Star Trek: Picard to kontynuacja serialu Star Trek: Następne pokolenie, w której możemy obserwować dalsze losy Jean-Luca Picarda. Jonathan Frakes powrócił w nim w małej roli Williama Rikera, którego przed lat grał w popularnym hicie. W rozmowie z GalaxyCon porównuje reakcje fanów na oba seriale, które według niego są bardzo podobne. Wielu czytelników może tego nie wiedzieć, ale fani Star Treka na początku nie przepadali za Star Trek: Następne pokolenie. Tak wyjaśnia to Jonathan Frakes:
- Widzowie byli hardcore'owymi fanami Star Trek: Oryginalna seria. Byli sceptyczni i podejrzliwi. Nie interesował ich nowy Star Trek i nic nie wiedzieli o nowym serialu, w którym w centrum jest angielski kapitan z francuskim imieniem i kompletnie nowa obsada. Chcieli swojego Kirka, Spocka i Bonesa.
Kiedy fani zaczęli akceptować Star Trek: Następne pokolenie? Według niego serial stawał się naprawdę dobry w 2. lub w 3. sezonie i wówczas fani zaczęli go akceptować. Zaznacza, że wówczas kręcili 26 odcinków na sezon, więc było tego dużo, a to też pozwoliło fanom zdać sobie sprawę, że w ich świecie jest miejsce dla obu seriali. Wspomina, że to samo dotyczyło Star Trek: Discovery oraz częściowo Star Trek: Picard. Ten ostatni ma tę przewagę, że fani Star Treka mają Jean-Luca Picarda, którego dalsze losy chcą poznać. Jego zdaniem znajomy punkt zaczepienia jest ważny dla grupy fanów w każdej tego typu produkcji. A co myśli o fanach, którzy uważają, że te seriale nie są prawdziwym Star Trekiem?
- Ale nadal je oglądają. Oglądają te seriale, by mieć pewność, że ich nienawidzą - wyjaśnia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj