Hilda i Ukryjcy to ilustrowana powieść dla dzieci, która opowiada o przygodach dzielnej małej bohaterki. Jej przygody można także śledzić na platformie Netflix. Autorami książki są Stephen Davies, Seaerra Miller i Luke Pearson. Przeczytajcie fragment książki udostępniony przez wydawnictwo Egmont:

Rozdział 2

(…) Potwór się wyprostował. Potężne łapska przecięły powietrze i pobrzękiwanie dzwonka ucichło zagłuszone rykiem, od którego krew ścinała się w żyłach. Hilda gnała przed siebie, a Rożek biegł obok niej. Razem przemknęli przez równinę, wymijając głazy i przeskakując nad strumieniami. Troll wciąż człapał za nimi. Jak na tak potężne stworzenie człapał zadziwiająco szybko. – Tędy, Rożku! – krzyknęła Hilda. – Zgubimy go na drugim brzegu rzeki. Pobiegli w stronę brodu. Hilda długimi susami przeskakiwała po dwa kamienie naraz. Rożek pomykał tuż za nią. Troll również dotarł na brzeg, pośliznął się jednak na pierwszym mokrym kamieniu i z głośnym pluskiem wpadł do wody. – Uff – westchnęła Hilda. – Uratowani w ostatniej chwili. Niestety radosny nastrój okazał się przedwczesny. Troll zdołał się podnieść, wydmuchał z nosa podwójny wodospad, a potem z mozołem znów ruszył w pogoń. – Woda sięga mu tylko do pasa! – krzyknęła Hilda. – Uciekaj, Rożku! Na rozległej łące usianej kamieniami, rozciągającej się na zachodnim brzegu rzeki, rozsiadło się stadko fofli. Dostrzegłszy Hildę i Rożka, z gniewnym posapywaniem zerwały się do lotu. Otoczona kłębowiskiem żółtych puchatych stworzeń Hilda zupełnie straciła orientację. – Ejże! – sapnęła. – Mogłybyście latać trochę wyżej… aaaaach! Ziemia usunęła jej się spod stóp i dziewczynka stoczyła się po zboczu, po czym wylądowała w rozległej rozpadlinie. – Auć – wymamrotała. Otarła błoto z twarzy i otworzyła oczy. Rożek stał nad nią i trącał ją delikatnie różkami. – Aj – pisnęła Hilda. – Uważaj z tym swoim kłującym porożem. Dziewczynka rozejrzała się dookoła. Leżała na dnie wielgachnego zagłębienia – krateru wypełnionego wygniecioną trawą i przypominającego kształtem listek koniczyny. Gigantycznej pięciolistnej koniczyny.
Źródło: Egmont
– To odcisk stopy! – szepnęła Hilda. – Spójrz tylko, Rożku, jest wielki jak dom! Nawet leśne olbrzymy nie mają takich stóp! Rożek obwąchał wgniecioną trawę. Warknął cicho, jeżąc futerko na karku. – Zaczekajmy, aż troll sobie stąd pójdzie – zaproponowała Hilda. – Mogę w tym czasie naszkicować ten odcisk. Sięgnęła po notes do plecaka, ale szkicownik gdzieś zniknął. Musiała go zgubić, gdy w panice zmykała przed zbudzonym trollem. W przypływie bezsilności walnęła pięścią w murawę. Nie wiedziała, czego jej bardziej żal: mapy czy szkiców trolla. Pewnie tego drugiego, bo na równinach spotkać trolla było naprawdę trudno. Następny może się pojawić dopiero za kilka lat! Słońce zaszło, a na niebie pojawił się okrągły błyszczący księżyc. Hilda i Rożek tak długo krążyli wewnątrz rozpadliny, aż natrafili na plątaninę korzeni. Rożek umościł się w plecaku Hildy, a dziewczynka, chwytając korzenie, wdrapała się na górę. Wytężyła słuch, jednak jej uszy nie wychwyciły żadnego podzwaniania, docierały do niej tylko posapywania fofli i cichy szum rzeki. – Troll już sobie poszedł – oceniła. – Chodź, Rożku, wracajmy do domu. Przeszli przez sosnowy zagajnik i skierowali się na zachód, ku pustkowiom. Hilda spojrzała na czerwony domek majaczący w oddali u podnóża Pomponikowej Góry. Para wędrowców minęła staw z sumami, w którym Hilda kąpała się latem, i zmurszały pień drzewa bludbokowego, który służył za doskonałą kryjówkę. Pomarańczowa poświata w oknach domu podpowiadała, że mama Hildy rozpaliła już w kominku. Wkrótce na stole pojawi się kolacja. Zapewne piekielnie gorąca potrawka i wielka miska owoców jarzębiny. Dzyń-dzyń-dzyń-dzyń. Ten dźwięk zmroził Hildzie krew w żyłach.Odwróciła się gwałtownie. Zza zmurszałego pnia wyłonił się troll. Jego ślepia błyszczały w blasku księżyca, a usta wykrzywiał straszliwy grymas. Rozpostarte łapska wyciągały się w stronę Hildy. – Miło cię było znać, Rożku – pożegnała się szeptem dziewczynka. Troll wciąż potrząsał krzepkimi ramionami i warczał przeciągle, ale było w tym dźwięku coś zastanawiającego. Tak jakby bardziej się uskarżał, niż wściekał. – Posłuchaj tylko – szepnęła Hilda. – On chyba cierpi. Nagle wszystko stało się jasne. Oczy trolla lśniły od łez. Usta krzywiły się z bólu. A krótkie ręce bezskutecznie próbowały dosięgnąć dzwonka, który wciąż dyndał na czubku trollowego nosa. Hilda podeszła nieco bliżej. – Co się stało? – zapytała. – Dzwonek cię niepokoi? Nie potrafisz go zdjąć? Proszę się nie martwić, panie Trollu, chętnie pomogę. Ignorując ostrzegawcze poszczekiwanie Rożka, Hilda znów wspięła się na olbrzyma. W dotyku przypominał glinę i pachniał czerstwym chlebem. Chwilę później dziewczynka dotarła na czubek jego nosa i zabrała się za odwiązywanie dzwonka. – Proszę – oznajmiła, rzucając go na ziemię. – Już nie będzie ci więcej przeszkadzał. Kiedy jednak ześliznęła się po ramieniu trolla i przeszła po jego dłoni, olbrzym znów się poruszył. Potężne palce zacisnęły się wokół dziewczynki i troll podniósł ją na wysokość swoich rozdziawionych ust. – Nie! – zapiszczała Hilda. – Nie możesz tak robić! Pomogłam ci! Było mi cię żal! Przestań! Nie! Światło księżyca rozbłysło na ostrych trollowych zębiskach. Bestia wystawiła jęzor, owiewając Hildę cuchnącym oddechem. – AAAAA!!! – wrzasnęła dziewczynka i zamknęła oczy. Nic się jednak nie wydarzyło. Kiedy odważyła się znów spojrzeć, dostrzegła znajomy kształt na czubku trollowego języka. – Mój szkicownik! – zapiszczała Hilda, łapiąc notes w dłonie. – Jesteś cudowny! Cudowny! Dziękuję ci bardzo! Nawet bym cię pocałowała, gdybyś tak nie ział. Troll westchnął z głębi trzewi i odstawił ją na ziemię. – Jeszcze raz dziękuję! – zawołała Hilda, patrząc na stworzenie, które ruszyło w stronę zalanych księżycowym światłem pustkowi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj