W ubiegłą środę do sprzedaży trafiła powieść Adama Fabera pt. W przeklęta godzinę. Jest to finałowy tom trylogii młodzieżowej fantasy zatytułowanej Saga rodu Bies. Bohaterami powieści - tak jak wcześniejszych tomów Raz wiedźmie śmierć i Wilk z lasu - są członkowie rodziny wiedźm. Pierwsze skrzypce gra rodzeństwo Sat i Draga, a także ich babka Agrea. Razem z resztą rodziny muszą borykać się z różnymi magicznymi zagrożeniami, ale także radzić sobie z wyzwaniami normalnego życia. W powieści W przeklętą godzinę bohaterowie przede wszystkim będą musieli poradzić sobie z potężnym demonem, a także z konsekwencjami rozkopania grobu wisielca w tytułową przeklętą godzinę. Wydawnictwo We Need YA udostępniło fragment powieści W przeklętą godzinę Adama Fabera. Miłej lektury!

W przeklętą godzinę - fragment powieści

1. RĘKA WISIELCA

Jeszcze kilka mocniejszych uderzeń i udało im się podważyć spróchniałe wieko trumny. Potem było już łatwiej, choć jakoś nikt się nie kwapił do zdjęcia pokrywy. – No co? – prychnęła Draga. – Wymiękacie? Z trudem dokopali się tak głęboko. Lato było upalne, ziemia wyschła i stwardniała. Poza tym musieli czekać z przyjściem tutaj do zmroku, bo choć cmentarz był stary i rzadko chowano na nim zmarłych, zawsze istniało ryzyko, że ktoś będzie się tu kręcił. Skoro jednak wszystko sobie zaplanowali, idiotycznie byłoby teraz rezygnować. Wreszcie Piotr lekko kopnął wieko. Pozostali dwaj chłopacy (Draga nigdy nie była w stanie zapamiętać, który z nich to Kamil, a który Adek) wstrzymali oddechy, gdy pokrywa spadła, ukazując im wciąż białe kości. Czarny, prążkowany garnitur zapadł się jak worek. Widocznie zmarły musiał mieć trochę ciałka, zanim zamienił się w szkielet. W rękach wciąż kurczowo ściskał pożółkły modlitewnik. Czaszka sprawiała wrażenie uśmiechniętej. – No – powiedział Piotr, przyglądając się nieboszczykowi. – No – zawyrokował, cokolwiek miało to znaczyć. – Więc tak to wygląda. W sensie trup. – Nie zawsze – mruknęła Draga. – Wygląd zależy od stadium rozkładu, a to akurat jest późne. W każdym razie zostały mu jeszcze włosy. – Rudzielec – prychnął nerwowo Adek. Albo Kamil. – To symboliczne, co nie? – odparł ten drugi. – Rozumiecie, to znak. – Bo? – Draga zmarszczyła czoło. W świetle pobliskiej, mrugającej latarni wyraźnie widziała zdenerwowaną twarz chłopaka. – No w sensie symboliczny znak. Rudy to szatański kolor. – Lepiej milcz, jak masz gadać bzdury – upomniał go Piotr, szef bandy. To znaczy szef ich zgromadzenia. Czy czymkolwiek jeszcze mieli się stać, bo w zeszłym roku ciągle zmieniali koncepcję. Raz byli „kowenem” czarownic, raz grupą satanistów, raz oświeconymi magami.
Źródło: We Need YA
Draga znała Piotra i jego kolegów już prawie dwa lata. Chłopak od początku wydawał jej się dziwny, ale też w pewien sposób pociągający. Kiedyś była nawet pewna, że się w nim zakochuje, ale to szybko jej minęło. Potem przez pewien czas jej unikał, bo prawdziwa magia namieszała mu trochę w życiu, w końcu jednak znów zaczął się nią interesować i zapraszał dziewczynę na durne rytuały. Raczej ich unikała, chyba że mogły się do czegoś przydać – tak jak teraz. Żeby zaoszczędzić wszystkim dodatkowej kompromitacji, Draga szybko powiedziała: – Trzeba dokończyć rytuał. Może otwórz tę swoją książkę i już. Piotr wydał się zagubiony. Pokrył strach udawaną pewnością siebie. – Tak, kontynuujmy – zarządził wyniosłym tonem. Zeskoczył z mogiły. – Podświetlcie mi to – rozkazał chłopakom. Dradze nie rozkazywał nigdy, choć uważał się za najwyższego czarnego kapłana w ich grupie. Instynktownie musiał jednak przeczuwać, jak by się skończyły próby dyrygowania dziewczyną. Adek – lub Kamil – trzęsącą się dłonią włączył latarkę w komórce. – Nie tym, kretynie – warknął Piotr. Draga przewróciła oczami. Sięgnęła po torbę z pentagramem, w której chłopaki trzymały okultystyczny dobytek, i wyciągnęła z niej czarną świecę z pszczelego wosku. Z pszczelego, bo tak było ekologicznie. Czarną, bo tak było satanistycznie. – In nomine domini nostri Satanas excelsis – popłynął głos Piotra. Draga wiedziała, że gdyby jej ojciec usłyszał tę wersję łaciny, poprawiłby właściwie każde słowo. Chłopak zaczął wzywać demony, jak nakazywała księga. Nie miał żadnej mocy magicznej. Powietrze nie zadrżało, energia nie zgęstniała, nigdzie nie odezwały się duchy. Krótko mówiąc, Piotr jak zwykle był beznadziejny. – Abbadon, Lilitu, Cimeries, Mania, Beelzebu, Asmodeus… Adek i Kamil zachichotali. – Zamknijcie mordy – warknął Piotr. – Shamad, Shaytan, Tyfon… Przez kilka chwil zmagał się z wiatrem, by obrócić stronę. – Shemha meforash! – zawołał i zatrzasnął książkę. – No, to tyle. – Koniec rytuału? – spytał jeden z chłopaków ze zdumieniem, ale też z ulgą. – Nie, głąbie. Teraz punkt drugi. – Czyli? – spytała Draga. Zgasiła świecę i stanęła z założonymi rękami, postukując butem o mogiłę. Piotr z satysfakcją oznajmił: – Musimy złożyć ofiarę z krwi… Zawiesił głos, a migająca latarnia zgasła. – Najlepiej z twojej – dodał miękko, zbliżając się do Dragi. – Kobieca krew ma największą moc. Przekłujemy ci tylko palec. – Serio? – zaśmiała się. – A może od razu odetniemy łapę któremuś z was? Może krew nie będzie tak samo mocna, ale przynajmniej zdobędziemy więcej? Piotr mruknął z niezadowoleniem. – Dalej nie rozumiesz. – Starał się mówić spokojnie. – Krew musi pochodzić od istoty, która daje życie. Adek i Kamil spojrzeli po sobie, skonsternowani. – Ja mogę dać ci kopa, jeśli chcesz – odparła Draga. W zeszłym roku babka też namawiała ją na ofiarę z krwi, przez co skończyły z workami na głowach. Ale w tamtym wypadku cel uświęcał środki, tutaj rytuał był tylko przykrywką. Piotr sięgnął po sztylet i powoli wyciągnął rękę w stronę Dragi. – No daj spokój – powiedział. – Jak chcesz, to ja też sobie… Ledwo zrobił kolejny krok, gdy coś poderwało go w powie trze. Był zbyt zdumiony, by krzyczeć. Zaczął wrzeszczeć dopiero wtedy, gdy doszło do niego, jak wysoko zawisł – dobre pięć metrów nad rozkopanym grobem. Jego rozpaczliwym jękom towarzyszyły przerażone krzyki Adka i Kamila, którzy ulotnili się tak szybko, że Draga nawet nie zdążyła zauważyć, jak zniknęli za bramą cmentarza. Wzruszyła ramionami. Wtedy Piotr upadł. Miał szczęście, bo wylądował w trawie, kilka kroków od grobu. Jego krzyk naraz się urwał, chłopak podniósł się na rękach i przerażony rozglądał się jak tropione zwierzę. W końcu jego wzrok spoczął na Dradze, która wciąż spokojnie przyglądała się scenie. Zerwał się i wrzeszcząc coś niezrozumiałego, pobiegł za towarzyszami. – Debil – mruknęła. Na szczęście ta banda kretynów się jej przydała. W końcu otworzyli trumnę bez użycia prawdziwej magii, więc gdyby przyszło co do czego, nikt nie wytropiłby tu jej mocy. Jedyne, co ją zdziwiło, to to, że podmuch magii, którym odtrąciła Piotra, okazał się tak silny. Optowała raczej za używaniem na nieprzynależących jedynie lekkich czarów. Widocznie była zdenerwowana i nie do końca skontrolowała swoje ruchy. No nic, Piotr zapewne uzna, że to Belzebub albo zmarli przyszli go nastraszyć, więc raczej nie powiąże tego z nią. Sięgnęła po małą siekierkę – ich najmniej magiczne, za to całkiem przydatne narzędzie – i stanęła nad grobem. – Co tam? – rzuciła do nieboszczyka. To było nawet śmieszne. Czuła się, jakby między nią a zmarłym na moment wytworzyła się pewna więź – Sorry – dodała i pewnym ruchem odcięła mu dłoń.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj