Ogłoszenie obsady oraz decyzja o odejściu od kanonu uniwersum Gwiezdnych Wojen wzbudziły bardzo dużo emocji. Choć jeszcze nie padł nawet pierwszy klaps na planie, słyszę wiele głosów o tym, że nowe Gwiezdne Wojny nie mogą być udaną produkcją.
Bo aktorzy za starzy.
Bo nowi aktorzy nieznani.
Bo odejście od kanonu.
Argumentów jest wiele i są bardzo różnego kalibru. Wypływają również od bardzo różnych środowisk. Dla jednych zapewne film będzie zbyt widowiskowy, dla innych za mało. Dla jednych nowa historia jest świętokradztwem (jak to nie będzie Admirała Thrawna?), a dla innych może byłoby dobrze, gdyby nie ten J.J. Abrams (który zbezcześcił Star Treka).
Myślę, że nie będzie odkryciem, kiedy napiszę, że Gwiezdne Wojny stały się czymś więcej niż tylko ciekawymi filmami. Stały się też czymś więcej niż marką. Stały się legendą.
Na drugim biegunie są twórcy. Disney, który od zawsze potrafił zapewnić rozrywkę na wysokim poziomie, a ostatnio myślę, że wręcz zdominował przemysł rozrywkowy. Do tego J.J. Abrams, który dziesięć lat temu wziął udział we wznieceniu rewolucji serialowej w postaci Zagubionych. Warto pamiętać, że to są specjaliści od rozrywki. Ludzie, którzy potrafią porywać masy i dla tych mas tworzyć.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Gwiezdne Wojny powstały, jako familijna rozrywka na najwyższym poziomie. Pewnie sam George Lucas nie zdawał sobie sprawy, jaki sukces odniosą. Stały się integralną częścią nowej mitologii.
Moim zdaniem tutaj zaznacza się najgłębsza różnica w postrzeganiu Gwiezdnych Wojen przez twórców i fanów. Paradoksalnie obydwie grupy chcą wspaniałego widowiska, zapierającego dech w piersi, tylko zdają się mówić różnymi językami i mieć na to inne wizje.
Gwiezdne Wojny wzbudzają emocje u tak wielu ludzi, że chyba nigdy nie uda się pogodzić wszystkich. Trochę jak konflikt między rodzicami a dziećmi. Jednym wydaje się, że wiedzą, co najlepsze dla drugich, drudzy są przekonani, że wiedzą lepiej, a i rodzice i dzieci ostatecznie potrzebują tego samego – miłości i bezpieczeństwa.
Żyjemy w świecie sprzeczności. Nie od dziś, nie od stu lat, ale od zawsze. Pewnych spraw nie da się pogodzić. Rozumiem, że ludzie mają bardzo różnie. Natomiast ja skupię się na oczekiwaniu w podnieceniu połączonym z lekkimi obawami na końcowy efekt. Oceny pozostawię na czas po seansie. Może dzięki takiemu podejściu, również Ty zaoszczędzisz trochę zdrowia?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h