Flash w reżyserii Andy'ego Muschiettiego wszedł do kin w Polsce. Widzowie mogą oglądać jak superszybki superbohater (Ezra Miller) podróżuje w linii czasowej, w której świat jest pogrążony w chaosie, a bohaterowie zagubieni i rozproszeni.
Przed premierą komiksowego filmu DC wiele mówiło się o cameo poszczególnych postaci. Pojawiają się one pod koniec historii, gdy Szkarłatny Sprinter biegnie przez tak zwane Speed Force i widzi alternatywne linie czasowe, a w nich różne wersje znanych superbohaterów. Mówiło się, że w tej sekwencji nastąpi crossover między filmami DCEU a serialami The CW - miał pojawić się Jay Garrick, w którego wcielał się Teddy Sears. Budziło to wśród fanów duże zdziwienie, a nawet kontrowersje, ponieważ w telewizyjnej produkcji okazał się złoczyńcą - Zoomem. Ponadto widzowie oczekiwali w filmie Granta Gustina, który grał Flasha przez 9 sezonów i pod koniec maja pożegnał się z rolą.
Okazuje się, że żaden z tych telewizyjnych wersji Flasha nie pojawia się w najnowszym filmie. Informację potwierdził serwis TVLine, a Jay Garrick, który znalazł się w tej sekwencji, którą już wcześniej widzowie krytykowali ze względu na to, że większość cameo została wygenerowana efektami komputerowymi, stanowi "ogólną reprezentację Flasha Złotej Ery".
Kiedy Barry wykorzystuje swoje supermoce, aby cofnąć się w czasie i zmienić bieg wydarzeń, jego działania modyfikują przyszłość. Bohater zostaje uwięziony w rzeczywistości, w której powrócił niebezpieczny generał Zod. Niestety, ale w świecie tym nie ma superbohaterów mogących obronić ludzkość. Barry musi namówić nowego Batmana do porzucenia emerytury i uratowania uwięzionego Kryptonczyka. Okazuje się jednak, że pomagają nie Supermanowi, a kobiecie o imieniu Kara. Ostatecznie Barry, aby ocalić świat, w którym przebywa, i powrócić do przyszłości, którą zna, musi biec po życie. Czy jego poświęcenie doprowadzi do oczekiwanego resetu uniwersum.