– Schowaj to, dziecko. – Podszedł bliżej, po raz pierwszy rozglądając się uważnie. To naprawdę nie była okolica, gdzie pokazywało się złote monety. A już na pewno nie powinien tego robić bezbronny podlotek. – I wytłumacz, o co ci chodzi. Auda skinęła głową. – Muszę załatwić sprawę spadkową u rejenta. A mam prawo podejrzewać, że mogę do niego nie dotrzeć. Ktoś pewnie na mnie czyha. – Rozumiem. A gdzie urzęduje ten rejent? Auda pokazała dyskretnie palcem niewielki drewniany dom. Znajdował się dokładnie po drugiej stronie ulicy. Mężczyzna nie mógł uwierzyć. – Czy ja dobrze rozumiem? – zapytał. – Chcesz mi zapłacić złotą monetę za to, żebym cię przeprowadził przez ulicę?! Dziewczyna potwierdziła energicznie. – I żeby mnie tam w środku nikt nie zabił i żebym też wyszła stamtąd, ciesząc się pełnią zdrowia. Za to dam ci, panie, złotą monetę, dam nocleg w prawdziwym domu, gdzie nie zjedzą cię pchły i wszy, jak w tym zajeździe tutaj, a także nakarmię prawdziwym jedzeniem, a nie pomyjami ze starej szmaty, co grozi ci tutaj, panie. – Kciuk skierowała na wejście do karczmy. Bardziej już nie mogła rozbawić przybysza. Z najwyższym trudem opanował się, by nie parsknąć śmiechem. Potem jednak poważnie pokiwał głową. – Dobrze, przyjmuję twoją propozycję, mała. Szczególnie dotyczącą noclegu w czystym łóżku i posiłku. Ale mam jeden warunek. – Jaki? – O mało nie podskoczyła z radości, widząc szansę na spełnienie jej prośby. – Jeśli pomogę ci załatwić ten spadek, to będziesz mi winna jedną przysługę. Już chciała potwierdzić, lecz w tej samej chwili zdała sobie sprawę z tego, co on może mieć na myśli. – Ale ja nigdy jeszcze nie byłam w łóżku z mężczyzną! – wypaliła, niewiele myśląc. Przybysz zaczął się śmiać otwarcie. Znowu oblała się rumieńcem i to dużo bardziej intensywnym niż ten pierwszy. – Nie sypiam z nieletnimi, dziecko – wyjaśnił. – Ale ja też mam sprawę do załatwienia w okolicy i również potrzebuję czyjejś pomocy. Najlepiej twojej, bo choć strasznie naiwna, to jednak jesteś energiczna i bystra. Auda zrobiła poważną minę. – Masz moje słowo i moją pomoc, panie – powiedziała z namaszczeniem. Mężczyzna tym razem wcale się nie śmiał. – Chodźmy zatem. – Spojrzał na oddalony o jakieś dwadzieścia, trzydzieści kroków drewniany budynek. – A po drodze wyjaśnij mi, dlaczego ten rejent jest taki groźny. – To nawet nie jest prawdziwy rejent, tylko raczej samozwaniec. Oszust. I zły człowiek. Ale omotał naszą matkę... – Naszą? – Jesteśmy trzy siostry. Trzy sieroty teraz. One już są dorosłe, nie tak jak ja. No, dorosłe, ale nie poradziły sobie. Znowu jej przerwał: – Czy mogłabyś mówić w sposób bardziej zborny? – A tak, jasne. No bo matka złożyła u tego rejenta gotowiznę i testament, żeby później kłopotu nie było. A on oszust. Nie chce wypłacić, nie chce nawet testamentu pokazać. Najstarsza siostra poszła do niego wyjaśnić sprawę, to jej męża pomocnicy rejenta pobili do nieprzytomności, a ją samą śmiertelnie nastraszyli. – I zgłosiła to gdzieś? – Niby gdzie? Zatrzymali się przed wejściem prowadzącym do sporego kantoru. – Potem poszła średnia siostra – kontynuowała Auda. – Jej nie pobili, ale rejent porządnie postraszył. Rzekomymi długami, co to matka miała. – A miała? – No skąd?! Ale tak na nią nastawał, że podpisała papier, że nie chce długów, nie chce spadków, niech urzędnik wszystko załatwi, byleby ona nie miała żadnych problemów. – Rozumiem. – Przybysz skinął poważnie głową. – A ty? – A ja najmniejsza. Mnie nie trzeba ani bić, ani straszyć. Kopnąć wystarczy. – Aha. I w związku z tym postanowiłaś... – Wynająć zawodowca! – palnęło zapalczywe dziewczę. – Mam złotą monetę, co mi kiedyś mama dała na czarną chwilę. Powiedziała, że jak rozpacz przyjdzie, jak matnia, to mam jej użyć. – No i użyłaś. – Barczysty mężczyzna otworzył drewniane drzwi. – A nie lepiej wziąć trochę broni z twoich luzaków? – zapytała szeptem Auda. – To nie Luan ani Troy. Załatwimy sprawę kulturalnie. Ruszył przodem tak, jakby chciał dziewczynce utorować drogę. Tymczasem niewielkie pomieszczenie było puste, jeśli nie liczyć grubawego, dość młodego rejenta siedzącego za swoim kantorem. Jednak ich wejście sprawiło, że w jednej ze ścian otworzyły się drzwi, przepuszczając czterech osiłków. Sądząc z ich strojów, byli chyba urzędowymi pomocnikami. Sądząc zaś z ich twarzy, pomagali raczej wyłącznie przy rąbaniu drewna, no i, oczywiście, w takich sytuacjach jak dzisiejsza. – Przyszłaś nareszcie. – Rejent również nie wyróżniał się inteligentną miną. Przypominał raczej spasłego, wiejskiego mądralę, co to wygaduje bzdury przy ławie w karczmie, a milczenie współbiesiadników bierze za aprobatę i okazanie szacunku dla jego mądrości. – Podpisz tutaj. I nic złego ci się nie stanie. – Niczego nie podpiszę bez przeczytania! – zawołała Auda wojowniczo, jednocześnie chowając się za plecami swojego wynajętego obrońcy. – A ty kto? – Zainteresował się rejent. Przybysz lekko rozłożył ręce, kiwnął głową w stronę dziewczyny. – A skąd przybyłeś? Mężczyzna wskazał kciukiem za swoje plecy. Że niby „stamtąd”. – A dokąd jedziesz? Nowy ruch palcem. Tym razem miało to chyba znaczyć, że jedzie po prostu przed siebie. Rejent wzruszył ramionami i stracił zainteresowanie obcym. – Chodź tu, mała, bo każę siłą doprowadzić! – wrzasnął. – Nie pójdę – pisnęła dziewczyna. Skoro Auda nie chciała się ruszyć, ruszył się jej obrońca. Barczysty mężczyzna podszedł do kantorku. Czterech osiłków napięło mięśnie, szykując się do ewentualnego skoku na niego. – Co dziewczyna ma podpisać? I gdzie jest testament? Rejent nie mógł uwierzyć w taką bezczelność. – A ty kim jesteś, parchu, żeby pytania zadawać? – powiedział z bezgraniczną pogardą. – Won stąd, bo psami poszczuję! Mężczyzna nie przejął się ani groźbą, ani samym urzędnikiem. Wziął do ręki leżący na blacie dokument i szybko przebiegł go wzrokiem. – Przecież to jest zrzeczenie się dziedziczenia na twoją korzyść. – No i co z tego? – To zwykły rabunek. – No i co z tego? – Obwisłe wargi rejenta wydęły się w pogardliwym prychnięciu. – Won, ścierwo! Mężczyzna podniósł rękę, powstrzymując osiłków, którzy już chcieli się na niego rzucić. – Powiedz, dlaczego to robisz? – zapytał spokojnym tonem. Musiał uderzyć w jakąś czułą strunę rejenta, bo ten postanowił odpowiedzieć: – Bo mogę – wycedził z lekceważeniem. – Robię to, bo mogę, śmieciu!
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj