Pierwsze tygodnie epidemii. Poznajemy losy braci Blake - Briana i Phillipa. Phillip jest wysoki, dobrze zbudowany i odważny. Nie cofnie się przed niczym, nie może, ponieważ musi zatroszczyć się o dobro swojej siedmioletniej córeczki Penny, która jest dla niego wszystkim. Tylko ona mu została. Brian z kolei to jego zupełne przeciwieństwo, wątły, chorowity i tchórzliwy, pomimo tego iż starszy. Braciom towarzyszy jeszcze dwóch przyjaciół, Bobby Marsh oraz Nick Parsons. W poszukiwaniu bezpiecznego miejsca wspólnie przemierzają świat, który stopniowo pogrąża się w szaleństwie i chyli ku upadkowi...

Jeżeli chodzi o tematykę zombie, to przez długie lata niepodzielnie rządził George A. Romero. Niestety w ostatnim czasie starość w końcu dała o sobie znać, a może było to po prostu twórcze wypalenie? Ciężko powiedzieć, pewne natomiast jest jedno, cykl o żywych trupach zaczął powoli zjadać własny ogon, dławiąc się przy tym i wymiotując w bolesnych torsjach. Nie trudno było się domyślić, że na pana Romero nie można już liczyć i zamiast po raz kolejny reanimować martwe zwłoki lepiej poszukać świeżej krwi. Taką świeżynką okazał się Robert Kirkman, ogromny miłośnik zombie, wychowany na produkcjach amerykańskiego reżysera i w dużej mierze na nich wzorujący swoje scenariusze. Dzięki oryginalnym pomysłom i wytrwałości udało mu się tchnąć życie w ten umierający powoli gatunek. Chociaż zapewne nawet on sam nie przypuszczał, że jego komiks "Żywe trupy" zyska aż tak ogromną popularność na całym świecie i zostanie przeniesiony na srebrny ekran.

No i na karty powieści rzecz jasna. Kirkman wymyślił historię, a jego pomysły na papier przelał Jay Bonansinga - bardzo obiecujący amerykański autor thrillerów, w Polsce niekoniecznie znany. Współpraca obu panów zaowocowała ciekawą, emocjonującą i brutalną powieścią osadzoną w uniwersum "Żywych trupów". Podobnie jak w przypadku komiksu najważniejsze są postacie, zaś zombie stanowią jedynie tło, na którym przedstawienie relacji między nimi, ich powolnej wewnętrznej przemiany oraz pierwotnych instynktów, jakie zaczynają nimi kierować staje się po prostu łatwiejsze. "Narodziny Gubernatora" to nie tyle krwawy horror, co powieść drogi, wzbogacona o silne elementy dramatu. Bohaterowie podczas swojej podróży do Atlanty, gdzie jak sądzą odnajdą azyl, przechodzą swoistą metamorfozę, kształtują swój charakter, starając się przystosować do nowego, nieprzyjaznego dla nich, świata. Tragiczne wydarzenia, których staną się uczestnikami nie pozostaną bez wpływu na ich psychikę. Gdy dotrą do Woodbury, pozostaną im tylko posklejane odłamki zdrowego rozsądku, które w każdej chwili ponownie mogą pójść w rozsypkę.

Przedstawienie początkowych losów tak znienawidzonej postaci, jaką jest Gubernator było dobrym posunięciem, aczkolwiek dość ryzykownym. Każdy fan z pewnością posiadał własne wyobrażenie dotyczące jego przeszłości, zaś niedopowiedzenia dodawały jedynie temu antagoniście aury tajemniczości. Bardzo łatwo można było to wszystko popsuć, zwyczajnie nie sprostawszy oczekiwaniom. Kirkman wyszedł jednak z tego obronną ręką, tworząc opowieść, która zadowoli nie tylko fanów, ale również osoby, które z "Żywymi trupami" stykają się po raz pierwszy. Należy wam bowiem wiedzieć, iż "Narodziny Gubernatora" to dzieło w pełni autonomiczne i nie wymaga znajomości ani komiksu, ani nawet serialu. Jest to po prostu opowieść o ludziach, którzy starają się przeżyć i zachować resztki człowieczeństwa w świecie opanowanym przez zombie. Chociaż może trochę zbyt typowa, gdyż osoba, która trochę książek o nieumarłych przeczytała nie znajdzie tutaj nic nowego. Nie licząc może zakończenia, które jest mocne, przewrotne i zaserwuje pstryczka w nos wszystkim miłośnikom komiksowej zombie-apokalipsy. Nie znaczy to jednak, że dziecko Kirkmana i Bonansingi to twór wtórny i niewarty uwagi, bo tak z pewnością nie jest. Powieść wciąga, jest napisana sugestywnym językiem i dostarcza naprawdę wielu emocji. Aczkolwiek zabrakło tu przysłowiowej kropki nad "i", czegoś, co stanowiłoby o wyjątkowości omawianego tytułu i wyróżniało go na tle innych. Niby jest dobrze, ale mogło być lepiej.

Mojej krytyce nie umknie natomiast korekta, a w zasadzie jej brak. Osoby za nią odpowiedzialne powinny się wstydzić, że nie wywiązały się z powierzonego im zadania. Takiego natłoku różnorakich błędów dawno nie widziałem. Czasami po kilka na stronę. Zwykłe literówki jeszcze byłyby do zniesienia, ale trafiają się nawet kwiatki w stylu "Phillip podał Phillipowi...", a wtedy jest już problem, bo utrudnia to czytanie i nie wiemy, kto komu podał daną rzecz. Nie brakuje również powtarzających się wyrazów czy błędów gramatycznych wynikających z faktu, że pierwotny zamysł tłumacza przy przekładzie konkretnego zdania uległ zmianie. Z reguły w recenzjach nie wytykam takich rzeczy, ale w tym wypadku zakrawa to o zwykłe niechlujstwo i powinno być napiętnowane.

"Żywe trupy: Narodziny Gubernatora" to interesujące poszerzenie uniwersum stworzonego przez Kirkmana. Z pewnością ciekawsze i bardziej emocjonujące od średniego moim zdaniem serialu. Dramat garstki ocalałych, nie rzadko smutny i wzruszający, przeplata się tu z brutalnymi scenami przemocy z udziałem nieumarłych. Jeżeli szukacie powieści, która stylistykę horroru wykorzystuje do czegoś więcej aniżeli ukazania samej krwawej jatki, to omawiany tytuł będzie pozycją w sam raz dla was. Fani The Walking Dead śledzący losy swoich ulubionych bohaterów w telewizji, postać Gubernatora poznają dopiero w 3. sezonie, więc może aby ukrócić czekanie warto byłoby zaznajomić się z jego wcześniejszymi losami i zobaczyć, jakie wydarzenia ukształtowały jego spaczoną psychikę?

Ocena: 8/10

Hatak.pl jest patronem medialnym wydawnictwa.

[image-browser playlist="605063" suggest=""]

Autor: Robert Kirkman & Jay Bonansinga
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 358
Przekład: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: SQN
Wydano: 2011
ISBN: 978-83-931575-7-0

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj