[image-browser playlist="585561" suggest=""]
Jeszcze zanim piracki okręt "Black Sails" wypłynął na otwarte morze telewizji prognozowałem mu czarne chmury. Tymczasem niezbyt zamożny bóg sprawujący pieczę nad tamtejszym rejonem Karaibów, który dla nas znany jest jako STARZ zapowiedział, że nie tylko pozwoli na jedną 8 tygodniową żeglugę, ale od razu zasponsoruje drugą – 10 tygodniową. Sytuacja to była zgoła niesłychana. Gębę otwarł też kapitan statku Robert Levine, który ostrzegł pasażerów, że na próżno szukać tu będzie Jacka Sparrow’a i zapierającego dech w piersiach widowiska. Leżakując na piaszczystej plaży w cieniu rzucanym przez łaskawą palmę, sączyłem powoli rum i tak sobie miarkowałem:
Primo) jeśli tak to albo pierwszy tydzień żeglugi musi być zaiste fantastyczny, albo…
Segundo) cała wyprawa została rozplanowana na 18 tygodni w sposób przemyślany i stonowany.
Mądrzejszy o te domysły postanowiłem wstrzymać się z wyruszeniem z "Black Sails" na monotonną 8 tygodniową żeglugę od stycznia do marca, a zamiast tego wybrałem 3 dniowy rejs w kwietniu. Jak się okazało była to decyzja zaprawdę pomyślna.
Intryga, rum, seks, piraci i zajmujący Flint. Historia prezentowała się interesująco, wykonanie pozostawiało troszeczkę do życzenia, ale owa przygoda przeżyta w 3 wieczory pozostawiła świetne wrażenie. Wyjrzyjmy jednak przez burtę moich indywidualnych odczuć i zerknijmy jak układały się odczucia towarzyszy piratów.
Na wyspie leżącej tuż za Nassau, a nam znanej jako IMDB.com ponad 11 tysięcy mieszkańców wyceniało Black Sails średnio na 8.1/10 galeonów. Doprawdy zacna sumka. Sąsiadujące z IMDB plemię Zgniłych Pomidorów miało w 77% dobre słowo do powiedzenia. Również wynik niezgorszy. Bliżej naszych rodzimych regionów, znanych jako akwen Filmweb.pl głos zabrało ponad 1 500 kamratów i wyceniło podopiecznego STARZ na 7.4/10 kokosów. Rezultat powyżej dobrego.
Bez lunety widać, że braci pirackiej podróż na pokładzie Black Sails przypadła do gustu. Trochę gorzej jeśli wyjdziemy poza wesoły motłoch i posłuchamy co do powiedzenia miały wyższe warstwy społeczne. Duchowieństwo z klasztoru Metacritic.com w swoich 27 modlitwach przyznawało średnio 57/100 możliwych Zdrowasiek. Warto zaznaczyć jednakowoż, iż tylko 2 spośród wspomnianych modlitw były jawnym złorzeczeniem domagającym się zatopienia statku. 12 z nich było dobrym słowem zachęcającym do dalszej podróży, a aż 13 wzniesionych modlitw nie wiedziało do końca z czym to jeść. (Z kolei odwiedzający klasztor Metacritic wierni w sile 35 pozytywnych modlitw wspierali kapitana Flinta i spółkę średnio 8/10 Zdrowaśkami). Kupcy plemienia Zgniłych Pomidorów również narzucili mało przychylne stawki, bo na pokład wysłali średnio tylko 58% świeżych warzyw.
Najsmutniejszy jest jednak sztorm jaki rozpętał się na pokładzie Hatak.pl. Okręt ten, niegdyś pływający pod banderą Fanów, był przodownikiem pirackich burd, popijaw i poszukiwań skarbów. Dziś, za sprawą dekretu profesjonalizacji króla Kamila Śmiałego, Hatak pływa już z flagą Znaffców wywieszoną pokracznie na maszcie. Uchronili się nieliczni, tacy jak bosman Mateusz Dykier, który to ciągle potrafi polać rumu jak za dawnych dobrych lat. Tymczasem były kapitan statku, a dziś kwatermistrz Adam Siennica, który zwykł prawić mądrze i obiektywnie był głównym orędownikiem absurdów i złorzeczeń skierowanych przeciwko wyprawie Black Sails. Padały takie słowa jak "rozczarowanie roku" czy "fatalne". Ni to fanowskie, ni to profesjonalne, skoro kwatermistrz Adam jął marudzić na mało emocjonującą "śmierć" Billy’ego Bones’a, a od 131 lat* wiadomo, że skrywa on się przecież na kartach powieści Roberta Louisa Stevensona. Całe szczęście spod pokładu dochodził głos rozsądku jednego z niewolników, który sumiennie punktował błędy i zachowywał trzeźwy umysł wśród tych pijackich bajdurzeń.
Zanim schowam mój list w butelce i puszczę go w ocean Niepamięci, zakończę go w mocnych pirackich słowach:
Ahoj wam w dupę !
[image-browser playlist="585562" suggest=""]
* - liczba 131 nie jest przypadkowa. Tyle lat temu, czyli w roku 1883 Robert Louis Stevenson opublikował swoją powieść "Wyspa Skarbów". "Blask Sails" stanowi serialowy prequel tej właśnie książki. Niedawno doczekała się ona uwspółcześnionej reedycji. Klasyk.
PS. "Black Sails" warto obejrzeć w jeden wieczór. Jest to 8 rozdziałów, które niejako stanowią wstęp do całej historii i ogląda się je tak, jak czyta się dobrą książkę. Akcja rozkręca się powoli, stopniowo poznajemy postacie. Nie ma tutaj widowiskowych bitew rodem z "Piratów z Karaibów" ani szelmowskich łotrzyków pokroju Jacka Sparrowa. Są za to pirackie knowania i cała plejada charyzmatycznych bohaterów na czele z świetnie zagranym kapitanem Flintem. Jak to w stacji STARZ krew leje się butelkami, a nago występują nie tylko kobiety, ale i mężczyźni. Nie pomylcie jednak "Black Sails" z efektowną trylogią Disney’a, ani z dojrzałością fabularną "Games of Thrones". STARZ nie ma budżetu na widowiskową realizację, choć montaż tych kilku nielicznych bitew morskich może się podobać. Michael Bay swoje zrobił. Na minus wypadają niektóre kreacje postaci, parę lokacji i całe szeregi białych ząbków i wypielęgnowanych paznokci. Verbinski już by o to zadbał. Polityczne mariaże bohaterów, sojusze, przymierza i knowania również nie mają w sobie nic z zawiłości "Games of Thrones", a momentami wypadają wręcz naiwnie. "Black Sails" to serial dobry, zasługujący na mocne 7.5/10, który umili deszczowy wieczór. Tom drugi historii zapowiada się jeszcze lepiej i ja obejrzę go na pewno. Tak jak zrobiłem to z pierwszym sezonem, zbiorę całość i popłynę maratonem.
Doszedłem do wniosku, że jest to lepsza metoda oglądania niektórych seriali. W ten sam sposób obejrzałem na przykład "True Detective", a aktualnie zbieram sobie choćby "Vikings", "Turn", czy też "Bates Motel". Kumulowanie doznania, bez rozcieńczania go na kilka/kilkanaście tygodni pozwala skupić się nie na pojedynczych odcinkach, ale na poszczególnych wątkach, a także umożliwia poznanie historii w całości tak jak przy dobrym filmie. Może za niedługo skrobnę więcej w tym temacie, ale generalnie są seriale które ogląda się na bieżąco (np. Gra o Tron, Hannibal albo Arrow, Marvels Agents of SHIELD i The Mentalist) i są takie, które lepiej binge-watchingować (Bates Motel, The Red Road a za niedługo Fargo i Orphan Black)