- Zdecydowanie. To zakończenie pasuje idealnie i jest chyba satysfakcjonujące. Przecież on cały czas gadał o tych psach, prawda? Przyznaję, że czułem w każdym sezonie, że życie Ramsaya może dobiec końca. To bohater ekstremalny. Trudno mu robić coś jeszcze gorszego, niż już zrobił. To naturalna konkluzja, że ci dobrzy wygrali. Chyba wszyscy w serialu czekali na coś takiego - powiedział Rheon.Czytaj także: Reżyser Gry o tron o najbrutalniejszej scenie z Bitwy Bękartów Aktor odniósł się też do kręcenia ostatniej sceny w celi więziennej.
- Było to w pewien sposób niekomfortowe. Miałem na twarzy masę krwi, a do tego byłem przywiązany do krzesła. Do tego musiałem sobie wyobrazić, że psy są tuż obok mnie. Większość rzeczy w tej scenie dodano już w postprodukcji, bo psy to dość brutalne zwierzęta. Na planie spędzałem z nimi bardzo mało czasu. Podobało mi się to, w jaki sposób Ramsay rozmawiał z Sansą. W pewien sposób ją zniszczył, ale też uczynił ją silniejszą. A o tym, że zginie czuł chyba, gdy olbrzym przedarł się przez wrota Winterfell - dodał aktor.
Rheon wypowiedział się też na temat bitwy o Winterfell, w której udziału bezpośredniego nie brał, ale i tak musiał wyobrażać sobie w wielu ujęciach, że gdzieś niedaleko toczy się wielkie starcie.
- Przyznaję szczerze, że nie miałem pojęcia, jak to będzie wyglądać. 3 tygodnie trwały same zdjęcia. Przez większość czasu siedziałem na koniu, patrzyłem w dół wyobrażając sobie, że gdzieś tam rozgrywa się wielka bitwa. To faktycznie było trudne, udawać to.
Na koniec aktor stwierdził, że jego postać wcale nie była gorsza od Joffreya.
- Wydaje mi się, że to Joffrey jest kimś gorszym, niż Ramsay. Joffrey miał siłę, do razu dostał możliwość, bycia kimś złym i bez względnym. Nigdy nie musiał odwalać brudnej roboty. Ramsey potrzebował jednak sporo czasu, by dotrzeć do miejsca, w którym się znalazł, czyli do bycia namiestnikiem północy. Był bękartem, nie miał prawa stać się tym, kim się stał. Ale mimo to udało mu się i to właśnie świadczy o nim dużo lepiej.