Ted Sarandos, dyrektor ds. treści Netflixa w rozmowie z CNN odniósł się do wpływu pandemii koronawirusa na ich działalność. Wyjaśnił, jakie procesy zostały u nich wprowadzone.
Ted Sarandos potwierdza, że Netflix, podobnie jak wszystkie telewizje, notuje bardzo duży wzrost oglądalności. Zapowiada, że subskrybenci Netfixa nie muszą martwić się o brak treści w najbliższych kilku miesiącach. Podkreśla, że obecnie mają dużo odcinków nakręconych z wyprzedzeniem na ten najbliższy okres, bo tak działa ich system pracy.
Sarandos wyjaśnia, że wstrzymania prac na planach każdego filmu i serialu to gigantyczne zakłócenie całego procesu i nie ma to precedensu w historii.
Dodaje, że jeśli prace na planach będą zablokowane przez następne miesiące, problem z treściami na platformie może pojawić się w drugiej połowie roku.
Dlatego Netflix opracowuje procesy, które pomogą im jakoś pracować w tym trudnym okresie. Organizują między innymi wirtualne czytanie scenariuszy w grupie nawet do 40 osób. Normalnie takie rzeczy mają miejsce przed rozpoczęciem prac na planie i wszyscy znajdują się w jednym pomieszczeniu. Zrobiono tak m.in. z serialem
Big Mouth po to, by wszystko było już przygotowane, gdy będą mogli nagrywać.
Sarandos wyjaśnia, że osoby pracujące przy zawieszonych filmach i serialach dostają wypłatę przez co najmniej dwa tygodnie, a do tego starają się ich aktywizować, aby pracowali z domów. Nawet w przypadku zawodów, które niekoniecznie kojarzą się z pracą zdalną, ale nie chciał zbytnio rozwinąć tej myśli. Logistyczne rozwiązania są opracowywane dla każdej produkcji osobno.
Odniósł się też do 25% zmniejszenia jakości obrazu na terenie Unii Europejskiej. Jego zdaniem większość konsumentów nie odczuje tej różnicy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h