- Kiedy byłem w centrum tej sytuacji, szybko stało się dla mnie jasne, że nikt tam dobrze nie pracował. Gdy pojawiały się różne historie w mediach, stałem się kozłem ofiarnym - wspomina.
Uważa, że amerykańskie media postąpiły nie fair, zrzucając cały ciężar winy na jedną osobę.
- Macie w ekipie profesjonalistów, którzy pracowali przy wielu filmach, oraz wpływowe osoby z branży, które tworzą takie filmy od lat, a obok młodego, relatywnie niedoświadczonego filmowca, o którym piszą, że rzucił się z motyką na słońce. Mówili, że nie komunikowałem się z ludźmi i nie chciałem pracować zgodnie z zasadami. Opisywali mnie jako kogoś, kto działa niezgodnie z oczekiwaniami innych i to miało być destrukcyjne. Kiedy to czytałem, pomyślałem sobie: "Ok, uwierzyłbym w tę historię, gdybym siebie nie znał, bo brzmi wiarygodnie". Ale to tak nie wyglądało. Komunikowałem się aż za bardzo. Nie mam żadnego problemu z komunikacją i nigdy go nie miałem. Dlatego dostałem zielone światło na Kronikę, gdy nie miałem żadnego filmu w karierze. Problemem było komunikowanie pomysłów, które nie zgrywały się z wizją innych osób. To nie jest ani ich, ani moja wina. To była zła kombinacja ludzi, którzy mieli stworzyć coś kreatywnego.
Trank wciąż nie może zdradzić niektórych aspektów produkcji, ponieważ wiążą go umowy NDA, które zakazują mu mówienia wszystkiego, co się działo za kulisami. Jednak to pokazuje obraz zupełnie inny od tego, który był przedstawiany nam przez amerykańskie media. Który jest prawdziwy? Tego nigdy się nie dowiemy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj