–  Co to, kurwa, jest? – zapytała. Tretta zmarszczyła brwi. –  Woda. A co miałoby być? –  Myślałam o ginie czy czymś takim – odparła tamta. –  Chciałaś wody. –  Chciałam się napić – odpaliła kobieta. – Przy całym tym zamieszaniu, które robisz w związku ze sposobem zabicia mnie, pomyślałam, że przynajmniej odeślesz mnie z czymś przyzwoitym. Nie mam prawa do ostatniego życzenia? Twarz Tretty wykrzywił grymas oburzenia. –  Nie. Kobieta zrobiła kwaśną minę. –  Miałabym je w Cathamie. –  Nie jesteś w Cathamie – warknęła Tretta. – Nie znajdujesz się blisko Cesarstwa, a jedyne cesarskie szumowiny w promieniu tysiąca kilometrów leżą pogrzebane w grobach obok tego, w którym zamierzam pochować ciebie. –  Taa, dość jasno to wyłożyłaś – mruknęła kobieta, wykonując nonszalancki gest. – Zbrodnie przeciwko Rewolucji i takie tam. Nie, żebym kiedykolwiek miała cię nazwać kłamczynią, madame, ale czy jesteś pewna, że schwytałaś właściwą dziewczynę? W Bliźnie jest mnóstwo szumowin, które musiały obrazić cię bardziej niż ja. –  Jestem pewna. – Tretta podniosła papiery i przerzuciła je do początku. – Więzień numer piętnaściepiętnaściepięć alias… – Spiorunowała kobietę wzrokiem ponad krawędzią dokumentu… – Sal Kakofonia. Wargi Sal wygiął krzywy uśmieszek. Skłoniła się tak elegancko, jak się dało, siedząc w kajdanach na krześle. –  Madame. –  Prawdziwa tożsamość: nieznana, miejsce urodzenia: nieznane, rodzinne miasto: nieznane – ciągnęła Tretta, czytając z kartki – Deklarowana profesja: łowca nagród. –  Wolę „łowca głów”. Brzmi bardziej dramatycznie. –  Skazana – ostatnio – za morderstwa w dwunastu okręgach miejskich, podpalenia w trzech baronostwach, bezprawne posiadanie reliktów Rewolucji, herezję przeciwko Niebiosom, drobne kradzieże… –  W tej kradzieży nie było nic drobnego. – Sal wyciągnęła ręce. – Proszę mi pokazać ten dokument. –  …bluźnierstwo, nielegalne użycie magii, porwanie, wymuszenie i tak dalej, i tak dalej. – Tretta trzasnęła papierami o blat stołu. – Krótko mówiąc, wszystko to, czego bym się spodziewała po pospolitej Włóczędze. I jak w wypadku pospolitej Włóczęgi, spodziewam się, że ani jedna cholerna dusza w Bliźnie nie uroni choćby jednej łzy z powodu tego, co wpakuje cię do grobu. Jednak tym, co cię wyróżnia, jest szansa, jaką otrzymujesz, żeby przed śmiercią zrobić coś w przybliżeniu choćby dobrego, a to o niebo więcej od tego, co otrzymują inni łajdacy, zanim ptaki do czysta obiorą ich kości. – Zacisnęła szczęki, następne słowa wycedziła. – Jeśli zatem z twoim nazwiskiem, bez względu na to jak fałszywym, związana jest najmniejsza choć przyzwoitość, powiesz mi, co się stało. W Stark’s Mutter, w Lowstaff i z moim żołnierzem, Cavrikiem Dumnym. Patrząc na Trettę lodowatym wzrokiem, Sal zacisnęła wargi. Zesztywniała na krześle, a Tretta przybrała jej pozę. Przez chwilę mierzyły się wzrokiem, jakby każda z nich się spodziewała, że druga wyciągnie miecz i zacznie nim wywijać. Faktycznie Tretta niemal to zrobiła, kiedy Sal w końcu przerwała milczenie. –  Widziałaś wielu martwych Włóczęgów, madame? – zapytała cicho. –  Wielu – odparła zwięźle Tretta. –  Kiedy umierali, co mówili? Tretta zmrużyła oczy. –  Głównie klęli. Przeklinali Cesarstwo, któremu służyli. Pecha, który ich do mnie sprowadził, mnie za odsyłanie ich do piekła, które ich wypluło. –  Sądzę, że nikt nie wie, jakie będą jego ostatnie słowa. – Sal przesunęła palcem po bliźnie nad okiem, spojrzenie skupiła teraz na jakimś odległym punkcie poza ścianami celi. – Wiem jednak, że moje nie będą przekleństwami. – Mlasnęła językiem. – Powiem, co chcesz wiedzieć, madame, o Lowstaff, Cavricu, o wszystkim innym. Dam ci to, czego chcesz, a potem wpakujesz mi kulę w łeb albo go zetniesz, albo pozwolisz rozedrzeć mnie ptakom. Nie będę protestowała. Proszę tylko o jedną rzecz. Tretta stężała i sięgnęła dłonią do szabli, kiedy Sal pochyliła się nad stołem. Jej twarz przeciął uśmiech, długi i ostry jak głownia miecza. –  Zapamiętaj moje ostatnie słowa. Tretta nie osiągnęła swojej rangi, pobłażając więźniom, zwłaszcza tak nikczemnym jak Włóczędzy. Zdobyła ją dzięki szacunkowi i wsparciu mężczyzn oraz kobiet, którzy każdego ranka oddawali jej honory. I nie osiągnęła tego, pozwalając, by ich los pozostał nieznany. W związku z tym, przez wzgląd na nich i na Rewolucję, której służyła, skinęła głową. A Włóczęga oparła się na krześle i zamknęła oczy. –  Zaczęło się – powiedziała cicho – z ostatnim deszczem. Przekład: Mirosław P. Jabłoński
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj