Marvel przyzwyczaił, że odbiory MCU przez krytyków przeważnie są na równym poziomie. Recenzje Kapitan Marvel, choć nie są złe, pokazują zaskakujący rozstrzał w ocenach.
Captain Marvel planuje podbić kina na całym świecie. Wygasło embargo na recenzje krytyków, którzy już zdążyli opublikować swoje teksty.
W momencie pisania tego newsa na portalu RottenTomatoes jest 68 recenzji (6 negatywnych, 62 pozytywnych) ze średnia 7/10 (wraz z kolejnymi recenzjami ta średnia spada). Daje to wynik 91%. Natomiast na MetaCritic widzimy 31 recenzji (20 pozytywnych, 10 mieszanych, 1 negatywna). Daje to wynik 68/100.
W przypadku każdego filmu MCU oceny przeważnie oscylowały na jednym poziomie, który ostatecznie dawał określoną średnią. Przy Kapitan Marvel dostrzegalny jest większy podział wśród krytyków, ponieważ rozstrzał ocen jest od 3/10 do 9/10.
Czytamy, że fabularnie pod wieloma względami jest to zbiór najlepszych rozwiązań z genezy superbohaterów MCU podany na nowo. Podobno zostało to zrobione w taki sposób, że widz będzie mieć skojarzenie lekkiej powtórki, przewidywalności z domieszką świeżości wynikającej z autorskiego stylu duetu reżyserów, bo
Anna Boden i
Ryan Fleck wywodzą się z niezależnego kina artystycznego. Najwyraźniej podeszli oni trochę inaczej do tworzenia genezy superbohaterki, chcąc ją przedstawić jako tajemnicę do rozwiązania. Carol nie pamięta swojej przeszłości, ani jak dostała swoje moce. Tutaj dziennikarze wskazują na problem pierwszego aktu, który jest trochę nudny, chaotyczny i jest kłopot z odnalezieniem właściwego tonu. To zmienia się dopiero w drugim akcie filmu, gdzie wizja duetu zaczyna się kształtować i pokazywać, do czego to doprowadzi. Wielu dziennikarzy twierdzi, że historia zbyt często jest wymuszona i na siłę przyspieszana, a to buduje wrażenie, że to tylko prequel do ważniejszej historii na horyzoncie, czyli
Avengers: Endgame. A nie brak też odwołań do innych produkcji MCU.
Krytycy twierdzą, że to solidny poziom MCU z odpowiednią dawką akcji, dobrych efektów specjalnych (ale nie nadzwyczajnych i przełomowych - z jednej strony chwalą odmłodzenie
Samuel L. Jackson, z drugiej krytykują to, co zrobiono z
Clark Gregg) i humoru. Standardowa forma rozrywki, do której fani są przyzwyczajeni, ale w dużej mierze daleko wszystkim do zachwytów, jakie choćby prezentowali przy
Black Panther. Zgodni są, że film kradnie kot, który na pewno stanie się ulubioną postacią wielu fanów. Jude Law, Annette Benning, czy Samuel L. Jackson zbierają pochlebne opinie. W dużej mierze jednak dostajemy film o poszukiwaniu tożsamości i odkrywaniu prawdy o sobie. Takim sposobem rodzi się na ekranie Kapitan Marvel. Sprawdza się też nostalgia do lat 90.
Są jednak też opinie negatywne i to nie od nieznanych dziennikarzy, ale od osób reprezentujących The Hollywood Reporter czy IndieWire, którzy przeważnie doceniali projekty MCU. Podobno film jest nudnawy, fabuła jest typowa i pozbawiona wyobraźni, styl wizualny jest mdły i nie ma w sobie nic wyjątkowego, a czarne charaktery są kiepsko ukazane na ekranie, aczkolwiek w pozytywnych recenzjach trochę ciepłych słów dostał etatowy złoczyńca Hollywood -
Ben Mendelsohn w roli Talosa. Pada nawet argument, że to najbardziej rozczarowujący film MCU. W negatywnych opiniach czytamy, że kompletnie nie widać tutaj stylu duetu reżyserów, bo film pozbawiony jest serca i czynnika ludzkiego. Jest wręcz wyprany z emocji i pusty.
Problemem okazuje się
Brie Larson w roli Carol Danvers aka Kapitan Marvel. Daleko wszystkim do zachwytu nad jej kreacją i trudno wywnioskować, czy to wina aktorki, czy rozpisania postaci, której non stop tłucze się, że wojowniczka nie może okazywać emocji. Niektórzy twierdzą, że aktorka sprawdza się i ma w sobie wiele uroku. Inni zarzucają, że postać w jej wykonaniu jest mdła, nijaka, nudna i całkowicie pozbawiona poczucia humoru. Rozstrzał ocen tej superbohaterki jest tak duży, jakiego w MCU prawdopodobnie jeszcze nie widzieliśmy, bo choć filmy nie zdobywały maksymalnej oceny, aktorzy w rolach bohaterów przeważnie spotykali się z dobrym odbiorem. Wielu jednak czuje rozczarowanie, bo aktorka po prostu nie ma nic ciekawego do roboty na tym planie poza wygłaszaniem kiczowatych one-linterów i pokazywaniem określonych min do kamery. Czytamy, że problem jest z pomysłem na ukazanie bohaterki niż z poprawną rolą zdobywczyni Oscara.
Słowem podsumowania: typowy blockbuster, który za bardzo przypomina przeciętne kino z lat 90. niż poziom MCU, jakiego fani oczekują. Jest frajda, są efekty specjalne, humor i dobrze spędzony czas w kinie, ale ogólnie płynie wrażenie, że dostaliśmy tym razem tylko przeciętne widowisko zasługujące na więcej. Padają też porównania że Kapitan Marvel przegrywa w starciu z Wonder Woman w kategorii solowych filmów o superbohaterkach.
fot. Chuck Zlotnick/Marvel Studios
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h