[image-browser playlist="580583" suggest=""]
Błyskawiczna impresja w temacie ostatnich odcinków seriali The CW. "Going Rogue", czyli 4 odcinek "The Flash" jest moim zdaniem najlepszym, albo równie dobrym jak pilot. Dlaczego?
~~~ Efektowne sceny akcji. Już w pierwszych minutach Flash rozbraja atak na furgonetkę w bardzo sprawnie nakręconej sekwencji. Co odcinek dostajemy taką jedną, i jeśli mierzyć zamiary na siły, to jest naprawdę wszystko czego możemy spodziewać się obecnie po średnio zasobnej stacji The CW. Ogólnie efekty specjalne wypadają bardzo okej, nawet jeśli moc Barry'ego częściej przypomina zatrzymywanie czasu, niż superszybkość. Od technicznej strony taki zabieg musi być łatwiejszy.
~~~ Humor. Jest lekko, jest przyjemnie. Świetna scena z przedstawianiem się Felicity i Iris i "Barry'm Allenem". Nawet scena z radiem w samochodzie, choć oklepana do bólu wypada zjadliwie.
[image-browser playlist="580584" suggest=""]
~~~ Wenworth Miller. Jego Captain Cold to bez dwóch zdań karykaturalnie komiksowy złoczyńca. Ten w stylu "większego-niż-życie" zła. Dzięki charyzmie aktora wypada to przekonująco i zapada w pamięć, nie dziwi budząca w nim groza, a wręcz imponuje. Vide Manu Bennett.
~~~ Felicity. Jej postać powoli zaczyna być nadmiernie eksploatowana, ale to jeszcze nie ten moment żeby zacząć narzekać. Razem z nią do Central City wita wątek romansowy i to jest coś czym naznaczony jest każdy serial The CW. Z tym trzeba się pogodzić, ale tutaj wypada to przystępnie, ba, nawet ekscytuje kiedy kulminacyjnym momentem odcinka jest chwila zawahania między pocałunkiem w pociągu.
~~~ Grant Gustin. Nie, nie mógłby być kinowym Flashem, bo to nie ten poziom, ale jest bardzo dobrym Flashem w telewizji. Kwestia też rozpisania postaci, ale w swojej grze jest dużo bardziej likeable, naturalny i ekspresyjny niż Stephen Amell jako Oliver Queen. A blondyni mogą czuć się dyskryminowani. 2 Flashy, farbowany Constantine, Aquaman. Talent, nie aparycja. W tym przypadku jedno dorównuje drugiemu.
[image-browser playlist="580585" suggest=""]
I tak jak "The Flash" notuje zwyżkę poziomu, tak "Arrow" w "The Magician" zalicza najgorszy epizod w tym sezonie. Dlaczego?
>>----> Marne sceny walk. Miała być poprawa, miała być azjatycka szkoła, a dalej wygląda to jak choreografia tańca. I nie pomogła nawet obecność wytrenowanej Katriny Law. Absolutnie nie czuć zagrożenia i fascynacji takimi bijatykami. Albo "Raid", albo będzie gorzej. Z reguły musi być gorzej, bo Raid, to Raid, ale tu jest źle. Leży nawet montaż, który sprawnie poprowadzony mógłby ukryć te wady.
>>----> Głupota #1: Nyssa, Arrow, Roy i Diggle idą na wycieczkę. Do orientalnej świątyni. Spacerują w rządku mostem. Zwiedzają, czy zakradają się? 3 nosi maski i kaptury, a Diggle jest niewidzialny. A nie chwila, Diggle nie jest niewidzialny. To dlaczego do cholery nie ma choćby kominiarki? Jest byłbym wojskowym, jeśli nagra go jakakolwiek kamera, to policja nie będzie miała żadnego problemu z identyfikacją. Takie głupoty robią rysy na ekranie przyjemności. Tak umierało The Walking Dead.
>>----> Głupota #2: Salto Roy'a. Nyssa grozi Thei. Skoczyć i zasłonić ją ciałem. Nie, wróć. Skoczyć, zrobić salto i dopiero ją zasłonić. Parsknęliśmy zbiorowym śmiechem. Absurdalna, niepotrzebna, komiczna scena. Głupotka.
>>----> Głupotka #3: Nanotechnologia. Nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy mamy nanity. Inspektor Gadżet. Wyczarowany tracker w nanitach pokrywających strzały. Oby jak najmniej takich niespodziewanych wynalazków. Nawet jak na komiksowość to za dużo.
[image-browser playlist="580586" suggest=""]
>>----> Ra's aawww Ghul. Nijaki, bezbarwny, zupełny no-name. W ogóle nie charyzmatyczny. Źle obsadzony aktor. Dlaczego?! Do Johna Borrowmana i Manu Bennetta brakuje mu tyle co mi do kaloryfera Stephena Amella. Czyli bardzo dużo. A to mógł być Liam Neeson. Niekoniecznie w tej samej wersji co u Nolana, ale to zawsze Liam Neeson. Albo ktokolwiek inny. Viggo Mortensen. Zobaczymy jak będzie dalej, wstęp był mdły, ale może się rozkręci?
Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie hejtuję Arrow, ja nadal uwielbiam Arrow. Ja nadal będę oglądał Arrow i każdą komiksową produkcję bo takim już jestem nerdem, symbiotem popkulturalnym. Po prostu musiałem wbić te parę strzał. Za tydzień będzie lepiej. Musi być.