Wczoraj, nakładem Domu Wydawniczego Rebis, ukazała się nowa powieść Grahama Mastertona. W powieści Ludzie cienia czytelnicy po raz kolejny spotkają bohaterów znanych z fantastycznych thrillerów Wirus i Dzieci zapomniane przez Boga. Wydawca udostępnił fragment Ludzi cienia, na który składają się pierwsze dwa rozdziały. Przeczytajcie fragment powieści w przekładzie Piotra Kusia. Miłej lektury!

LUDZIE CIENIA - FRAGMENT POWIEŚCI GRAHAMA MASTERTONA

Rozdział 1

Rozbiwszy drzwi dwuręcznym młotem, Ron natychmiast poczuł smród spalonego mięsa. – Rety – jęknął, przestępując próg. W gabinecie unosił się rzadki, siwy dym, który zakłębił się, kiedy swoim wejściem poruszył powietrze. – Ktoś tutaj urządził sobie grilla. Pomieszczenie było od dawna opuszczone i zdewastowane. Z sufitu zwisały płyty gipsowe, tam, gdzie woda w rurze musiała zamarznąć i ją rozsadzić. Na swoich miejscach wciąż stały biurka i krzesła, nieruszane od dnia, w którym fabryka dywanów Royale została zamknięta. Na jednym z blatów stał okolicznościowy kubek diamentowego jubileuszu królowej Elżbiety II, który przypadał w 2012 roku, obok leżały zapomniane okulary, a z wieszaka zwisała smętnie parka w kolorze khaki. Swąd przypalonego mięsa był przenikliwy i świeży, tak jakby wciąż leżało na gorącym grillu. – To najprawdopodobniej sprawka bezdomnych, nie, brachu? – odezwał się DuWayne, który wszedł do środka za Ronem, wymachując długim łomem, używanym do podważania desek podłogowych. Kilkakrotnie pociągnął nosem. – Hmm, z powodu tego zapachu zaraz będę głodny. Jeszcze nie jadłem śniadania. – Może będziesz miał szczęście i okaże się, że coś dla ciebie zostawili? Ron podszedł do otwartych drzwi w przeciwległej ścianie. Za nimi znajdował się długi korytarz z klatką schodową na końcu. Schody prowadziły na główne piętro fabryki, gdzie Ron wraz z pięcioosobową ekipą zamierzał rozpocząć prace rozbiórkowe.
Źródło: Rebis
Razem z DuWayne’em dotarli do schodów. Na ścianach korytarza wciąż wisiały oprawione w ramki fotografie, wspomnienie najlepszych dni fabryki Royale. Klatkę schodową słabo oświetlały promienie słońca wpadające do budynku przez brudne świetliki. Ron przechylił się przez poręcz i zawołał: – Jest tam kto? Jeśli tak, to lepiej stąd spierdalajcie, to szybko, bo zamierzamy cały ten budynek rozpieprzyć w drobny mak! – Właśnie! – wykrzyknął DuWayne i dodał, rapując: – Jeżeli nie chcecie, żebyśmy was rozpłaszczyli niczym na dywanach wzorki, to bierzcie dupę w troki! Ron nie zareagował. Przyzwyczaił się już, że DuWayne przy każdej okazji rapuje. W taki sposób zamawiał nawet cheeseburgery w McDonaldzie. Przez chwilę obaj nasłuchiwali, spodziewając się jakiejś reakcji z dołu, jednak do ich uszu docierał tylko słaby odgłos, jakby coś skwierczało. – Dewey, co to za dźwięk twoim zdaniem? Miejmy nadzieję, że ta buda się nie pali. – Przecież pożar oszczędziłby nam ciężkiej roboty, nie uważasz? – Ale ja nie czuję ognia. Najlepiej zrobimy, jak zejdziemy na dół i się rozejrzymy. Wolałbym nie mieć problemów z dzikimi lokatorami. Chyba byłeś na urlopie, kiedy rozwalaliśmy budynek firmy ubezpieczeniowej na Ludgate, a gnieździło się tam paru bezdomnych i za nic w świecie nie chcieli się wynieść. Któryś nawet rozwalił szczękę biednemu, poczciwemu Biffowi. Z głośnym stukotem ciężkich butów roboczych zeszli po schodach. Dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do hali fabrycznej były uchylone zaledwie na kilka centymetrów, ale to wystarczyło, żeby dym wydostawał się na piętro biurowe. Zawiasy już dawno zardzewiały, a na pod łodze, tuż za drzwiami, leżała warstwa piasku, ale kiedy DuWayne naparł na nie ramieniem, zdołał otworzyć je szerzej.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj