Nie ma na razie recenzji premiery 5tego sezonu Hawaii Five-0, więc póki co zostawiam swoją imresję tutaj. Serial ma 4 główne atuty, spośród których 3 mocno zawodziły w poprzedniej serii. Nowy odcinek daje nadzieję na powrót do korzeni.
- Hawaje - piękne jak zawsze, jeszcze ciekawiej prezentowały się opuszczone. Fantastyczny krajobraz z początku odcinka kiedy kamera robi najazd na twarz Steve'a. Samochody porzucone na autostradzie wyglądały jak żywcem wyjęte z TWD, tyle, że tutaj nie miały sensu - nie było potrzeby chaotycznego uciekania i zostawiania otwartych drzwi = tanie efekciarstwo.
- Steve + Dano - otwierająca sekwencja podczas oceny psychologicznej to powrót do starej, dobrej formy. Zabawne, braterskie przekomarzanie się nareszcie pokazane w ciekawszej formie. No i dosłowny powrót do korzeni w postaci retrospekcji. Potem Danno jak zwykle musiał się czegoś czepić, nawet jeśli nie ma lepszej alternatywy... W pierwszych sezonach trzymałem zwykle stronę Danny'ego, teraz przechodzę do teamu Steve.
-humor - świetna scena w samochodzie podczas obserwacji biblioteki. Bez ściemy przyznaję, że parę razy się szczerze zaśmiałem - tego w ostatnim sezonie było bardzo mało
- pomysłowość - i jest, udało się. Bardzo ciekawy pomysł na drona terroryzującego miasto, coś świeżego, parę nowych motywów i jak zwykle świetnie kręcona akcja (Danno lądujący na samochodzie, pościg pustymi ulicami) Na minus efekty specjalne związane z samolotem. Na plus za to jeśli chodzi o konwencję odcinka wprowadzenie wątków powracających dla Danno, China, Kono i Jerry'ego, a wreszcie dano odpocząć Steve'owi. To jest coś czego wcześniej raczej nie było, mam nadzieję, że większość odcinków będzie poruszać te sprawy.
Z nowych postaci - przeurocza stażystka Maxa. Myślałem że powtórzy rolę słodkiej idiotki z The Crazy Ones, ale jest pomysł na coś więcej. Wróci na pewno. Komentując zmianę stałej obsady - brak Catherine nieodczuwalny - tzn zawsze miło było na nią popatrzeć, ale skoro twórcy unikają jakichkolwiek komplikacji życia prywatnego Steve'a to nie było po co ją trzymać. Jorge Garcia jako Jerry to strzał w 10, bo jego postać wprowadza całą gamę nowych interakcji pomiędzy bohaterami, a także nowy wymiar teorii spiskowych i konspiracji. Mam tylko nadzieję, że nie będzie w każdym odcinku powtarzał, że musi pozostać anonimowy. Z umiarem, z umiarem. No i Chi McBride jest teraz członkiem H50, i generalnie nie wadził - pierwszy na miejscu zbrodni, zdawał raport - równie dobrze mogłoby go nie być. Tutaj mam wątpliwości czy jego awans do stałej obsady jest trafionym pomysłem - jeśli o mnie chodzi to jego postać została wystarczająco wyeksploatowana.
Nie mam więcej życzeń - to jest generalnie wszystko co oczekuję po H50. Pomysłowa akcja, plaże, bikini, śliczne dziewczyny, słońce, trochę humoru, beztroski patos i Hawaje. Ogląda się przyjemnie, umysł odpoczywa, oczy się cieszą.
Aloha !