Nowy tom Viriona w sprzedaży. Przeczytaj fragment powieści Ziemiańskiego
Zamek to kolejny tom Viriona - postaci, która pojawiła się pierwotnie w serii Achaja Andrzeja Ziemiańskiego. Dzisiaj premiera.
Zamek to kolejny tom Viriona - postaci, która pojawiła się pierwotnie w serii Achaja Andrzeja Ziemiańskiego. Dzisiaj premiera.
Andrzej Ziemiański to od wielu lat rozpoznawalny autor na polskiej scenie fantastycznej. Jego opowiadania były doceniane przez czytelników (m.in. dwie nagrody im. Janusza A. Zajdla za opowiadania), ale dopiero powieściowa seria Achaja przyniosła mu popularność.
Po zakończeniu serii o Achai, a także napisaniu sequela, postanowił skoncentrować się na jednej z pobocznych postaci: Virionie, natchnionym szermierzu. Ta seria również cieszy się popularnością. Właśnie ukazała się kolejna powieść o tej postaci, otwierającą nową serię jego przygód.
W Zamku, bo taki nosi tytuł, autor stawia przed Virionem nowe wyzwania. Nadchodzi czas wszechogarniającego zła, nieposkromionego chaosu i doszczętnego zniszczenia - i tylko wybitne umiejętności szermierza natchnionego mogą spróbować się im przeciwstawić.
Virion. Zamek ukazał się dzisiaj nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. Poniżej możecie zapoznać się z początkiem powieści Andrzeja Ziemiańskiego:
Rozdział pierwszy
Małe miasteczko, zagubione gdzieś na prawie pustynnej ziemi, mogło się zdawać pustawe i senne. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Leżało na skrzyżowaniu dróg i nawet jeśli prawdziwy handel nie rozwinął się na tym bezludziu, to wszelkiej maści wędrowcy i tak często zatrzymywali się w największym zajeździe, który oferowało to zadupie. Największym, co nie znaczy, że dobrym. Insekty, jadowite pająki, paskudne jedzenie i zła sława spowodowana ciągłą obecnością wszelakiej maści mętów, włóczęgów i ludzi wyjętych spod prawa, sprawiały, że było to jedyne miejsce znane szerzej nawet poza granicami okręgu. Choć raczej nie było się czym chwalić.
Audzie nie przeszkadzała ponura sława okolicy. Dziewczyna stała od rana w pewnej odległości od wejścia do zajazdu i obserwowała wchodzących. Trochę się bała, ale w końcu miasteczko, mimo że małe, miało nawet swoją straż. Co prawda w osobie dowódcy i dwóch podwładnych jedynie, ale i to wystarczyło, żeby męty unikały raczej rozrób na ulicy. Prawdziwe niebezpieczeństwo kryło się w środku zajazdu, a tam Auda wchodzić nie zamierzała. Niestety. Jej dobrowolna warta przedłużała się w nieskończoność, nie zdołała jak dotąd zauważyć nikogo, kto pasowałby do jej planów. Zaglądający do karczmy ludzie mieli albo zakazane mordy zawodowych przestępców, i to tych pomniejszego autoramentu, albo wyglądali po prostu jak pospolici oszuści. Zastanawiała się nawet, jak więc powinien wyglądać ten, którego usiłowała znaleźć. Po czym niby miała go rozpoznać? Jak zgadnąć, który to ten właściwy? Ogarniały ją coraz większe wątpliwości.
Dopiero kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, zobaczyła kogoś, kto ewidentnie różnił się od pozostałych. Postawny, barczysty, o twarzy, która nie wskazywała, że zamierza kogoś zabić albo oszukać już dzisiejszej nocy. Był nawet przystojny, a w dodatku zadbany, długie włosy miał splecione w warkocz, trzymał się w siodle prosto, patrząc przed siebie, a nie zerkając nerwowo na boki, jak większość gości. A w dodatku miał trzy konie. Jeden pod siodło i dwa luzaki. I te z tyłu, obydwa, objuczył ciężkimi sakwami. Nie trudno było zgadnąć, co zawierają, bo sterczały z nich kolby kusz, i inne podłużne przedmioty zawinięte w płótno. Broń!
– To ten! – Auda, podniecona nagle, niespodziewanie wypowiedziała to na głos.
Podbiegła bliżej, kiedy już zsiadł i wiązał końskie kantary.
– Wybaczcie, panie – zaczęła. – Czy mogę prosić o chwilę rozmowy?
Spojrzał na nią przeciągle. Potem zmarszczył brwi.
– Nie, dziękuję – odparł. – Zamierzam się dzisiaj wyspać.
Najpierw nie zrozumiała i patrzyła na niego bezmyślnie, a potem dotarło do niej znaczenie jego słów. Oblała się rumieńcem. On przecież wziął ją za prostytutkę!
– Nie, nie, panie... ja... – Przełknęła ślinę. Teraz albo nigdy. – To ja zamierzam wam zapłacić.
Tym stwierdzeniem przykuła jego uwagę.
– Słucham? – rzucił zaskoczony.
Pokazała trzymaną dotąd w zaciśniętej dłoni złotą monetę. Dużą i słusznej wagi. Przybysz zmarszczył brwi.
Źródło: Fabryka Słów
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat