Mroczny sobowtór - opis i okładka
Przerażający wysyp duchów powoduje chaos w całym Londynie. Podczas gdy policja, rząd i prywatni detektywi są bezradni, trio z najmłodszej londyńskiej agencji detektywistycznej podejmuje największe jak dotąd wyzwanie w karierze. To będzie prawdziwy horror! Agenci z Lockwood i Spółka, początkowo wyłączeni z dochodzenia nad źródłem tego wysypu zjawisk paranormalnych, i tak pracują pełną parą. Anthony niczego się nie boi, George rozwiąże każdą zagadkę, Lucy puszcza wodze swojego talentu, a duch zamknięty w słoju rzuca sardoniczne komentarze. Od kiedy Lockwood odsłonił przed Lucy i George’em kilka faktów ze swojej przeszłości, cała trójka jeszcze bardziej się zbliżyła, a Lucy czuje, że na Portland Row jest jej prawdziwy dom. Gdyby tylko nie pojawiła się w nim nowa asystentka Lockwooda, irytująca, energiczna i kompetentna Holly Munro… Tymczasem w Londynie jest coraz więcej nawiedzonych domów, nocnych napaści i niesamowitych zdarzeń. Czy Lockwood i Spółka zdołają odłożyć na bok niesnaski? A może narastający konflikt narazi ich wszystkich na śmiertelne niebezpieczeństwo? W najnowszej części serii Lockwood i Spółka robi się naprawdę groźnie, napięcie rośnie, a wraz z nim powstają nowe więzi i nieoczekiwane sojusze.Mroczny sobowtór - fragment książki
Wydawnictwo Poradnia K. udostępniło fragment powieści Mroczny sobowtór w przekładzie Tiny Oziewicz. Miłej lektury!Rozdział II
Zróbmy krótką przerwę. Zanim sprawy naprawdę się pogorszą, może powinnam się przedstawić. Nazywam się Lucy Carlyle. Zarabiam na życie, likwidując duchy zmarłych, które wróciły zza grobu. Potrafię rzucić granatem solnym na prawie pięćdziesiąt metrów bez rozbiegu i utrzymać na dystans trzy Zjawy naraz, posługując się ułamanym rapierem (zrobiłam to raz w nawiedzonym domu na Berkeley Square). Dobrze sobie radzę z łomem, racami magnezyjnymi i świeczkami. Wchodzę sama do nawiedzonych pokoi. Widzę duchy, gdy chcę je zobaczyć, i je słyszę. Mam prawie sto sześćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, włosy w odcieniu trumny z drewna orzechowego i noszę buty w rozmiarze trzydzieści osiem z podeszwami odpornymi na plazmę. Tak, teraz wiecie, kim jestem. Wracajmy do akcji. Stałam obok Lockwooda i George’a na schodach hoteliku. Nagle zrobiło się tam bardzo zimno. Coś usłyszałam. – Czuję, że próby wyważenia tych drzwi nie mają sensu – stwierdził George. – Żadnego… – Głos Lockwooda zawsze wydawał się taki beznamiętny, gdy używał swojego Wzroku. Wzrok, Słuch i Dotyk to trzy główne rodzaje parapsychicznego Talentu. Lockwood ma najlepszy Wzrok z nas wszystkich, ja mam najlepsze Słuch i Dotyk. George posiada wszystkie trzy Talenty, ale jest we wszystkich przeciętny. Trzymałam palec na włączniku światła na ścianie, ale nie nacisnęłam go. Ciemność wzmacnia zmysły parapsychiczne. Strach pobudza Talenty. Słuchaliśmy. Patrzyliśmy. – Na razie nic nie widzę – odezwał się w końcu Lockwood. – A ty, Lucy? – Słyszę głosy. Szepty. – Brzmiało to jak chór ludzi mówiących jeden przez drugiego i próbujących przekazać nam coś bardzo ważnego, ale głosy były tak ciche, że nie dało się niczego dosłyszeć. – Co mówi twój kumpel ze słoja? – To nie jest mój kumpel. – Trąciłam plecak. – Czaszko, jesteś tam? – Na górze są duchy. Dużo duchów… Może wreszcie przyznasz mi rację, że powinniście byli zamordować tego starucha od razu, gdy tylko nadarzyła się okazja? Gdybyście mnie posłuchali, nie bylibyście teraz w tarapatach, co nie? – Nie jesteśmy w tarapatach! – odpowiedziałam ostrym tonem. – I nie możemy tak po prostu zamordować podejrzanego! W kółko ci to powtarzam! Wtedy nawet jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest winny! Lockwood chrząknął znacząco. Czasami zapominałam, że inni nie słyszą, co mówi duch z czaszki, tylko moje odpowiedzi. – Przepraszam. Jest wkurzający jak zwykle. Mówi, że na górze jest dużo duchów. Podświetlane cyfry na termometrze George’a błysnęły krótko w ciemności. – Nowy pomiar – oznajmił. – Temperatura spadła o pięć stopni od czasu, gdy tu weszliśmy. – Tak. Te drzwi pełnią funkcję bariery. – Lockwood włączył ołówkową latarkę iskierował ją w dół na drzwi, oświetlając szare smugi na ich powierzchni. – Spójrzcie, żelazne listwy jedna przy drugiej. Ta miła para staruszków jest bezpieczna, bo mieszka na parterze. Ale ktokolwiek wynajmie pokój wyżej, ginie za sprawą czegoś, co tu się czai… Poświecił latarką wokoło, przesuwając powoli jej promień. Staliśmy na stopniach tuż poniżej ponurego podestu, który był wprawdzie dosyć czysty, ale fioletowe zasłony w oknie i stary kremowy dywan spłowiały ze starości. Powierzchnie drzwi z taniej sklejki zalśniły blado w świetle latarki. Na pokracznym stoliku leżało kilka czasopism z pozaginanymi rogami, a wyżej schody zakręcały na piętro. Było nienaturalnie zimno i pojawiła się duchomgła. Blade smużki zielonkawej fluorescencyjnej mgły unosiły się z dywanu i owijały się wokół naszych kostek. Światło latarki zaczęło drgać, jakby jej nowe baterie były już zużyte i za chwilę miały przestać działać. Poczuliśmy narastający strach. Zadrżałam. Coś okropnego czaiło się blisko nas. Lockwood poprawił rękawiczki. Jego twarz blado lśniła w mroku przecinanym snopem latarki, ciemne oczy błyszczały. Jak zawsze bliskie niebezpieczeństwo dodawało mu energii. – Słuchajcie – powiedział. – Zachowujemy spokój, załatwiamy to coś, co tu jest, a potem musimy znaleźć sposób, żeby rozprawić się z Evansami. George, zrób krąg. Lucy, dowiedz się, co czaszka może nam jeszcze powiedzieć. Ja sprawdzę najbliższy pokój. Mówiąc to, podniósł rapier, popchnął drzwi i zniknął w środku.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj