W odcinku przedstawione zostają trzy wątki, które są niezwykle ważne dla trzech osób: Louisa, Rachel oraz Mike'a. Scenarzyści bardzo dobrze rozłożyli poszczególne akcenty i przez czterdzieści minut dzieje się na ekranie naprawdę sporo. 

Najważniejszą postacią jest Litt. Mimo że każda z wymienionych przeze mnie osób dostanie swoje pięć minut, a ich wątki są niemal równorzędne, to Louis pozostaje w centrum. A wszystko przez jego wypadek na sali sądowej. Po wygłoszeniu mowy dostaje ataku serca i trafia do szpitala. To zmienia wszystko. Jessica przekazuje sprawy starszego wspólnika w ręce poszczególnych osób. Jak łatwo się domyślić, te najtrudniejsze trafiają do niezawodnego duetu Specter-Ross. Warunek jest jeden: nie można stracić żadnego klienta. 

W tym samym czasie Louis powoli wraca do zdrowia i postanawia wziąć ślub z Sheilą. Redefiniuje swój stosunek do pracy i życia, nie chce być samotny. Sheila przyjmuje oświadczyny, ale zaczynają się pierwsze problemy - gdzie mieszkać? W Bostonie, gdzie pracuje ukochana, czy w Nowym Jorku?

Nie łatwiej ma Rachel, która musi zapłacić pierwszą ratę za studia. Louis obiecał jej opłacić czesne, ale teraz leży w szpitalu, więc za namową Mike'a zwraca się do Jessiki. Ta nie kwapi się do spełniania jakichkolwiek obietnic. 

Czternasty odcinek W garniturach pokazuje, jak trudne potrafią być niektóre decyzje. Louis postanawia się żenić, co na początku wszystkich cieszy, ale zaraz później zaczynają pojawiać się pierwsze problemy: z mieszkaniem, z pracą, z pewnymi ustaleniami. Niektóre przeszkody okazują się nie do obejścia, jak chociażby kwestia dzieci. Sheila nie lubi maluchów, a Louis wręcz je ubóstwia i pragnie mieć kilka. W tym wypadku ich związek nie ma przyszłości, przynajmniej tak się wydaje - co zresztą sugeruje ostatnia scena płaczącej Sheili. 

[video-browser playlist="633918" suggest=""]

Scenarzyści rozwijają też wątek Mike'a. Dopiero co w poprzednim odcinku uświadomił sobie, że nigdy nie zrobi kariery prawnika z pierwszych stron gazet, że jest skazany na bycie w cieniu, działanie z drugiej linii, a teraz spotyka osobę, która jest w dokładnie takiej samej sytuacji jak on - Jonathana Sidwella, analityka, który chce odejść, ale przez działania Mike'a i Harveya nie może ze sobą zabrać swojego algorytmu. Zostaje uwięziony, bez szans na awans, bez perspektyw. Na szczęście Mike mu pomaga, a Jonathan w ramach podziękowań składa propozycję niemal nie do odrzucenia. Nie spodziewam się, że wybierze pracę w innej firmie, niezwiązanej z prawem, ale kto wie? W końcu ileż można stać w cieniu, a jak stwierdził sam Harvey - nie ma szans, żeby to zmienić. Zdawanie egzaminu jeszcze pogorszy sytuację. 

Trudne decyzje musi podjąć także Rachel. Na szczęście w jej przypadku wszystko kończy się dobrze, a to dzięki sprytowi i analitycznemu umysłowi. Znajduje precedens w postaci Harveya i wykorzystuje go do przekonania Jessiki.

Śmiało można przyznać, że czternasty odcinek trzeciego sezonu trzyma wysoki poziom. Jest kilka momentów zabawnych, szczególnie za sprawą niezawodnego Louisa, jest także kilka chwil dramatycznych. Dialogi wciąż pozostają najmocniejszą stroną produkcji. Nie sposób jednak nie odczuć, że w drugiej połowie sezonu brakuje nieco wątku głównego. Skupianie się na problemach bohaterów i ich rozwoju osobistym jest ciekawe, ale przydałby się motyw przewodni. Wcześniejsza walka o kancelarię, kwestie fuzji, przejęć i oszukiwania przeciwnika dostarczały ekscytujących momentów, teraz - pomimo kontynuowania wątków z poprzednich odcinków (kwestia tajemnicy Mike'a, problemy Harveya ze Scottie, studia Rachel) - bywa niekiedy nudno. Akurat czternasty odcinek nudny w żaden sposób nie jest, ale warto zwrócić uwagę na problem. Wątek główny mógłby na nowo rozbudzić emocje. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj