* * *
W następnych dniach Alberta dopadło nowe, niedające mu spokoju zmartwienie. Czy gdyby umarł, chciałby, żeby Cécile otrzymała urzędowy list, innymi słowy, formularz, sucho, tak po prostu zawiadamiający, że Albert zginął, i tyle? O matce nie ma co mówić. W takim przypadku matka, obojętnie, co to byłby za dokument, zrosiłaby go rzęsistymi łzami, po czym powiesiła na ścianie w salonie. Ów dylemat, czy należy zawiadomić rodzinę, czy nie, nurtował go od chwili, gdy znalazł w swoim worku książeczkę wojskową, ukradzioną, kiedy szukał nowej tożsamości dla Édouarda. Książeczka wystawiona na nazwisko Évrard, Louis. Urodzony 13 czerwca 1892. Albert nie przypominał sobie już, kiedy zginął ten żołnierz, w ostatnich dniach wojny na pewno, ale kiedy? Jednak zapamiętał, że jego rodzice mieszkali w Tuluzie. Chłopak musiał mówić z akcentem. Za kilka tygodni, kilka miesięcy, jako że z powodu braku książeczki wojskowej nikt nie odnajdzie jego śladu, zostanie uznany za zaginionego i taki będzie koniec Louisa Évrarda, jakby nigdy nie istniał. Kto go wspomni, kiedy umrą również jego rodzice? Czy wszystkich tych poległych i zaginionych nie jest już wystarczająco wielu, żeby Albert „fabrykował” kolejnego? I ci wszyscy biedni rodzice, którzy nigdy nie odnajdą swego syna... Weźmy z jednej strony Eugène’a Larivière’a, z drugiej Louisa Évrarda, wstawmy pośrodku Édouarda Péricourta i dajmy to wszystko żołnierzowi takiemu jak Albert Maillard, a wpędzimy go w najczarniejszą rozpacz. Nie wiedział nic o rodzinie Édouarda Péricourta. Adres w dokumentach wskazywał na elegancką dzielnicę. Ale w obliczu śmierci syna to, czy elegancka, czy nie, niewiele zmieniało. List od towarzysza broni często docierał do rodziny jako pierwszy, gdyż administracja, szybka, kiedy chodziło o posłanie cię na śmierć, za to kiedy trzeba było zawiadomić o tej śmierci... Albert napisze ten list, sądził, że uda mu się znaleźć odpowiednie słowa, lecz nie mógł się uwolnić od myśli, że to wszystko kłamstwo. Powiedzieć ludziom, którzy będą cierpieć, że ich syn zginął, gdy tymczasem ten syn żyje... Co robić? Z jednej strony kłamstwo, z drugiej wyrzuty sumienia. Tego typu dylemat mógł go nurtować całymi tygodniami. Aż wreszcie kartkując zeszyt z rysunkami Édouarda, zdecydował się. Zeszyt leżał na stoliku nocnym i Albert bardzo często go przeglądał. Te szkice stały się częścią jego życia, ale zeszyt do niego nie należał. Powinien go zwrócić. Starannie wyrwał z niego ostatnie strony, na których kilka dni wcześniej próbowali się ze sobą porozumieć. Wiedział, że pisanie nie jest jego mocną stroną. Niemniej jednak któregoś ranka przystąpił do działania.* * *
Szanowna Pani, Szanowny Panie, nazywam się Albert Maillard, jestem kolegą Waszego syna Édouarda i z najgłębszym smutkiem zawiadamiam Państwa, że 2 listopada Édouard poległ na polu walki. Wkrótce otrzymają Państwo oficjalne zawiadomienie ze strony administracji, lecz już teraz mogę powiedzieć, że podczas ataku na wroga zginął on bohaterską śmiercią w obronie ojczyzny. Na wypadek gdyby mu się coś stało, Édouard zostawił mi zeszyt z rysunkami, przeznaczony dla Państwa. Niniejszym go przekazuję. Édouard spoczywa w spokoju na małym cmentarzu obok innych swoich towarzyszy i mogę Państwa zapewnić, że dołożono wszelkich starań, by mu było dobrze tam, gdzie jest. Pozostaję... Tłumaczenie: Oskar Hedemann, Joanna PolachowskaTo jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj