Sobota, 17 listopada Następnego dnia rano powtarzam w myślach plan działania. Czasem podjęta pod wpływem impulsu decyzja zmienia bieg życia. A ja nie chcę, aby w moim życiu stało się tak ponownie. Czekam na zewnątrz Hunter Hall, spoglądając co chwila w stronę budynku, w którym mieszka Taylor. Dzień jest pochmurny, powietrze gęste i szare. Przez ułamek sekundy omyłkowo biorę za nią śpieszącą w moją stronę dziewczynę. To jednak tylko osoba, która wyszła pobiegać. Czekam do pięć po ósmej i gdy wydaje się, że Taylor faktycznie jeszcze śpi, wchodzę do holu, w którym mężczyzna w spodniach w kolorze khaki i w koszuli zerka na zegarek. — Przepraszam za spóźnienie! — wołam. — Pani Taylor? Jestem Ben Quick. Miałam rację, zakładając, że dziewczyna nie zadzwoni, aby odwołać spotkanie. — Taylor jest chora i poprosiła mnie, żebym przyszła zamiast niej. Nazywam się Jessica. To znaczy Jessica Farris. — Och... — Ben mruga zdezorientowany. Mierzy mnie wzrokiem i z jeszcze większą uwagą zaczyna mi się przyglądać. Półbuty, które normalnie noszę, zamieniłam na trampki Converse za kostkę, a materiałowy plecak przewiesiłam przez ramię. Uznałam, że nie zaszkodzi, jeśli będę wyglądała na studentkę. — Proszę chwilę poczekać — mówi wreszcie. — Muszę się skonsultować. — Jasne — przybieram lekko znudzony ton, który wczorajszego wieczoru słyszałam u Taylor. Powtarzam sobie w duchu, że w najgorszym wypadku odmówi mi udziału w badaniu. Nic takiego się nie stanie, po prostu zjem bajgla i pójdę z Leo na długi spacer. Ben odchodzi na bok i wyciąga komórkę. Chętnie posłuchałabym, co będzie mówił, ale jego głos jest przytłumiony. Podchodzi do mnie i pyta: — Ile ma pani lat? — Dwadzieścia osiem — odpowiadam zgodnie z prawdą. Ukradkiem spoglądam na wejście, aby się upewnić, że Taylor nie zamierza się jednak w ostatniej chwili zjawić. — Czy obecnie mieszka pani w Nowym Jorku? Potwierdzam skinieniem głowy. Ben ma jeszcze dwa pytania: — Gdzie jeszcze pani mieszkała? Czy gdzieś poza Stanami? Potrząsam głową. — Tylko w Pensylwanii. Tam się wychowałam. — W porządku — Ben odkłada telefon. — Doktor Shields mówi, że może pani wziąć udział w badaniu. Najpierw poproszę o pani pełne imię, nazwisko i adres zamieszkania. Czy ma pani przy sobie jakiś dokument potwierdzający tożsamość? Przekładam plecak do ręki. Grzebię w nim, aż znajduję portfel. Podaję mu prawo jazdy. Robi zdjęcie, po czym spisuje pozostałe informacje. — Jeśli ma pani konto w banku, jutro po zakończeniu sesji badawczej przeleję pani należność. — Tak, mam konto. Taylor mówiła, że to pięćset dolarów? Ben kiwa głową. — Prześlę te dane osobie prowadzącej badanie, a następnie zaprowadzę panią do sali na piętrze. Czy to naprawdę może być aż takie łatwe?
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj