W ostatniej scenie filmu Star Wars: The Last Jedi widzimy, jak dzieciak opowiada kolegom o legendzie Luke'a Skywalkera, który sam stawił czoło Najwyższemu Porządkowi. Rian Johnson w kolejnym wywiadzie wyjaśnia, że cała sekwencja dotyczy właśnie Skywalkera i skutków jego decyzji.
- To głównie chodzi o Luke'a. Pokazuje to, że decyzja Skywalkera, by zaakceptować status legendy, ma większe konsekwencje niż wpływ na 20 osób w jaskini na Crait. Teraz legenda Luke'a Skywalkera jest opowiadana w galaktyce. Nadzieja znów się pojawiła - mówi reżyser.
Ilustrowany przewodnik po filmie zdradza, że dzieciak z miotłą nazywa się  Temiri Blagg.
- Nie mogłem wymyślić lepszego wizerunku nadziei, niż dziecko bawiące się figurką Luke'a Skywalkera. Inspiruje go do tego, by jak dorośnie sam mógł przeżyć swoje przygody i walczyć ze złem - mówi reżyser.
Tutaj pojawia się teoria związana z książką Star Wars: From a Certain Point of View, w której są historie kanoniczne i niekanoniczne. W jednej związanej z kanonem poznajemy porucznika Blagga, który był oficerem odpowiedzialnym za więzienie na pierwszej Gwieździe Śmierci. Spekuluje się, że młody Temiri być może był spokrewniony z tym imperialnym oficerem. Lucasfilm Story Group nadał mu nazwisko, które w kanonie wcześniej było wykorzystane tylko ten jeden raz. Oczywiście nie ma na razie żadnego potwierdzenia. Reżyser wyjaśnia także, dlaczego zdecydowali się nie żegnać generał Lei w filmie. Przyznaje, że rozmawiali o tym w Lucasfilmie, gdy okazało się, że Carrie Fisher zmarła. Ostatecznie stwierdzili, że mają jej ostatnią pełną kreację, więc nie chcieli przy niej majstrować, bo łatwo było to zepsuć. Zdają sobie sprawę, że to staje się wielkim wyzwaniem dla osoby, która będzie musiała podjąć ten temat w części IX.
- Odniosłem wrażenie, że sceny z nią są pięknym pożegnaniem. Wszyscy zasługiwaliśmy na to, by pozostały w filmie. To jest naprawdę piękne zakończenie. Szczególnie, że ma ostatnie słowa w filmie związane z nadzieją: Mamy wszystko, czego potrzebujemy. Chcę, by w tym momencie księżniczka Leia mi to powiedziała. Dlatego zdecydowaliśmy się zostawić to, co mamy.
Skomentował też pierwszą scenę, w której Luke Skywalker po prostu wyrzuca swój dawny miecz świetlny.
- Nie tworzyłem filmu z myślą: ok, oni oczekują tego, więc niech wywali ten miecz świetlny, ha, ha, ha. Powodem, dla którego to zrobił, jest to, że nie wyobrażam sobie innej szczerej reakcji z jego strony w tej właśnie chwili.
Dodaje, że Luke podjął świadomy wybór, by wyjąć Jedi z tego równania i ukryć się tutaj z określonego powodu. Twierdzi, że nie mógł powiedzieć: dobra, chodźmy uratować galaktykę. Miał świadomość, że to dla wielu będzie szokujące.
Źródło: Lucasfilm
Johnson odpowiedział też na pytanie o to, dlaczego w filmie nie pojawił się stary Lando Calrissian, na którego czekają widzowie. Przede wszystkim tłumaczy,że nie pasowałby do wątku Canto Bight, bo nie jest kimś, kto mógłby zdradzić bohaterów, tak jak DJ grany przez del Toro. Innymi słowy: nie widział miejsca w tym momencie dla tej postaci. Sam Billy Dee Williams mówił w wywiadach, że chętnie wróci do roli. I poniekąd już wrócił w serialu animowanym Star Wars: Rebelianci. Reżyser tłumaczy, że jak zaczynał pracę nad częścią VIII, dużo rozmawiał z J.J. Abramsem o części VII, jego decyzjach fabularnych, ich znaczeniu i różnych detalach, które mają pomóc mu w rozpisaniu kolejnej historii. Podobną rozmowę przeprowadził z Abramsem i Chrisem Terrio na temat części IX. Opowiedział im o poszczególnych fabularnych decyzjach, przyczynach i potencjale na rozwój wątków. Przyznaje, że biorą od niego te informacje, ale sami podejmują decyzje, jak ta historia będzie opowiadana i co dokładnie się w niej znajdzie. Wspomina też reakcje Abramsa na to, jak przedstawił mu szczegóły fabuły Ostatniego Jedi:
- Podobało mu się. Pamiętam, że jak na samym początku przedstawiałem mu szczegóły historii, miał pewne uwagi, ale nie było reakcji w stylu: "O, mój Boże, co ty, u diabła, robisz?!" [śmiech]. Nie, podobało mu się, bo zainteresował go sposób opowiadania historii. Sam świetnie potrafi opowiadać historię i dostrzegł potencjał tych poszczególnych kluczowych momentów. Celowaliśmy w świetny film ze świata Gwiezdnych Wojen, który przesunie granice tego, co możemy stworzyć.
Na koniec Johnson omówił ewolucję  duchów Mocy. Wyjaśnia, że w każdej odsłonie Gwiezdnych Wojen pojawiało się coś nowego w kwestii Mocy. W jego filmie pokazuje, że duch Mocy może mieć pełną interakcje ze światem realnym.
- W jednej scenie pokazujemy twist w kwestii ducha Mocy, kiedy to Yoda używa błyskawicy, by zniszczyć drzewo. Jest to dość kusząca sugestia o potencjale interakcji ze światem realnym kogoś, kto jest duchem Mocy - mówi.
Film jest wyświetlany na ekranach kin.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj