– Roy jest taki dobry – odezwała się Shannon. – Oddał nam sypialnię. – Uznałem, że nie wróciłeś po to, żeby zamieszkać w naszym dawnym wspólnym pokoju – powiedziałem. Carl kiwnął głową. Powoli. – Za bardzo się tym nie odwdzięczę. – Podał mi wielkie kartonowe pudło. Od razu się zorientowałem, co to jest. Berry. Amerykański porcjowany snus. – Cholera, tak się cieszę, że znów cię widzę, braciszku – powiedział Carl niskim głosem. Podszedł do mnie i znowu mnie objął, tym razem porządnie mnie uściskał. Odwzajemniłem się tym samym. Poczułem, że jego ciało nabrało miękkości, nieco więcej watowania. Skóra jego policzka przy moim, trochę bardziej obwisła, czułem lekkie drapanie zarostu, chociaż był świeżo ogolony. Wełniany materiał marynarki wydawał się miękki, gęsty. No i koszula – nigdy wcześniej nie nosił koszul. Nawet jego mowa się odmieniła, mówił miejskim językiem, którego czasami używaliśmy, kiedy chcieliśmy naśladować mamę. Ale to było w porządku. Pachniał tak jak dawniej. Pachniał Carlem. Odsunął mnie od siebie, spojrzał na mnie. Jego śliczne jak u dziewczyny oczy zwilgotniały. Cholera, sam miałem łzy w oczach. – Kawa się gotuje – oznajmiłem w miarę czystym głosem i ruszyłem w stronę schodów. Wieczorem leżałem, wsłuchując się w dźwięki. Sprawdzałem, czy ponownie zamieszkany dom brzmi inaczej. Nie. Trzeszczało w nim, chrząkało i gwizdało jak zwykle. Nasłuchiwałem też odgłosów z master bed­room. Dom jest akustyczny, więc chociaż sypialnie oddzielała od siebie łazienka, do moich uszu docierały też głosy. Czy rozmawiali o mnie? Może Shannon pytała Carla, czy jego starszy brat zawsze jest taki milczący. Czy Carl sądzi, że Royowi smakowało przyrządzone przez nią chili con carne? I czy temu milczącemu bratu naprawdę podobał się prezent, który mu przywiozła, z takim trudem załatwiony za pośrednictwem krewnych – używana tablica rejestracyjna z Barbadosu? Czy starszy brat jej nie lubi? Carl odpowiadał, że Roy zachowuje się tak w stosunku do wszystkich, Shannon musi mu dać jedynie trochę czasu. Ona zaczęła się zastanawiać, czy może Roy nie jest o nią zazdrosny – na pewno czuje, że odebrała mu brata, przecież nie miał nikogo oprócz niego. A Carl ze śmiechem pogłaskał ją po policzku i odparł, żeby nie zawracała sobie głowy takimi rzeczami po jednym dniu, bo wszystko się ułoży. Wtedy ona, wtulając głowę w zagłębienie jego szyi, powiedziała, że on z całą pewnością ma rację, ale dobrze, że nie jest taki jak brat. Dziwi ją, że w kraju, w którym prawie nie ma przestępczości, ktoś chodzi i łypie spod oka, jakby stale się bał, że zostanie obrabowany. Albo może się kochali. W łóżku rodziców. Pomyślałem, że rano przy śniadaniu spytam, kto leżał na górze. „Starszy?” Zobaczę ich zdumione twarze, potem wyjdę na rześkie ranne powietrze, wsiądę do samochodu, zwolnię ręczny hamulec, poczuję blokującą się kierownicę, zobaczę zbliżający się Kozi Zakręt. Z zewnątrz dobiegł przeciągły, piękny, smutny ton. Siewka. Samotny górski ptak, chudy i poważny. Ptak, który towarzyszy człowiekowi wędrującemu po górach, pilnuje go, ale zawsze z bezpiecznej odległości. Jak gdyby bał się z kimś zaprzyjaźnić, lecz mimo wszystko potrzebował kogoś, kto będzie słuchał jego śpiewu o samotności.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj