Smartfony Google Pixel 4 oraz Pixel 4 XL na pierwszy rzut oka mogą wydawać się dość sztampowe. Sylwetką przypominają iPhone'y 11, pod obudową skrywają procesor Qualcomm Snapdragon 855 wsparty 6 GB pamięci RAM oraz wyświetlacz pracujący przy częstotliwości 90 Hz i rozdzielczości FullHD (Pixel 4) bądź QHD (Pixel 4 XL). Nic, czego nie widzielibyśmy u konkurencji. Firma podczas prezentacji chwaliła się co prawda możliwościami fotograficznymi głównego aparatu, ale ten element zachwalają wszyscy producenci. Wprowadzenie usprawnień fotograficznych w kolejnych odsłonach flagowców nie jest niczym nadzwyczajnym. Nawet jeśli faktycznie okaże się, że nowe Pixele perfekcyjnie radzą sobie w trybie Super-res Zoom z przechwytywaniem oddalonych obiektów, będzie to po prostu kolejny dobry telefon do robienia zdjęć. Ale czujnik radarowy to gadżet, którego nie znajdziemy u konkurencji. Poważnym wyzwaniem przy wdrażaniu tego modułu było zminiaturyzowanie układu do tego stopnia, aby bez problemu zmieścił się w smartfonie i nie zwiększył niepotrzebnie objętości urządzenia. Udało się, dzięki czemu nowe Pixele rozpoznają gesty wykonywane w powietrzu – radar pozwoli m.in. odrzucać powiadomienia machnięciem ręki i znacząco przyspieszy odblokowywanie urządzenia za pośrednictwem blokady twarzy. A na tym nie koniec – Google wyposażyło Pixele w nowy system rozpoznawania mowy, który przetwarza dane dźwiękowe lokalnie, bez wysyłania ich do serwerów korporacji. Brzmi jak innowacja, która zainteresuje niewielkie grono odbiorców, ale to ona może okazać się najciekawszą technologią w tych telefonach. Firma sprzęgła ją bowiem z rejestratorem dźwięku, dzięki czemu Pixele w czasie rzeczywistym transkrybują nagranie na tekst. Nawet wtedy, kiedy znajdują się poza zasięgiem internetu. Tak przetworzone nagrania przystosowano do współpracy z wyszukiwarką, dlatego odnajdywanie konkretnych wypowiedzi w rozmowie będzie banalnie proste – wystarczy wpisać słowo, którego szukamy, a system pokaże na grafie, kiedy użyliśmy go w nagraniu. Robienie notatek głosowych czy przeprowadzanie wywiadów stanie się czystą przyjemnością. O ile oczywiście system będzie dobrze radził sobie nie tylko z angielskim, ale i z mniej popularnymi językami. Największą wadą nowych Pixeli jest oczywiście to, że nie pojawią się w oficjalnej polskiej dystrybucji. Osoby zainteresowane posiadaniem sprzętu będą musiały sprowadzić go zza granicy albo poczekać, aż któryś z dużych sklepów elektronicznych sprowadzi hurtową liczbę urządzeń i zacznie sprzedawać je po zawyżonej cenie. Która już na starcie jest dość wygórowana. Google wycenił Pixela 4 na 799 dolarów, a większego Pixela 4 XL na 899 dolarów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj