Odbywający się na przełomie lipca i sierpnia Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi w tym roku musiał rywalizować z Nowymi Horyzontami i Transatlantykiem. Ostatecznie tu chyba nie ma miejsca na rywalizację i to wcale nie dlatego, że konkretne miejsca na liście najlepszego filmowego wydarzenia są już przydzielone. To trzy unikalne festiwale, a każdy z nich ma zupełnie inny charakter.
Wrocław zachwyca filmowym repertuarem – dwa tygodnie na Nowych Horyzontach pozwalają obejrzeć tyle nowości, że w przeciągu kolejnego roku nie będzie właściwie potrzeba chodzić do kina. Poznań serwuje niesamowite koncerty, jakich nie tylko nie uświadczymy w Polsce, ale w ogóle w środkowo-wschodniej części Europy. A Kazimierz… Kazimierz jest magiczny.
Nietrudno w Dwóch Brzegach się zakochać. Oferta turystyczna miasta Kazimierz mówi pewnie o przepływającej tuż obok centrum Wiśle, która jest idealnym miejscem na spacery, oraz o pięknych, zabytkowych budynkach roztaczających się wokół rynku. I to wszystko prawda. Uczestnicy festiwalu ponadto wiedzą, że powinno się wspomnianą broszurę uzupełnić o ostrzeżenia: "Uwaga na wolno chodzącą po miasteczku Grażynę Torbicką" lub "Zobacz, czy na seansie z tobą nie jest ten sławny aktor, na spotkanie z którym była godzinę temu wielka kolejka". Tu nie ma barierek i ochroniarzy. Wszystkie twarze, jakie znamy tylko z – wielkiego lub małego – ekranu, są na wyciągnięcie ręki i choć oczywiście zdarzają się wyjątki, zawsze można ich na chwilę złapać i porozmawiać o kinie.
[video-browser playlist="616971" suggest=""]
Tegoroczna edycja w ogóle upłynęła pod znakiem rozmów o filmach. Najciekawszym dniem festiwalu był bowiem 1 sierpnia, który został uczczony debatą o polskim kinie historycznym, premierowym pokazem pełnej wersji animowanego klipu Zbigniewa Rybczyńskiego promującego Wałęsę i spotkaniem z twórcami "Miasta ‘44" w reżyserii Jana Komasy. – Brakuje w nowych filmach o historii miejsca na dialog – mówił profesor Tadeusz Lubelski podczas debaty. Według niego, a także obecnego również profesora Tadeusza Szczepańskiego, polskie kino stało się zbyt stronnicze, zbyt jednoznaczne, a tym samym – nieco infantylne. Dwa Brzegi były też jednym z pierwszych miejsc, gdzie można było dowiedzieć się co nieco o najnowszym filmie Andrzeja Wajdy – część uczestników wspomnianej debaty już go widziała i uchyliła rąbka tajemnicy. Krzysztof Dudek, dyrektor Narodowego Centrum Kultury, wypowiadał się o Wałęsie bardzo ostrożnie, podkreślał wartość edukacyjną filmu. Profesor Lubelski z kolei pokusił się już o pierwszą analizę i nie tylko przybliżył konstrukcję fabularną obrazu, ale także ocenił niektóre jego elementy. Nie wydał ostatecznego werdyktu i skupiał się wyłącznie na niuansach, niemniej jednak jego entuzjazm był co najwyżej umiarkowany. To źle zwiastuje.
Nie zabrakło także nowości dotyczącej drugiej nadchodzącej produkcji historycznej – "Miasta ‘44". Wprawdzie zdjęcia zaczęły się stosunkowo niedawno, ale już pokazano całkiem sporo nieźle wyglądających fragmentów filmu. Produkcja Jana Komasy zapowiada się naprawdę spektakularnie (budżet to 24 miliony złotych!) i w końcu walka nie będzie sprowadzona do drugiego czy nawet trzeciego planu – tak, jak to było w "Kanale" Andrzeja Wajdy czy "Eroice" Andrzeja Munka. Tyle że podobnie, jak to było w przypadku Sali samobójców, poprzedniego filmu reżysera, wygląda to wszystko dość plastikowo…
[video-browser playlist="616973" suggest=""]
Jakościowymi pewniakami w festiwalowym repertuarze byli w tym roku Janusz Morgenstern i Thomas Vinterberg, bohaterowie retrospektyw. Reżyser "Festen" walczył ostatnio z Nicholasem Windingiem Refnem o pałeczkę pierwszeństwa w rodzimej Danii, a jego "Polowanie" pokazało, że nie powiedział w tym temacie ostatniego słowa. Twórczość Morgensterna za to każdy zna doskonale, choć niekoniecznie zdaje sobie z tego sprawę. To spod jego ręki wyszły "Polskie drogi", "Kolumbowie" i większość odcinków Stawki większej niż życie. Na festiwalu zaś można było zobaczyć – chyba mniej znaną, ale kto wie, czy nie jeszcze lepszą – filmową stronę polskiego reżysera.
Grad emocji towarzyszył przygnębiającemu "W kręgu miłości", kontrowersyjnemu "Borgmanowi" i niespodziewanemu finałowi Konesera, ale najważniejszą rozrywką było czerpanie z festiwalowej atmosfery. Brakuje Dwóm Brzegom bogatszego repertuaru i lepszych warunków; jak powtarzają sami organizatorzy, to największy festiwal filmowy odbywający się w mieście, w którym nie ma kina. Ale nie brakuje imprezie jej unikalnej tożsamości.