Gier obsługujących technologię ray tracing nie ma dzisiaj zbyt wiele. Tylko nieliczni producenci decydują się na jej wykorzystanie i nie powinniśmy się temu dziwić, wystarczy spojrzeć na liczby. Steam ma obecnie około 90 milionów aktywnych użytkowników, z czego zaledwie 3,12% posiada karty z linii RTX. To niewielki odsetek, deweloperom nie opłaca się inwestować pieniędzy w technologię, z której skorzysta znikoma część klientów. Ale sytuacja prezentuje się zgoła inaczej, kiedy przeliczymy procenty na liczbę graczy potencjalnie zainteresowanych graniem z włączonym ray tracingiem. Wtedy okaże się, że dziś z kart Nvidii z linii RTX korzysta 2,8 miliona graczy. Nawet jeśli odliczymy posiadaczy najsłabszych modeli 2060, w puli wciąż znajdziemy przeszło 2 miliony graczy. To grupa, z którą projektanci prędzej czy później będą musieli się zmierzyć. Morgan McGuire z Nvidii twierdzi, że na rychłą premierę gier, które do odpalenia będą wymagały karty wspierającej technologię ray tracingu przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Według przewidywań firmy pierwszy taki tytuł klasy AAA może pojawić się na rynku w 2023 roku, a do tego czasu wszystkie platformy będą wspierały tę technologię: Nie oznacza to jednak, że do tego czasu zakup wspomnianych kart będzie mijał się z celem. McGuire uważa, że coraz częściej będziemy spotykali tytuły, które pozwolą skorzystać z ray tracingu. I może mieć w swoich przewidywaniach sporo racji, wszak technologię tę włączymy m.in. w Cyberpunku 2077. Jeśli gra okaże się sukcesem sprzedażowym, a system śledzenia promieni zauważalnie poprawi jakość grafiki, prawdopodobnie w ślady CD Projektu pójdą również inni twórcy. Zwłaszcza że ray tracing znajdziemy także w obu konsolach nowej generacji – trafi zarówno do PlayStation 5, jak i Xboxa Scarlett.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj