Terminator: Dark Fate to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z filmu Terminator 2: Judgment Day. Superprodukcja ma całkowicie zignorować fabuły pozostałych kontynuacji. Podczas panelu na CinemCon pokazano dwie sceny. Dzięki obecnym tam dziennikarzom do sieci trafiły opisy: Wszystko rozpoczyna się w Mexico City na autostradzie. Nagle ulica zaczyna zamarzać i pojawiają się elektryczne wyładowania. Ludzie zaczynają dostrzegać dziwne zjawisko. Pojawia się świetlista kula na środku mostu. Samochody zaczynają się rozbijać i nagle widzimy ujęcie spod mostu, gdzie para właśnie wychodzi z samochodu. Niespodziewanie wyładowania stopiły drogę i z góry spada kompletnie naga kobieta. Podchodzą do niej i odkrywają, że ona żyje. To nowa postać grana przez Mackenzie Davis (pierwsze zdjęcie w galerii). Podjeżdża policja, która przesłuchuje parę i następnie aresztuje jedną osobę. Gdy chcą pojmać kobietę graną przez Davis, rozprawia się ona z nimi w oka mgnieniu, ale ich nie zabija (sugestia, że jest dobrą bohaterką). Para jej dziękuje, ale w tym momencie dziewczyna podchodzi i mówi: jeszcze mi nie dziękuj. Następnie widać, jak postać Davis odjeżdża w ubraniach mężczyzny, którego dopiero co uratowała. W następnej scenie pokazano terminatora granego przez Gabriela Lunę. Ma on zdolność rozdwajania się na terminatora w płynnej formie oraz w metalicznej. Postać Davis chroni dziewczynę imieniem Dani Ramos (nie wiadomo nic na temat fabularnych okoliczności). Nagle do akcji wjeżdża Sarah Connor uderzając autem jednego z terminatorów. Wychodzi z bronią i od razu rozprawia się z drugim, zrzucając go z mostu. Następnie bierze wyrzutnię rakiet i rozwala tego pierwszego. Rzuca jeszcze granat na dokładkę i mówi do postaci Davis kultowe hasło z "dwójki": I'll be back i odchodzi powoli, a za jej plecami widzowie zobaczą efektowną eksplozję. Potem pokazano kilka scen, które były bardzo brutalne i mroczne. W jednej z nich był też Arnold Schwarzenegger, który strzelał z ogromnego działa z helikoptera. Opinie po pokazie scen są bardzo pozytywne. Zwłaszcza o Tim Millere, który był bardzo rozemocjonowany i poruszony, gdy wyszedł na scenę.
- Powiedzieć, że ten film to praca z miłości to jest ogromne pier***one niedopowiedzenie! - powiedział reżyser.
Premiera w listopadzie.
fot. IGN
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj