James Cameron udzielił wywiadu dla Vanity Fair, w którym wspomina, że w trakcie ceremonii rozdania Oscarów w 1998 roku był bliski pobicia Harvey Weinstein za pomocą swojej statuetki. Tego wieczoru prawdziwe triumfy święcił Titanic w reżyserii Camerona. W trakcie jednej z przerw w uroczystości filmowiec zauważył producenta i wdał się w nim kłótnię, która lada moment miała przerodzić się w rękoczyny. Cameron wspomina:
To się zdarzyło na głównym piętrze teatru. Zaczęła grać orkiestra - mieliśmy wracać na swoje fotele. Ludzie dookoła zdawali się mówić: Nie tutaj! Nie tutaj! Jakby w porządku było walczyć np. na parkingu, ale nie można było ścierać się gdy muzyka grała, a zaraz miała ruszyć transmisja na żywo.
Okazuje się jednak, że nie chodziło o niewłaściwe zachowanie Weinsteina w stosunku do kobiet. Cameron wychodził z założenia, że studio Miramax, któremu przewodził producent, w niezwykle bezwzględny sposób potraktowało pracę jego przyjaciela, Guillermo del Toro, na planie filmu Mutant. Del Toro wspominał swego czasu, że tworzenie tej produkcji było dla niego najgorszym czasem w latach 90. zaraz obok porwania jego ojca. Miał on ścierać się ze studiem na wielu płaszczyznach, wykłócać się o nazwiska członków obsady czy o scenariusz. Był to pierwszy projekt del Toro realizowany w USA - po latach reżyser przyznawał, że po jego ukończeniu chciał na zawsze zerwać swoje stosunki z Hollywood.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj