Stranger Things to serial z 2016 roku, który szybko podbił serca widzów na całym świecie. Produkcja stała się fenomenem popkulturowym i cieszy się ogromną popularnością, a przed nami kolejne sezony. I choć obecnie serial radzi sobie naprawdę dobrze, początkowo obsadzie towarzyszyły mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę historię - jak się okazuje, David Harbour, odtwórca roli szeryfa, nie wiązał z produkcją dużych nadziei i spodziewał się, że okaże się ona porażką. Jak mówi:
Wchodząc w to, byłem tak samo podenerwowany jak przy każdym innym projekcie. I choć podobał mi się ten pomysł, byłem przekonany, że Stranger Things okaże się porażką i że nikt nie będzie chciał tego oglądać. To szybko stało się fenomenem i byłem z tego powodu bardzo zadowolony, bo to wyszło w całości od ludzi. Wiedziałem, że wiele się u mnie z tego powodu zmieni. Że nie będę musiał już tak walczyć. To był kamień milowy.
Harbour, który ostatnio został obsadzony w głównej roli w nadchodzącym filmie Hellboy, obecnie musi zmagać się z cieniami i blaskami popularności - po sukcesie Stranger Things, stał się jednym z rozpoznawalnych aktorów. Jak mówi:
Nigdy nie spodziewałem się, że to przyjdzie w taki sposób. To świetne, że moja praca wpływa na ludzi, ale z drugiej strony lubię pójść do kawiarni czy posprzeczać się z moją dziewczyną, ale nie tak, by zaraz trafić na czyjegoś bloga.
Stranger Things powróci z 3. sezonem w lipcu tego roku. Wcześniej zobaczymy Harboura w roli Hellboya - film zadebiutuje już 12 kwietnia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj