To dziwne, że próbuje się reklamować film czarnoskórą obsadą (tworząc plakat, który sugeruje, że w filmie grają tylko czarnoskórzy aktorzy), kiedy w rzeczywistości jest to biały film. Bardzo biały film. Obejrzałam go w zeszłym miesiącu, dlatego wiem, że to tylko marketingowa sztuczka.
Nie pytamy naszych klientów o rasę, płeć czy przynależność etniczną, dlatego nie możemy wykorzystywać tych danych do personalizowania indywidualnych doświadczeń związanych z Netfliksem. Jedyną informacją, jaką przetwarzamy, jest historia oglądania naszych użytkowników.
Oznacza to, że wygląd okładek zależy tylko i wyłącznie od tego, jakie filmy i seriale oglądaliśmy. Ashok Chandrashekar z oddziału Netflix Discovery Research objaśnił pokrótce zasady działania tego mechanizmu. Algorytm może wyróżnić aktora, którego lubimy oglądać, albo dopasować się do naszego ulubionego rodzaju kina. Dzięki temu ten sam film może być promowany zarówno dynamiczną sceną pościgu, jak i dramatycznym ujęciem, które w jednym kadrze oddaje charakter danej produkcji. Według Chandrashekara obraz przekazuje więcej niż słowa i to dlatego zdecydowano się na taki mechanizm promocji treści.
Co więcej, dynamiczne grafiki wyróżniają Netfliksa na tle mediów linearnych, gdyż pozwalają przyciągnąć uwagę znacznie szerszego grona odbiorców - w pozytywnym znaczeniu. Jak zauważa Chandrashekar, w bibliotece serwisu dostępnych jest 100 milionów różnych produktów, które trzeba sprzedać najróżniejszej grupie klientów. Spersonalizowane okładki oraz rekomendacje mają ułatwić odnajdywanie produkcji, które mogłyby nas zainteresować.
Netflix mógł tworzyć okładki uniwersalne, zaprojektowane tak, aby spodobały się jak najszerszej grupie odbiorców. Mógł także dynamicznie zmieniać ich wygląd, bazując na tym, jakie treści przyciągają poszczególnych użytkowników. Nic dziwnego, że obrał tę drugą strategię. W ten sposób filmy reklamowane są tak, jak lubimy najbardziej.
Serwis opublikował proste porównanie tego, jak może zmieniać się wygląd okładki w zależności od naszej historii oglądania:
Na powyższej ilustracji widać, jak reklamowany jest Good Will Hunting dwóm różnym odbiorcom. Miłośnik komedii romantycznych zobaczy ilustrację z Matt Damon oraz Minnie Driver, a osoba oglądając dużo komedii - Robin Williams.
I owszem, Brown ma rację - na jej netfliksowym profilu pojawia się znacznie więcej grafik z czarnoskórymi aktorami. Ale nie jest to - jak sugerują niektórzy komentatorzy - spowodowane tym, że Netflix bierze pod uwagę kolor skóry czy narodowość użytkownika podczas dynamicznego kreowania okładek. Oglądanie dużej liczby filmów z afroamerykańskimi aktorami sprawi, że tacy aktorzy będą częściej pojawiali się na materiałach promocyjnych.
Może Netflix powinien zatem zrezygnować z pokazywania postaci drugoplanowych na okładkach i skupiać się wyłącznie na głównych aktorach? A może w ogóle nie brać pod uwagę tego, że najbardziej podobają nam się filmy, w których grają aktorzy o konkretnym typie urody bądź pochodzeniu etnicznym? Ale czy to nie byłoby wyrazem jeszcze większej dyskryminacji?
Obawiam się, że na te pytania nie ma dobrej odpowiedzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj