Laura, ze względu na klimat, porównywana jest do głośnego serialu Miasteczko Twin Peaks Davida Lyncha. Najwięcej uwagi przyciągają jednak autorzy powieści, którzy nie zdradzają swojej tożsamości, książki podpisując pseudonimem. Jedna z teorii jest taka, że to pracujący na zlecenie telewizji scenarzyści. Jaka jest prawda? Nie wiadomo. Oto, co na temat samych siebie i swojej twórczości mówią "J.K. Johannsson":
Wydawnictwo Literackie: Pierwsza część powieści nosi tytuł Laura, pisze ją grupa autorów, która nie chce, aby ich tożsamość została odkryta. Skąd pomysł, aby powieści kryminalne pisać zespołowo?
J.K. Johansson: W wielu innych formach narracyjnych, jak choćby w filmie, praca zespołowa jest czymś powszednim. Jeśli chodzi o pisanie książek, należy jednak do rzadkości. Gatunek, jakim jest powieść kryminalna, świetnie nadaje się do pisania zespołowego, ponieważ konstrukcja, fabuła i bohaterowie zajmują bardziej centralne miejsce niż artystyczny głos autora. Kryminały są również zazwyczaj seriami kilku książek, tworzenie takiej serii w grupie ma wiele zalet, ponieważ skład grupy i podział pracy mogą, w razie potrzeby, zmienić się w trakcie pisania. Ale przede wszystkim pisanie zespołowe jest nieporównanie przyjemniejsze i zabawniejsze niż w pojedynkę.
Dlaczego chcecie pozostać nieznani?
W naszej grupie są osoby, których praca lub pozycja społeczna mogłyby ucierpieć, gdyby ich nazwiska bez potrzeby zostały powiązane z serią kryminalną. Z drugiej strony chcemy, aby Palokaski stanowiło pewien "świat możliwy", który żyje na własnych zasadach. Chcieliśmy też, żeby czytelnicy myśleli raczej o Mii i Nikke Pohjanvirta niż o autorach, którzy mogliby im być znani skądinąd.
Pojawiło się wiele domysłów na temat grupy i płci jej członków. Według jednego z nich musicie być mężczyznami, bo główna bohaterka, kobieta, Miia, zachowuje się jak mężczyzna. Nie chce się wiązać, je tylko śmieciowe jedzenie i jest bardzo niezależna.
Tak, rzeczywiście czytaliśmy w Internecie różne spekulacje na temat naszej tożsamości i szczególnie bawiły nas te, które dotyczyły naszej płci. Ludzie pragną seksu niezależnie od tego, czy są mężczyznami czy kobietami, i na szczęście jest już teraz jako takie społeczne przyzwolenie na równouprawnienie w tej kwestii. Miia jest świadoma swojej seksualności i realizuje swoje potrzeby. To jeszcze nie czyni z niej męskiej. To ciekawe, jakie zachowania ludzie uważają za przystające mężczyźnie, a jakie za przystające kobiecie. Być może najlepiej by było pozwolić, żeby ten antropologiczny eksperyment trwał nadal, i nie ujawniać, jaki jest rozkład płci w grupie autorów. Zgadujcie, my będziemy słuchać z zainteresowaniem.
Jakiego czytelnika mieliście na uwadze, tworząc serię Palokaski?
Kiedy myśleliśmy o potencjalnym czytelniku, poczuliśmy, że ma w sobie cechy, które charakteryzują widzów seriali HBO. To rozrywka na wysokim poziomie, mocne, dobrze opowiedziane historie. Nie jest to sztuka dla koneserów ani sztuka eksperymentalna, ale nie powtarza również utartych frazesów ani nie dubluje już powstałych hitów, wszystkie historie są oryginalne. Mamy nadzieję, że Palokaski przyciągnie do siebie pokolenie, które jest przyzwyczajone do czerpania przyjemności z dobrze napisanych opowiadań, nie zastanawiając się, czy są one przeznaczone dla mężczyzn, czy dla kobiet. Przecież widzowie Gry o tron nie zastanawiają się, czy to nie banalna historyjka fantasy i oglądanie jej im przystoi. Delektują się dobrą narracją. W serii Palokaski również nie jest najważniejsze to, że chodzi o kryminał, choć oczywiście w książkach jest wątek kryminalny. Chodzi przede wszystkim o stworzenie dobrej rozrywki.