ciekawego i przyznam szczerze wyczekiwanego przeze mnie, zakończenia odcinka.
Po seansie „Two Girls, One Code” nie pozostaje mi zatem nic innego jak stwierdzić, że Żona idealna niezmiennie prezentuje wysoki poziom i nadal potrafi przyciągnąć dobrą grą aktorską oraz zgrabnie napisanymi wątkami.
Ocena: 8/10