FRAGMENT 3

Wszystko, co wiązało się z kręceniem Gry o tron, było skomplikowane. Podczas tworzenia świata fantasy ze stosunkowo niewielkim budżetem niemalże każdy aspekt okazuje się nieoczekiwanym wyzwaniem, począwszy od obsady aktorskiej.             Zacznijmy od tego, że ról do obsadzenia było bardzo dużo. Do pierwszego sezonu potrzebowano kilkudziesięciu aktorów, którzy otrzymali swoje kwestie, oraz dwudziestu aktorów, grających role główne. Co gorsza, wielu spośród nich było dziećmi. Znalezienie jednego doskonałego dziecięcego aktora nierzadko przysparza wiele trudności, a przecież do Gry o tron trzeba było sześciu nieletnich Starków, którzy mieli wyglądać i zachowywać się jak rodzina, dać sobie radę z treściami dla dorosłych i zaangażować się w serial na lata.             Choć HBO zapewniło Grze o tron hojny budżet (na pilota wyłożono w końcu 20 milionów dolarów, a na resztę sezonu 54 miliony), pieniądze były potrzebne na stworzenie całego uniwersum Martina. Podczas budowania scenografii do filmu osadzonego w średniowieczu lub w starożytnym Egipcie bądź Rzymie można wzorować się na zachowanych zabytkach. Tymczasem w rzeczywistości Martina wszystkie plany, elementy scenografii i kostiumy musiały być unikalne. Przykładowo Żelazny Tron, na którym zasiadali władcy Westeros, został przedstawiony jako ogromne siedzisko rodem z koszmaru, uformowane z wygiętych i wyszczerbionych ostrzy. W Pieśni lodu i ognia wykuto go z tysiąca mieczy, przez co mebel był koszmarnie niewygodny i tak niebezpieczny, że mógł nawet zabić nieostrożnego władcę (do czego zresztą doszło). Jak stworzyć realistyczny tron, który będzie odpowiadał literackiemu pierwowzorowi, a przy tym pozwoli aktorom siedzieć na nim przez długie godziny kręcenia? Do tego dochodziły jeszcze komputerowe efekty specjalne (CGI* Computer-generated imag ery – obrazy generowane komputerowo), których było o wiele mniej niż w końcowych sezonach, ale zdecydowanie więcej niż w jakimkolwiek serialu telewizyjnym w owych czasach. Nie pozostało więc wiele budżetu na zatrudnienie znanych gwiazd, a producenci zostali skazani na mękę poszukiwań odpowiednich odtwórców ról na tysiącach nagrań z przesłuchań. „Na papierze Gra o tron zdaje się najgłupszym pomysłem na inwestycję na tej planecie – zauważył aktor Liam Cunningham, który wszedł na pokład w sezonie drugim jako odtwórca roli Davosa Seawortha. – Sukces produkcji zależy od wyboru odpowiednich dziewięcioletnich dzieci do pilota. To one mają przykuwać uwagę widza przez kolejnych jedenaście lat”.             Obsadzenie przynajmniej jednej z głównych ról wydawało się stosunkowo proste, gdyż istniał idealny aktor do jej odegrania. Zaczęło się jednak od wielkich nerwów, bo z początku nie był on tą rolą zainteresowany. Tyrion Lannister, przebiegła i sarkastyczna czarna owca potężnego rodu Lannisterów, to ulubieniec fanów powieści Martina. Perfekcyjnym wyborem wydawał się Peter Dinklage, co potwierdzała jego rola w filmie Dróżnik, a także oszałamiające występy w Elfie oraz Filmowym zawrocie głowy. Niemniej Dinklage właśnie miał za sobą udział w kręceniu filmu fantasy. Zagrał rolę Zuchona w Księciu Kaspianie, sequelu Lwa, czarownicy i starej szafy, a teraz szukał czegoś innego. Co więcej, był doskonale świadom tego, jakie role tradycyjnie przypadają niskim ludziom w filmach tego typu. Kiedyś stwierdził publicznie, iż ów niesławny dowcip o rzucaniu krasnoludem z Władcy pierścieni bardzo go zirytował, do czego powrócił w przemówieniu podczas odbierania swego pierwszego Złotego Globu w 2012 roku. Zwrócił w nim uwagę na to, że w prawdziwym życiu również można stać się ofiarą rzucania krasnoludami.
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj