W 1. sezonie Stranger Things miała zginąć kluczowa postać i jeden z ulubieńców fanów. Może was zaskoczyć, o kim mowa. I dlaczego pozostał przy życiu.
Stranger Things to jeden z najpopularniejszych seriali Netflixa. Podczas wydarzenia Geeked Week promowano 4. sezon produkcji. Jak donosi serwis Rotten Tomatoes, twórcy
Matt i
Ross Duffer wyjawili także, że oryginalnie jedna z kluczowych postaci miała zginąć w 1. sezonie. Chodzi o ulubieńca fanów, który ze szkolnego łobuza przeszedł transformację w troskliwego opiekuna grupki nastolatków, a także najlepszego przyjaciela Dustina Hendersona - czyli
Steve'a Harringtona, w którego wciela się
Joe Keery.
Bracia Duffer co prawda nie pamiętają, kiedy dokładnie Steve miał umrzeć, ale oryginalnie właśnie tak miały zakończyć się jego losy w 1. sezonie.
Jeden z Demogorgonów miał także okazać się ojcem Jonathana.
To, że Steve Harrington wciąż jest z nami w 4. sezonie
Stranger Things, zawdzięczamy obsadzie. Jeden z braci Duffer skomentował, że to właśnie aktorzy często mają wpływ na to, jak zostaje poprowadzona narracja - to żywy proces. Szczególnie, że na samym początku twórcy nie mieli jeszcze planu na całą serię.
Brakowałoby wam Steve'a w
Stranger Things?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h