23 października 2023 Wirusowi nadano nazwę 6DM, a po raz pierwszy pojawił się nie w Chinach czy w jakiejś afrykańskiej wiosce, tylko niemal pośrodku Stanów Zjednoczonych. W Andover w stanie Kansas, niewielkiej miejscowości na przedmieściach Wichity z dwunastoma tysiącami mieszkańców. Nie istnieją żadne dokumenty opisujące pierwszy przypadek zakażenia ani nie ma oficjalnego „pacjenta zero”, ponieważ 6DM mutował i rozprzestrzeniał się zbyt szybko, by dało się to stwierdzić. Wiadomo, że pierwszych zakażonych pacjentów zarejestrowano 23 października 2023 roku i do święta Halloween (właśnie na tym polega ironia, moi amerykańscy przyjaciele) całe dwanaście tysięcy mieszkańców Andover już nie żyło lub właśnie umierało – w mękach, ale szybko. Ponieważ wirus pojawił się w miejscowości zamieszkanej niemal wyłącznie przez białych, można by pomyśleć, że mediom prawicowym nie uda się obarczyć winą imigrantów lub obce państwo, a jednak to zrobiły. Spekulowały, że pacjentem zero była najprawdopodobniej uczennica szkoły średniej, która pracowała jako wolontariuszka w Afryce Zachodniej i wróciła do kraju zakażona wirusem 6DM. W chwili publikacji artykułu uczennica już nie żyła, więc nie mogła ani potwierdzić, ani zaprzeczyć przedstawionej wersji wydarzeń, lecz gazeta i tak postanowiła wydrukować tekst. Nie miało to zresztą znaczenia: ludzie byli zbyt przerażeni i nie mieli czasu na wzajemne obwinianie się czy nienawiść. Rząd Stanów Zjednoczonych podjął błyskawiczne i zdecydowane działania zmierzające do zażegnania kryzysu. Nikt nie chciał powtórki błędów z 2020 roku. Tym razem wszyscy byli przygotowani. Pięć dni od stwierdzenia pierwszego zgonu Andover objęto kwarantanną, a naukowcy natychmiast rozpoczęli badania mające ustalić, co to za wirus, oraz wypracować lek lub szczepionkę, by go zwalczyć. Tyle że ta wojna była z góry przegrana. Nim w Andover rozpoczęła się kwarantanna, doniesiono o pierwszych przypadkach zakażeń w Nowym Jorku i San Francisco odległych o tysiąc trzysta mil od tej miejscowości. Społeczność naukowa nie zdołała dokładnie zbadać 6DM, więc do dziś nie wiem, skąd wziął się ten wirus ani jak się rozprzestrzeniał. Drugiego listopada – niecałe dwa tygodnie od stwierdzenia pierwszego przypadku – rząd ogłosił stan wyjątkowy, zamknął lotniska i zakazał przekraczania granic państwa. Wywołało to powszechną panikę i histerię. Amerykanie zupełnie nie zważali na apel prezydenta o zachowanie spokoju. Bili się o jedzenie, wodę, dostęp do środków transportu i wszelkie leki, jakie tylko mogli zdobyć, nie wiedząc, czy w ogóle okażą się potrzebne. W niczym nie przypominało to kontrolowanej reakcji, z jaką władze miały do czynienia podczas pandemii Covid19. Tym razem królowały chaos i szaleństwo. Czternastego listopada Ameryka przypominała już jedno wielkie pobojowisko. Nieliczni zagraniczni korespondenci, którzy tam zostali, publikowali potworne zdjęcia wyludnionych miast, płonących dzielnic i zbiorowych mogił z setkami trupów. Osiemnastego listopada prasa poinformowała o śmierci prezydenta, a pięć dni później o upadku rządu federalnego – dokładnie miesiąc od pierwszego oficjalnie stwierdzonego przypadku 6DM. W ostatnich doniesieniach z 24 listopada podano, że nie ma już przedstawicieli władz, bądź zostało ich bardzo niewielu, i obywatele są zdani na siebie. Od tamtej pory nie napływały z Ameryki żadne wiadomości, które dałoby się potwierdzić.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj