2

Dawno temu, daleko stąd: Niegdyś zwana Bathdek

Nerwowość w Grendirfcie poczęła narastać, gdy Lord Szambelan odkrył, że wieczorny gość Dominatora potraktowany został, jakby była to zwyczajna, zużyta zabawka, a nie jedna z Senjaków. Ludzie odpowiedzialni za to byli nowi. Nie zostali przeszkoleni, zanim wdrożono ich do pracy w zastępstwie poprzedników, którzy sami zjechali rynną do kanału za sprawą swoich głupich poczynań. Lord Szambelan walczył z przerażeniem, które doprowadziło go prawie do wyrzucenia z trzewi wszystkiego, co zjadł przez cały tydzień. Zachował dość kontroli, akurat by donieść o całej katastrofie następnej ze starszych sióstr tamtej dziewczyny, Bathdek. – Może zachował się trochę niewłaściwie. Miał pewne trudności z trzymaniem rąk z dala… Odsuwać odpowiedzialność, na ile się da. W przeciwnym razie mogło nie zostać mu już wiele życia, a śmierć, którą prawdopodobnie umrze, nie będzie ani łagodna, ani szybka. – Rozumiem. – Głos Bathdek był zimny. – Byłam pewna, że przydarzy się to jednej z nas. Sama przeżyła odwiedziny u Dominatora. Ten szaleniec był wobec niej i jej pozostałych sióstr mniej agresywny, gdyż nie pasowały do jego upodobań tak jak Dorota. – Zabił ją? – To mogło kosztować szalonego imperatora wszystko. – I pozbył się jej, jakby była jedną z jego bezimiennych nocnych zabawek? – Była niemal zbyt oburzona, żeby się naprawdę rozsierdzić. – To zdaje się do niego niepodobne nawet wówczas, kiedy upija się mlekiem makowym. – Odzyskam jej ciało – obiecał Lord Szambelan. – Uczynisz to z pewnością. Będziemy potrzebować jakiegoś ciała następnym razem, gdy zażąda jej towarzystwa. Inaczej wszyscy możemy stać się ofiarami. Wszystko opierało się na założeniu, że zabrnął tak daleko, iż nie przypomni sobie zabójstwa. Jej strach nie przypominał niczego, czego zaznała wcześniej. Gdyby szalony imperator porzucił swoje przymierze z Senjakami, rodzina mogłaby nie przetrwać. A w następstwie on również nie. Mógł być potworem, czarnoksiężnikiem wszech czasów, ale nie zdoła przeciwstawić się wrogości całego świata bez wsparcia ludzi, którzy wynieśli go do bezwzględnego i całkowitego panowania. – Znajdę ją. Sprowadzę z powrotem – obiecał ponownie Lord Szambelan. – To nie powinno być trudne. Ciało pewnie jest w kanale ściekowym. Jednak ciała dziewczyny w kanale nie było. Znalazło się tam kilka trupów, ludzkich i innych, pływających bądź nie, ale żaden nie był najmłodszą siostrą Senjak. Panika Lorda Szambelana osiągnęła rozmiary epickie. I stała się zaraźliwa.

3

W czasach nowożytnych: Tides Elba

Graliśmy w tonka. Jednooki był w podłym nastroju, bo przegrywał. Znowu. Wszystko jak zwykle, poza tym, że nikt nie próbował nas zabić. Elmo rozdawał. Jednooki pisnął. Zerknąłem na swoje karty. – Znowu dostałem taki syf, że nie sposób nazwać tego rozdaniem – stwierdziłem. – Nie pieprz, Konował – powiedział Otto. – Wygrałeś sześć z ostatnich dziesięciu partii. – I za każdym razem wkurwiał się na cholerne rozdanie – dorzucił Elmo. – Bo kiedy ja rozdaję, wszystko gra. – Znów miałem powód do narzekań. Nie miałem pary. Dostałem tylko jedną figurę i żadnych niskich blotek, a w jednym kolorze tylko siódemkę i waleta karo. Życia by nie starczyło, żeby dobrać do strita. Tak czy owak Jednookiemu trafiły się mocne karty, a to zdarzało się nieczęsto. – Zatem powinniśmy zrobić cię etatowym rozdającym. Wszedłem. Dobrałem, odłożyłem, a kiedy przyszła moja kolej, rzuciłem karty na stół. Jednooki zszedł z dziesiątki. Najwyższą kartą, jaką miał w ręce, była trójka. Jego pomarszczona, skórzasta, czarna twarz wykrzywiła się w bezzębnym uśmiechu, kiedy zgarniał pulę. – Czy tak wolno? – Elmo rzucił pytanie w powietrze. Mieliśmy z pół tuzina kibiców i całego Mrocznego Konia tylko dla siebie. To miejsce stało się knajpą Kompanii w Aloesie. Jej właściciel, Markeg Zhorab, nie mógł się zdecydować, czy się cieszyć, czy martwić. Wolałby innych gości, ale właśnie tacy jak my zapewniali mu najlepszy zarobek. Nikt nie oskarżał Jednookiego. Goblin, usadowiony na stole obok, przypomniał Elmowi: – Sam rozdawałeś. – Otóż to. Jednooki był znany z oszukiwania. W tak prostej grze jak tonk nie jest to łatwe, ale jemu się udawało. Ot, cały Jednooki. – Szczęście w kartach, nieszczęście w miłości – rzucił Jednooki, co, zważywszy na kontekst, zabrzmiało bez sensu. – Wynajmij sobie ochroniarzy – zgrzytnął Goblin. – Kobiety wyważą drzwi, pchając się do ciebie. Złośliwe przytyki zazwyczaj wkurzały Jednookiego. Drażliwy był. Czekaliśmy na to, ale on tylko się uśmiechnął. – Rozdawaj, nieudaczniku – rzekł do Ottona. – I daj mi takie karty, jak przed chwilą Elmo. Goblin dodał coś o panience Rączce, jedynej szczęśliwej damie w życiu Jednookiego, ale ten dalej ignorował zaczepki. Zacząłem się martwić. Rozdanie Ottona wcale nie było lepsze. – Już wiecie, jak trafiamy na dziwaczne zwyczaje wszędzie, gdziekolwiek dotrzemy? – zapytał Jednooki. Elmo przewiercał wzrokiem swoje pięć kart. Coś mruknął. Otto wciąż na nowo układał własną piątkę, co znaczyło, że są tak słabe, iż nie wie, jak ma grać. Jednooki tym razem nie pisnął, ale wciąż się uśmiechał. Stanęliśmy u progu nowej epoki, w której ten czarny diabeł może wygrać dwa razy z rzędu. Wszyscy spojrzeli badawczo na Goblina, który zauważył: – Otto rozdawał. – Może zaczarował karty – zasugerował któryś z kibiców. Po Jednookim to spłynęło. – Tutaj najdziwniejszym zwyczajem jest to, że dziewczyna, tracąc wisienkę, musi sobie golić włosy na całym ciele – stwierdził. – Większej bzdury w życiu nie słyszałem – zahuczał Otto. – Jesteśmy tu od trzech miesięcy i ani razu nie widziałem łysej kobiety. Wszyscy zastygli, łącznie z Jednookim, który układał stosik ze swojej wygranej. – Co jest? – zapytał Otto. Wciąż nas intrygował. Każdy z nas od czasu do czasu inwestował trochę grosza w fikołki z zawodowymi panienkami. Choć sprawa ta nigdy wcześniej nie wypłynęła, musiałem przyznać, że dotąd nie widziałem u żadnej ani jednego włoska pod dekoltem.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj